Dziś na gry sportowe patrzy się z pewnym przymrużeniem oka. Jasne, mają masę swoich amatorów, a ich jakość momentami może wywołać złudzenie obserwowania faktycznego meczu, ale mimo wszystko hasło „sportówka” dość często używane jest pejoratywnie. Przyzwyczailiśmy się w końcu, że kolejne Fify, NBA czy UFC to w zasadzie te same gry, tyle tylko, że z aktualnymi składami.
Pięćdziesiąt lat temu nie było to jednak równie oczywiste, a sam rozwój gier sportowych w tamtych latach jest całkiem interesujący. Nawet w ramach tej samej dyscypliny, co gra, to inna.
Ekstremalnie proste założenia
RealSports Volleyball może nie było pierwszą próbą przeniesienia siatkówki na ekrany telewizorów (tą był Rebound z 1974 roku), ale jest to jedna z tych produkcji, które, pomimo pionierskiego statusu, zestarzały się z gracją i nawet dzisiaj potrafią sprawić sporo frajdy, zarówno wyjadaczom, jak i niedzielnym graczom. Jej założenia są ekstremalnie proste. Dżojstikiem poruszamy dwoma ludzikami na swojej połowie boiska, a przyciskiem serwujemy lub odbijamy piłkę. Wygrywa ten gracz (grać można zarówno z drugą osobą, jak i z komputerem), który jako pierwszy zdobędzie 15 punktów.
Walka z kontrolerem
Wrogiem, jak to zazwyczaj przy grach na Atari 2600 bywa, jest niestety kontroler, który skutecznie utrudnia precyzyjne i szybkie poruszanie się po boisku. Wymaga to nieco czasu, by się przyzwyczaić, ale kiedy już okiełznamy niesforny dżojstik, frajda z odbijania piłki jest zaskakująco duża. Warto przy tym zaznaczyć, że najlepiej gra się z żywym graczem, który będzie miał podobne problemy ze sterowaniem, co my. Jednak nawet rywalizacja z komputerem daje radę.
Można pomylić z prawdziwością
Zaskakująco dobrze wypada również warstwa techniczna. RealSports Volleyball prezentuje się naprawdę ślicznie jak na możliwości Atari 2600. Zawodnicy faktycznie przypominają ludzi, piłka rzuca cień na boisku, a w tle zobaczyć można oświetlające boisko słońce. Po ograniu Adventure, Combata i Dodge ‘Em, RealSports Volleyball wydaje się niemalże fotorealistyczne. Uszu nie katuje też dźwięk. Nie jest jakoś specjalnie przyjemny, ale buczenie i piski nie wgryzają się w mózg tak, jak w innych produkcjach z tamtego okresu.
Realizm na miarę Atari
Zaskoczony jestem nieziemsko, bo gdy zobaczyłem tytuł RealSports Volleyball wśród gier dołączanych do Atari 2600+, stwierdziłem, że to znowu jakaś głupia „sportówka”, na którą szkoda mi będzie czasu. Paradoksalnie jest to jeden z tytułów, z którym przy Atari bawiłem się najlepiej. Jasne, to czysty arcade i pod wieloma względami bardzo archaiczna produkcja, ale nawet dzisiaj potrafi sprawić radość.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!