„Gry mobilne” to pojęcie, które potrafi wzbudzać szeroki wachlarz emocji: począwszy od szerokiego uśmiechu pełnego politowania, a kończąc na niewyobrażalnym zaskoczeniu. Jako osoba otwarta na zupełnie nowe doświadczenia gamingowe, postanowiłem rzucić okiem na rynek elektronicznej rozrywki, zapakowanej wprost do urządzeń mobilnych. Przyznaję bezwstydnie, iż wsiąkłem bez reszty na długie lata, rozpoczynając swoją przygodę dawno temu, jako uczęszczający do gimnazjum dzieciak. Oprócz prostych gierek pokroju Angry Birds (2009) oraz Subway Surfers (2012), na moim telefonie dominowały gry wyścigowe, wszelkiej maści porty, no i oczywiście strzelanki – Dead Trigger (2012), Modern Combat 4 (2012) oraz nieistniejące już Respawnables (2012-2022).
Niedawna premiera Diablo Immortal (2022) przypomniała mi, jak długi okres spędziłem na stukaniu w ekran. Dzięki smartfonowi mogę nabijać killstreaki, strzelać gole i pokonywać rywali w igrzyskach Apex, nawet jeśli nie mam przy sobie konsoli do gier. Brzmi nieźle, jednak wokół Internetu wciąż orbituje głos sceptycyzmu, kwestionujący sterowanie dotykowe jako sensowną formę spędzania czasu wolnego. Zainspirowany kilkoma wypowiedziami postanowiłem napisać ten oto felieton. Któż inny, jak nie „gracz mobilny” mógłby lepiej opisać swoją perspektywę obcowania z telefonem i tabletem? Czy w sterowaniu dotykowym drzemie więc coś więcej niż metaforyczne lizanie lodów przez szybę?
Gry mobilne: wiele rodzajów, wiele możliwości
Najprostszą odpowiedzią byłoby rzucone błyskawicznie „tak” lub „nie”. Ciężko jednak ocenić wszystkie tytuły jedną miarą, przypisując im identyczny zestaw cech. W tym miejscu warto zrobić podział na dwie kategorie: gry, które wylądowały pierwotnie na smartfony i tablety oraz gry stanowiące konwersję formuły znanej z innych platform, najczęściej jako port lub mobilna wersja. W przypadku pierwszej kategorii sytuacja jest prosta, wszak produkcje te zostają od początku przystosowane do ekranów dotykowych. Asphalt 9 (2018), Brawl Stars (2017), czy nawet Pokémon Unite (2021) wyróżnia minimalna ilość widniejących na ekranie funkcji. Jasne, wymienione wyżej tytuły robią wrażenie pod względem złożoności mechanik, nie mniej zostały one skondensowane do formy przenośnej, upraszczając lub wykonując pewne akcje automatycznie, bez udziału gracza. Dzięki temu gra, kosztem mniejszego rozmachu, staje się dostępna dla szerszego grona, przyciągając uwagę tych, którzy przed telefonem spędzili zarówno godzinę, jak i grubo ponad rok.
Problem zaczyna się w przypadku portów i konwersji. Na szczęście nie muszą one przekształcać nas w ośmiornicę bądź skrytego miłośnika szybkich sekwencji QTE (quick time event) rodem z Heavy Rain. Istnieje szeroki wachlarz tytułów znajdujących miejsce pośród smartfonów, dysponujących sterowaniem zaadaptowanym z myślą o nich. Taką praktykę, oprócz samych deweloperów, uskutecznia chociażby Microsoft usługą Xbox Game Pass Ultimate. W ramach abonamentu otrzymujemy regularnie rozszerzaną listę gier do uruchomienia w chmurze, nierzadko z przypisanym sterowaniem dotykowym. Tak jak tytuły pecetowe są przystosowywane do konsol, tak mogą być dopasowane do urządzeń mobilnych. Dzięki dobrze zaprojektowanemu sterowaniu poczujemy się tak, jakbyśmy trzymali wirtualny kontroler zamiast smartfona. Dopiero strzelanki przyprawić mogą o srogie zakłopotanie. Uruchamiając Call of Duty Mobile (2019) pierwsze, co się rzuca w oczy, to zatrważająca plątanina guziczków oraz suwaków. To właśnie tu na świat przychodzi mit zgubnego losu mobilnych graczy… Ale czy słusznie?
Ustawienia na wszystko i dla wszystkich
Jaki cel właściwie przyświeca dziesiątkom rozmaitych przycisków i funkcji na ekranie? Pewnym kluczem do uzyskania odpowiedzi może być… Kontroler! Call of Duty Mobile (2019), PUBG Mobile (2018) czy nawet świeżo wypuszczony Apex Legends Mobile (2022) mają zapewnić doświadczenie zbliżone do swoich pierwowzorów. Oznacza to implementację wszystkich mechanik z dużych odpowiedników: poruszania, strzelania, skakania oraz kucania, ale i też rzucania granatów, oznaczania wrogów, otwierania drzwi, przeszukiwania skrzyń i wszystkich pochodnych. O ile konfigurując położenie przycisków możemy czuć dozę niepokoju, tak należy pamiętać, iż spora część tych akcji pojawia się kontekstowo. Nie strasząc one gracza swą obecnością bez najmniejszego powodu. Możliwość egzekucji tych samych akcji zapewnić ma zresztą podłączony kontroler, coraz chętniej wspierany w wielu nowoczesnych grach. Stanowi on bazę pod współczesne sterowanie, zapobiegając wrażeniu jeszcze większego obciążenia licznymi guzikami.
Załóżmy jednak, że mnogość rozepchanych po bokach ikonek nie wadzi nam w robieniu headshotów, ale coś wydaje się z lekka nie na miejscu. Raz na jakiś czas przypadkowo strzelimy z broni, kamera zbyt szybko skręci po lekkim pociągnięciu palcem, a menu pauzy leży tuż obok otwieranej omyłkowo minimapy. W epoce raczkujących gier trójwymiarowych na urządzenia mobilne jedynym rozsądnym wyjściem byłoby wzruszenie ramionami i przywyknięcie do spłyconej listy ustawień. Dziś natomiast z całą łatwością możemy dopasować wszystko pod własne preferencje: od omówionego chwilę temu schematu przycisków, czułości dla różnych trybów rozgrywki po automatyczne podnoszenie przedmiotów, asysty celowania oraz inne mniejsze bądź większe udogodnienia. Nie widzę powodów ku temu, by czuć przytłoczenie wszechobecnymi kontrolkami. Ich głównym założeniem jest pomóc graczowi, bez względu na jego stopień obeznania z mobilnym gamingiem.
Praktyka czyni (mobilnego) mistrza
Pozostał nam jeszcze jeden ostatni czynnik, niestety już nie do przeskoczenia – wprawa. W teorii brzmi to niczym coś oczywistego, jednak natrafiałem na przypadki osób oczekujących wysokiej formy już po dziesięciu minutach. Gry mobilne są mi znane od niespełna dekady. Na konsoli zaś spędziłem pięć lat, a komputer towarzyszył mi od dzieciństwa. Każda z tych platform wymagała ode mnie pewnego stopnia zaangażowania, aby bezproblemowo okiełznać nieznane mi wtedy peryferia. Gry mobilne pod tym względem nie stanowią wyjątku. W wielu przypadkach są one przyjazne odbiorcom, jednakże musimy być gotowi na dłuższe posiedzenia, oswajając nowe horyzonty elektronicznej rozrywki. To naturalny proces, występujący identycznie na pecetach oraz konsolach.
Zgodnie z tym, co napisałem we wstępie – lubię doświadczać czegoś nowego na własnej skórze. Dzięki takim eksperymentom odkrywam nieznane mi dotąd perspektywy, wobec których mogę śmiało odnieść się, wymieniając własne spostrzeżenia. Sterowanie dotykowe wśród dominującego odłamu graczy jeszcze długo pozostanie zwykłą ciekawostką niźli realną formą współczesnego gamingu. Można o to winić powolny proces wkroczenia dużych deweloperów na rynek, demografię odbiorców, popularne gatunki lub kontrowersje wokół mikropłatności. Nie znaczy to, że nie ma ono racji bytu, przynajmniej według mnie. Z upływem kolejnych lat smartfon staje się coraz bardziej kompetentną platformą do gier. Nie ma mowy o tym, by zastąpił on konsole przenośne, jednak potrafi dostarczyć masę dobrej zabawy w kompaktowym wydaniu. Przy odrobinie determinacji nawet najbardziej wymagające produkcje staną otworem dla każdego, kto zechce wypróbować mobilnej rozrywki na telefonie lub tablecie. Powodzenia!