Persona 5 Royal jest produkcją, w którą ogromnie chciałem zagrać. Wieść o tym, jak to dobra gra odbijała się między ludźmi już od momentu jej pierwotnej wersji na PS3. Od tego czasu ja sam w końcu odważyłem się sięgnąć po tę serię. O tym mogliście czytać na Pograne już rok wcześniej. Jak Persona 4 Golden podbiła moje serce, jest tekstem o moim pierwszym podejściu do cyklu. Teraz z bagażem nie tylko doświadczeń, ale i oczekiwań, postanowiłem w końcu zanurzyć się w najnowszej odsłonie tej 25-letniej serii. Obiecywano mi wiele. Mówiono mi o tym, że wszystko jest większe i lepsze niż to, co mogła dostarczyć mi już wyraźnie nadgryziona zębem czasu „czwórka”.
Czym jest Persona 5 Royal?
Słowem wstępu pozwolę sobie przybliżyć, czym ta cała Persona jest. Odpowiedź na to nie jest taka prosta ze względu połączeń gatunkowych. Gry z tej serii biorą na warsztat społeczną dynamikę, a dokładnie dualizm jednostek, z których taka grupa się składa. Ta podwójna wizja każdej z osób jest kręgosłupem również opisywanej tutaj gry. W Personie 5 Royal pogodzenie się ze sobą i zerwanie tej społecznej maski jest kluczem do obudzenia w sobie tytułowych Person. Są to odbicia dusz użytkowników. Od tego momentu podstawa rozgrywki przybiera formę zaawansowanej wersji gry w kamień, papier, nożyce. Obudzone duchy podobnie do Pokemonów mają swoje słabości i silne strony. Żonglowanie nimi i łączenie mocnych aspektów każdej z Person to część zabawy. Jeden z filarów rozgrywki, to właśnie walka i pokonywanie coraz bardziej wymyślnych dungeonów na zasadach znanych z JRPGów.
Drugim filarem (i w mojej opinii nawet ważniejszym) jest codzienne życie ucznia. W grze śledzimy losy licealisty, który przeprowadził się na rok do nowego miejsca. Związku z tym poznajemy nowych znajomych, bierzemy udział w szkolnych dramatach i szukamy balansu między hedonizmem a obowiązkami. Specjalnie wspomniałem o tym później, abyście dali sobie szansę przynajmniej zainteresować się tytułem. Fabuła gra tu pierwsze skrzypce i łatwo przywołać tu gatunek Visual Novel. Niejednokrotnie nasza zabawa skupia się na poznawaniu mniejszych historii każdej z postaci. Niech nie zmyli Was fakt, że te dwa filary nie są ze sobą połączone. To właśnie relacje, jakie tworzymy, wpływają na siłę Person, a dzięki ich odpowiedniej sile możemy popchnąć historię do przodu.
Fabularna karuzela wrażeń
Po spokojnej czwórce, zapraszającej mnie do małego miasteczka nie byłem przygotowany na skalę Persony 5. Gra rozpoczyna się od zaawansowanego elementu fabularnego. Poznajemy głównego bohatera podczas nieudanej ucieczki przed policją. Po tym Hitchcockowskim trzęsieniu ziemi Persona 5 Royal powoli przedstawia sposób, w jaki do tego wszystkiego doszło. Choć gra traktuje o zbiórce licealistów, nie ucieka od poważnych tematów. Wspomnę, że pierwsze godziny gry skupiają się na nauczycielu WF-u, który znęca się i molestuje swoje uczennice i uczniów. Dalej poznajemy kolejne odstające od społeczeństwa przypadki. Nie znajdziemy w grze wybielania takich wizerunków, ale dowiemy się, co takiego może skłonić osobę do takich działań.
Odpowiedzią na zło są Złodzieje Serc. Jakby ta nazwa nie brzmi idiotycznie, to właśnie pod takim przydomkiem świat poznaje naszą grupę bohaterów. Ci za cel obierają sobie korektę zepsutych i skorumpowanych dorosłych. W równoległym świecie, w którym emocje przybierają kształty, każda taka jednostka ma swój pałac. Jego podstawą jest skarb, który był pierwszym krokiem do zmiany człowieka. Dlatego ograbienie takiego pałacu zmienia jego właściciela w osobę czującą potrzebę odżałowania swoich czynów. To jest jedynie punkt wyjścia intryg, przez które nieraz musiałem złapać się za głowę. Opowieść balansuje cały czas między lekką szkolną historią a tematami poważnymi. Co najważniejsze Persona robi to ze smakiem. Pozwala na to w dużej części antropomorfizacja emocji. Przerysowanie pewnych aspektów łatwiej pozwala skupić się na całokształcie. Niuanse, choć występują, to nie odwracają uwagi.
Persona 5 Royal i szkolna codzienność
Jak wspomniałem wyżej, śledzimy losy protagonisty, który trafia na rok do nowego środowiska. Ten przedział czasowy nie jest tu bez znaczenia. Seria przyzwyczaiła już graczy do swojego kalendarzowego trybu. Niemniej pierwsze spotkanie z tym może być zaskakujące. Otóż wielkie zło wiszące nad wszystkim nie poczeka jak w reszcie gier, aż zbierzemy wszystkie kwiatki. W Personie trzeba nauczyć się organizować czas. Nie jest to na szczęście wieczna walka z limitem czasowym, a raczej planowanie działań. W trakcie dnia możemy zrobić ograniczoną ilość rzeczy.
Manewrowanie między obowiązkami i przyjemnościami to jedna z płaszczyzn zabawy. Po szkole decydujemy czy lepiej iść do pracy, spotkać się ze znajomymi, czy może znaleźć chwilę na łowienie ryb. Wieczorem również wypada zdecydować co robić, szczególnie że pogoda może wpłynąć na skupienie bohatera. W przełomowym momencie fabularnym dostajemy jednak termin. Bohater ma kilka tygodni, aby rozprawić się z taką skrzywioną jednostką. Od gracza zależy, kiedy to zrobi i jak wykorzysta ten czas na przygotowania. Termin ten jednak jest ostateczny. Niedotrzymanie go zmusi nas do wczytania wcześniejszego momenty gry.
Social Linki to dusza Persony
Spotkania z rówieśnikami kształtują nasze Persony, więc odrobina uwagi przyda się Social Linkom. Jest to system, który pokazuje nasze przywiązanie do innej osoby. Im częściej się spotykamy, tym wyższy mamy poziom znajomości. To pozwala nam nie tylko na późniejsze ulepszanie duchów, ale też daje pasywne umiejętności. Dobry przyjaciel otrzepie nas z negatywnego stanu w walce, kilka uśmiechów do pani doktor załatwi zniżkę na przedmioty leczące, a maślane spojrzenia z koleżanką mogą przeobrazić się w osłonięcie przed atakiem.
Jest to rzecz bardzo dobrze znana fanom cyklu. Nie znaczy to, że spotykamy się dla nagrody. Choć nie ukrywam, że bardziej przywiązałem się do postaci z części czwartej, z pewnością skłamałbym, mówiąc, że bohaterowie w Persone 5 Royal nie są interesujący. Z wielką ochotą śledziłem ich przemianę i nie raz złapałem się na ocenieniu kogoś po pozorach. Gra skupia się na samoakceptacji. Poznamy osoby, które muszą odkryć, że nie muszą iść zaplanowaną odgórnie dla nich ścieżką, że mogą stać się inspiracją, której im brakowało w dzieciństwie, a to tylko pojedyncze przykłady.
Więcej, lepiej, ale…
Jak pisałem wyżej Persona 5 Royal, to pod każdym względem więcej i lepiej w odniesieniu do poprzedników serii. Gracz ma możliwość zwiedzania wachlarza różnorodnych miejsc. Do tego stopnia, że nawet po skończeniu gry nie jestem pewien czy odblokowałem je wszystkie. Naturalnie aspekt graficzny również przerasta poprzedni gry cyklu. Nie znaczy to, że jest ona przepiękna. Mimo że stylizowana to wyraźnie niedzisiejsza. Wszystko to dlatego, że pierwotnie Persona 5 ukazała się na PS3. Nowsza edycja została delikatnie poprawiona, ale daleko jej nawet do tego, do czego przyzwyczaiła nas siódma generacja. Gra mimo tego ma swój urok i nie mogę powiedzieć, że to jakkolwiek przeszkadza w jej odbiorze.
Moje doświadczenia z czwartą odsłoną, dają mi poczucie rozrostu fabuły. Nie mam na myśli jedynie jej długości, ale też skali całości. Wszystkie problemy przedstawiane w Peronie 5 Royal są duże, a do tego każdy kolejny przeskakuje poprzednika. Może to jest wina oczekiwań, ale miałem wrażenie, że ścieżka obserwowanych bohaterów, która przykuwa uwagę nie tylko polityków, ale i opinii społecznej całego kraju przestaje być „wiarygodna”. Reasumując, przedmiejski klimat całości w poprzedniku bardziej ze mną rezonował.
Persona 5 a Persona 5 Royal
Jeśli nigdy nie spróbowało się serii łatwo czuć się skołowanym jej cyklem wydawniczym. Co to za dziwny dopisek Royal? Skoro pierwotnie gra wyszła na PS3 to, czy jest to zwykły remaster? Pierwotne gry serii ukazują się tak, jak jakbyśmy się tego spodziewali — Persona i numer odsłony. Później jednak po cyfrze stawiany jest dopisek, oddzielający grę od wydania podstawowego. W związku z tym poprawia ono kilka nierówności, ale co ważniejsze rozwija historię, a czasem i dodaje postaci. Tak właśnie jest w Personie 5 Royal. Pierwotnie gra zamyka się w dwóch semestrach szkolnych. Royal dodaje do historii dodatkowy epizod, który z udziałem kilku nowych postaci, spina ze sobą wszystko. Oryginał oczywiście można ograć, lecz łatwo odczuć unoszące się jeszcze pytania bez odpowiedzi.
Tutaj dobrze jest postawić ostrzeżenie. Takie, którego mi brakowało. Zawartość Royal nie odblokowuje się po prostu po zakończeniu podstawki. Aby do niej dotrzeć, potrzebne jest stworzenie relacji z postaciami dodanych w nowej wersji. Coś, co będzie oczywiste, dla starych fanów jest jednocześnie tym, co można przegapić, nie grając w pierwowzór. W rezultacie tego ja niestety obawiając się spoilerów, nie szukałem takich informacji, przez co zmuszony jestem przechodzić grę drugi raz. Warto zaznaczyć, że mimo, iż bardzo Persona 5 Royal mi się podoba, to kolejnych 150 godzin mogę dla niej nie znaleźć. Nowa zawartość nie jest w żaden sposób dodatkowo oznaczona. Gra co prawda sugeruje, że może powinienem się spotkać z kimś, ale w żaden sposób nie ostrzega, że zabierze graczowi zawartość, po którą sięgał. Jednak kupowałem Royal z założeniem, że tą dodatkową fabułę poznam. Niestety to czeka mnie za kilka lat, gdy zdecyduję się na powtórną przygodę.
Persona to muzyka!
Krótki akapit chciałbym poświęcić jeszcze utworom muzycznym. Seria od ostatnich trzech odsłon stara się powiązać konkretny gatunek muzyczny z kolejnymi częściami. Przy okazji Persony 3 był to rap, „czwórka” stawiała na utwory pop, a ostatnia odsłona zanurza się w głębokich kawałkach jazzowych. Te towarzyszą grającemu od prozaicznych przejażdżek metrem, aż do najcięższych walk. Kawałki z tej serii znam nawet mimo nie zagrania w konkretnie odsłony, a to dzięki wielokrotnie zapętlonym OST na Spotify. Nie mogę doczekać się tego, co w tej kwestii Atlus przygotuje w przyszłości.
Grało mi się wyśmienicie!
Jak łatwo się domyślić jestem oczarowany tą grą. Mimo tego całego czasu chciałbym więcej. Najgorsze jest to, że literek już dużo, a ja jeszcze nie wspomniałem o cudnym i kreatywnym projekcie pałaców, łączeniu ze sobą Person, mini gierkach i pakiecie wiedzy związanym z kawą i curry. Trudno zmieścić tak wielopoziomową grę w kilka akapitów, ale mogę mieć tylko nadzieję, że zachęceni sami odkryjecie, to czego ja tu nie zmieściłem. Mimo mojego gorzkiego zakończenia gry, brak dostępu do Royal nie przysłonił mi tych cudnych godzin. Persona 5 Royal nie zrobiła na mnie tak ogromnego wrażenia, jak poprzednia część, mimo że przerasta ją pod prawie każdym względem. Mogę jedynie powiedzieć, że wszystkie głosy o tym, jak niesamowita jest to seria, nie są przesadzone. Nawet jeśli wydaje Wam się, że to nie Wasz typ to warto dać jej szansę, bo fabuła ta zostanie z Wami na o wiele dłużej, niż sądzicie.