Logitech G309 – recenzja. Gryzoń, który zaskakuje konwencją

Zdjęcie przedstawiające pudełko oraz myszkę Logitech G309.

Byłem dość mocno zaskoczony, kiedy Logitech G309 trafił w moje ręce. Producent, którego znają praktycznie wszyscy gracze, przygotował produkt, który zrywa z pewnymi trendami. Brak możliwości ładowania kablem, żadnego podświetlenia, zasilanie oparte na klasycznej baterii AA, łączność zarówno poprzez LIGHTSPEED, jak i Bluetooth, a do tego wszystkiego cena w granicach 320-350zł. Nie byłem gotowy na takie rozwiązanie w połowie 2024 roku. Pomysł na takiego gryzonia wydaje się dość osobliwy, więc czy w ogóle jest sens, aby się nim zainteresować? Tak i jeszcze raz tak, bo pomimo niestandardowej konfiguracji to całkiem ciekawy kawałek sprzętu. Nie bez wad, więc na nie trzeba będzie wziąć poprawkę, ale pominięcie tego modelu podczas poszukiwań nowej myszki byłoby zwyczajnie nierozsądne.

Zawartość bez tajemnic

W pudełku zawarto jedynie niezbędne elementy, ale też jeden, który może Was zdziwić. Oprócz samej myszki, baterii AA, odbiornika USB i przedłużacza do niego, firma Logitech G dorzuciła jeszcze specjalne nalepki na uchwyty. Te ostatnie mają na celu poprawę chwytu oraz samą przyczepność urządzenia. Jeżeli zastanawiacie się, dlaczego do zestawu dodano takie akcesorium, to niebawem Wam dokładnie opowiem, skąd taka decyzja ze strony producenta.

Część zawartości zestwu do myszki.

Specyfikacja

Komunikacja Bezprzewodowa (Bluetooth, LIGHTSPEED)
Interfejs LIGHTSPEED, Bluetooth
Sensor HERO 25K
Maksymalna rozdzielczość 25600 DPI
Rozdzielczość 100 – 25600 DPI
Liczba przycisków 6
Programowalne przyciski Tak
Ślizgacze Teflonowe
Zasięg 10 m (Bluetooth), 20 m (Lightspeed)
Typ przełącznika Optyczno-mechaniczne
Profile pamięci Maksymalnie 5
Zasilanie 1x bateria AA lub system PowerPlay
Czas pracy na baterii 300 godzin (Lightspeed) / 600 godzin (Bluetooth)
Wymiary 120 mm x 64 mm x 39 mm
Waga 68 g (PowerPlay) / 86 g (bateria AA)

Logitech G309 - lewa strony myszki gamingowej.

Nowoczesny i lekko minimalistyczny gryzoń

Za sprawą wcięcia pomiędzy pleckami a przyciskami na przodzie Logitech G309 ma lekko futurystyczny charakter. To jednocześnie sprawia, że model ten wystarczająco mocno wyróżnia się na tle konkurencji, jak i innych sprzętów producenta z tej samej kategorii. Cała konstrukcja jest w zasadzie symetryczna i jedynie dwa przyciski z lewej strony wskazują, że docelowymi odbiorcami są osoby praworęcznie. Nie znajdziemy tu jednak nawet lekkiego wgłębienia na kciuk, co może, ale nie musi, mieć wpływ na odbiór samego urządzenia.

Fani minimalizmu powinni być jednak zadowoleni, gdyż do dyspozycji oddano łącznie sześć elementów sterujących. Wszystkie oczywiście w pełni konfigurowalne. Bateria AA jest schowana pod tylną częścią. Aby się tam dostać, wystarczy lekko nacisnąć na wyznaczoną kreskę. W ten sposób plecki się odczepią. Na spodzie urządzenia umieszczono dwa przyciski. Jeden do zmiany technologii LIGHTSPEED oraz Bluetooth, drugi odpowiadający za włączenie/wyłącznie samej myszki. Jest jeszcze zaślepka z małymi magnesami, która jest powiązana ze wsparciem ładowania za sprawą technologii PowerPlay.

Ślisko, ale nowocześnie

W zestawie nie bez przyczyny dodano nalepki poprawiające „przyczepność”. Myszka Logitech G309 została pokryta dość cienką fakturą i osoby, który miały do tej pory podobny sprzęt, ale z elementami dającymi lekki opór mogą odczuć delikatny dyskomfort. W moim przypadku tak nie było, bo Zircon XIII oraz G303, które używam naprzemiennie, też należą do tych z bardziej gładką powierzchnią. Gdybym jednak miał częstszą styczność z G502 X Plus, to pierwszy chwyt na pewno byłby zgoła inny. Producent przewidział taki scenariusz, stąd dodatkowe akcesorium niwelujące ten problem. Szkoda tylko, że w przypadku białej nie pokuszono się o taki sam kolor nalepek. Omawiany model ma jeszcze czarny wariant i mam nadzieję, że tam nie dodano jasnych. Bo kontrast estetycznie wypada tutaj źle.

Od strony technicznej ciężko cokolwiek zarzucić temu gryzoniowi. Jeden z najlepszych sensorów — HERO 25K – zapewnia doskonale działanie na większości powierzchni. Jest szalenie precyzyjny i sprawdzi się w dowolnej grze z każdego gatunku. Przełączniki są optyczno-mechaniczne i wydają dość charakterystyczny i dobrze słyszalny klik. Scroll jest przyjemny w dotyku za sprawą minimalnie chropowatej faktury, a pozostałe przyciski są dobrze wyczuwalne i korzystanie z nich jest po prostu wygodne. Niezależnie, w co grałem, myszka spisywała się dobrze, a brak wcięcia na kciuk czy lekko śliska powierzchnia nie miały w moim przypadku żadnego wpływu. Myszka poradziła sobie na medal we wszystkich czynnościach, czy to związanych z pracą (Bluetooth), grafiką, zwykłym przeglądaniu internetu czy umilając czas w takim Star Wars Outlaws. Do tego po dwóch miesiącach stan baterii wynosi raptem 80%!

Front Logitech G309.

Bateria zamiast akumulatora to dobra decyzja w przypadku Logitech G309

Rozwiązanie stare jak świat, ale w mojej ocenie wypada tutaj wręcz rewelacyjnie. Jeżeli producent deklaruje „Ponad 300 godzin stałego ruchu przy połączeniu bezprzewodowym LIGHTSPEED, ponad 600 na połączeniu Bluetooth”, to ja mu wierzę. Po lekko ponad 60 dniach udało mi się zredukować stan paluszka o jedynie 20% na przełącznikach hybrydowych, a należę do osób, które dużo siedzą przy komputerze. Przy takich osiągach jedna bateria może mi wytrzymać minimum pół roku. Jeden kabel, jedno zmartwienie, jedna czynność do zapamiętania mniej. Dla mnie bomba. Przy bardziej ergonomicznym użytkowaniu – w końcu nie wszyscy pracują przy PC – można mówić o roku pracy bez zmiany zasilania. Pojemniejsze akumulatory też mogą tutaj pozytywnie wpłynąć na czas działania.

Prawy bok myszki.

Warto wspomnieć, że jeżeli ktoś posiada podkładkę PowerPlay, to omawiany model jest z nią kompatybilny. W takiej sytuacji bateria staje się całkowicie zbędna, a waga urządzenia zostanie jeszcze bardziej zredukowana. Z pierwotnych 86 g do 68 g. Można zatem sprawić, że Logitech G309 będzie jeszcze lżejszy. Zapewne taka opcja może dotyczyć zaledwie małego promila użytkowników, ale tutaj ważne jest to, abyście zdawali sobie sprawę z obecności takiego rozwiązania. Sam wolę korzystać z dużo większych i bardziej miękkich powierzchni dla myszki, a te nie mają wsparcia od producenta. Nie mniej, to aspekt czysto subiektywny, więc w Waszym przypadku może być zupełnie inaczej.

Oprogramowanie G-HUB

Jeżeli chcemy się czegoś dowiedzieć o myszce, zmienić jej ustawienia, przypisać nowe akcje do przycisków lub pobrać konfiguracje od społeczności, to wszystko jest dostępne z poziomu aplikacji G-HUB. To właśnie tam znajdziecie niezbędne opcje, informacje oraz dokonacie stosownych modyfikacji w działaniu Logitech G309. Profile, makra, stan baterii, zachowane konfiguracje, wersje oprogramowania czy wybór działania przełączników. W mojej opinii znajdzie tam wszystko, czego potrzebujecie.

Myszka, którą warto rozważyć

Najnowsza propozycja ze stajni Logitech G nie jest pozbawiona wad. Specyficzna powierzchnia, brak wcięcia, nalepki w innym kolorze, a nawet i brak LED-ów mogą zaważyć przy podejmowaniu decyzji. Jednak G309 oferuje szalenie długi czas pracy, sprawdza się w grach i codziennych czynnościach, oferuje mocne podzespoły oraz ma wsparcie PowerPlay. Wizualnie prezentuje się okazale, a brak dodatkowych rzeczy według mnie działa na jej korzyść. W cenie około 330-350 zł, wypada się nad nią zastanowić. U mnie na ten moment zostaje i zastąpi już lekko wysłużonego G303.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie sprzętu do recenzji dziękujemy firmie Logitech G.
Udostępnienie sprzętu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Logitech G309

Reklama produktu w Ceneo.pl

Avatar photo
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top