Od lat tyle się mówi o dominacji platform mobilnych nad stacjonarnymi i miliardowych zyskach, które przynoszą gry na telefony, a mimo to nie mogę się wyzbyć wrażenia, że to diabelnie trudny rynek do podbicia. Wbrew pozorom to wcale nie jest tak, że wystarczy wydać coś na komórki, by stanąć na szczycie i zapewnić sobie nieskończone źródło dochodu, o czym raz za razem przekonują mnie kolejne zamknięcia skazanych, wydawałoby się, na sukces produkcji z olbrzymimi plecami, jak chociażby Wiedźmin: Pogromca Potworów czy obecnie najświeższy przypadek Apex Legends Mobile.
Dlaczego to musiał być on?
Teoretycznie tytuł ten posiadał wszystko, co potrzebne było do osiągnięcia sukcesu. Bazuje w końcu na niezmiennie popularnym od lat Apex Legends, które nie tylko wzięło rynek battle royale szturmem, ale wciąż zyskuje na popularności wśród graczy. W zeszłym roku twórcy chwalili się rekordową dla swojej produkcji liczbą 70 milionów jednocześnie grających osób. Teoretycznie wystarczyło zatem dostosować sprawdzoną formułę do sterowania dotykowego, by później cieszyć się podobnym sukcesem na poletku mobilnym, jak wcześniej zrobił to już chociażby Fortnite czy – tutaj mimo wszystko zbudowane od podstaw – Call of Duty Mobile.
Nie jestem zatem pewien, co w przypadku Apex Legends Mobile poszło nie tak. Jest to dokładnie ta sama gra, w które codziennie na komputerach i konsolach zagrywają się miliony graczy, a mimo to jakiś czas temu ogłoszono, że jej serwery zamkną się na zawsze już 1 maja, niecały rok po premierze. Może gdybym śledził rozwój gry od samego początku, zauważyłbym jakieś większe problemy, ale po spędzeniu w niej kilkunastu godzin i ukończeniu wykupionej przepustki sezonowej, nie mam zielonego pojęcia, dlaczego Apex Legends na komórki nie wypaliło.
Stary, dobry Apex
Pewnie, zawartość gry nie jest równie przepastna, co w przypadku jej odpowiednika z „dużych” sprzętów. Wersja mobilna Apex Legends oferuje jedynie dwie mapy battle royale i kilka kolejnych dla trybów arena i team deathmatch, a i roster postaci został pomniejszony. Niemniej, kolejni bohaterowie i lokacje byli stopniowo dodawani na przestrzeni następnych sezonów. Zresztą odblokowanie zawartości dostępnej już na starcie wymaga wielu godzin grania (lub wydania pieniędzy, oczywiście), więc to też nie jest tak, że gracze mogli doświadczyć wszystkiego po przegraniu trzech meczów na krzyż.
Formuła rozgrywki jest przy tym na tyle uzależniająca, że trudno byłoby po tych trzech meczach skończyć. To absolutna klasyka gatunku – dwadzieścia trzyosobowych drużyn zostaje zrzuconych na przepastnej mapie, gdzie muszą przede wszystkim dorwać się do rozrzuconego na niej uzbrojenia, a potem przetrwać. Obszar rozgrywki zmniejsza się przy tym co kilka minut, coraz bardziej spychając pozostałych przy życiu graczy ku sobie. Niby nic nowego, ale formuła ta wciąż niezmiennie bawi, a wyposażenie każdej z grywalnych postaci w zestaw umiejętności specjalnych dodaje przyjemnego (i zupełnie opcjonalnego) taktycznego sznytu.
Konsolowa jakość na mobilnym sprzęcie
Również pod względem jakości wykonania Apex Legends Mobile stoi na bardzo wysokim poziomie, nie odbiegając zanadto od tego, co znać możecie już z komputerów. Wizualnie tytuł ten nie ma się absolutnie czego wstydzić. Apex Legends Mobile na mniejszym ekranie wygląda przepięknie, ciesząc przy tym oko stabilnymi 60 FPS-ami. W dodatku bez problemu można jakość grafiki i płynność rozgrywki dostosować do własnych potrzeb i możliwości. To samo tyczy się zresztą sterowania. Rozmieszczenie przycisków na ekranie możemy dowolnie zmieniać, po prostu przesuwając na najwygodniejsze dla nas pozycje.
Jeżeli wydaje Wam się, że porażka Apex Legends Mobile może wynikać z dotykowego sterowania, które na logikę nie sprawdzi się w dynamicznych FPS-ach, to doskonale Wasze obawy rozumiem, ale również śmiem się z tym nie zgodzić. Każdorazowo, kiedy odpalam jakąkolwiek pierwszoosobową strzelankę na telefonie lub tablecie, nie jestem w stanie wyjść z podziwu, jak wygodnie gra się przy użyciu ekranu dotykowego. Precyzja celowania jest do tego stopnia wysoka, że spokojnie można przymknąć oko na pomniejsze problemy, pokroju przypadkowego oddawania strzału, kiedy omsknie nam się palec. Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, by do urządzenia podpiąć pada i zapewnić sobie klasyczne doświadczenie, ale nawet na moment nie przeszło mi to przez nawet przez myśl. Jest aż tak wygodnie.
Odszedł tak młodo…
Apex Legends Mobile nie jest w żadnym razie ideałem. Irytowało mnie momentami mało intuicyjne menu, życzyłbym sobie też, by gra oferowała nieco więcej wyzwań do wykonania, ale nie zmienia to faktu, że bawiłem się naprawdę świetnie. Zupełnie się przy tym tego nie spodziewałem, bo raczej stronię od gier sieciowych, a tymczasem wsiąknąłem w wykreowany przez twórców świat i przepysznie bawiłem się, rywalizując z innymi drużynami o przetrwanie. Szczerze żałuję zatem, że już za kilka tygodni Apex Legends Mobile bezpowrotnie odejdzie w niebyt.