Zapowiedź NieR Replicant była dla mnie czymś niespodziewanym. Po sukcesie Automaty wydawało mi się, że prędzej dostaniemy nową odsłonę serii niż ulepszoną wersję z czasów PS3 oraz Xboxa 360. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo się cieszę, że znalazły się pieniądze na taki projekt. Po prostu była to miła niespodzianka, szczególnie że oryginał na konsoli Sony przeszedłem w zeszłym roku. Łatwo było mi wejść do tego świata i dostrzec, co uległo zmianie. NieR stał się jeszcze lepszy niż kiedykolwiek, choć wiem, że nie każdy da mu szansę i jest to trochę smutne.
NieR Replicant, NieR Gestalt i NieR
Z tymi nazwami było trochę zamieszania. W Japonii ukazały się dwie wersje NieRa, Replicant oraz Gestalt. Jedyną znaczącą różnicą między nimi byli protagoniści. W pierwszej kontrolujemy młodego chłopaka, który musi pomóc swojej siostrze o imieniu Yonah. Natomiast w drugiej bohaterem jest starszy mężczyzna i ojciec szukający lekarstwa dla swojej córki — która również nazywała się Yonah. Reszta świata otrzymała tylko jednego NieRa i tak naprawdę był to Gestalt. Nowa ulepszona gra bazuje jednak na Replicantcie.
Trochę to zawiłe, ale przynajmniej teraz wiecie, jak to było z oryginałem. Tym samym, któremu zaraz po premierze nie dałem prawdziwej szansy. Odrzuciła mnie oprawa, wszystko wydawało mi się takie miałkie, bez polotu, rodem z czasów PlayStation 2. Kiedy człowiek miał kontakt z serią Uncharted, oczarowany oprawą God of War III czy Final Fantasy XIII, to jednak miał swoje oczekiwania. Ten gracz był skończonym idiotą, ale wtedy tego nie wiedział, zrozumiał swój błąd dopiero w 2020 roku, zaraz po ukończeniu Automaty.
Remake, remaster czy jeszcze coś innego?
Nowy Replicant może jawić się zarówno jako remaster, jak i remake. Od strony wizualnej zmieniono prawie wszystko, usprawnień doczekał się również system walki, a pewne poprawki dotknęły także innych elementów. Mimo to NieR jest gdzieś między tymi dwoma określeniami. To coś więcej niż remaster, ale trochę mu jednak brakuje do tego, aby określać go, jako remake. Dlatego też ojciec serii, Yoko Taro, woli posługiwać się stwierdzeniem „ulepszona wersja”.
Idealnie oddaje to, czym jest Replicant. Wierny oryginałowi został usprawniony na wielu polach, ale to nadal tytuł z czasów PlayStation 3 oraz Xboxa 360, co niestety nie wszystkim przypadnie do gustu. Nie brakuje tutaj monotonnych momentów, niewidzialnych ścian, pewnych dłużyzn i z pozoru mało ciekawych misji pobocznych. W moich oczach ten tytuł albo się kocha, albo nienawidzi. Jeżeli ktoś złapie bakcyla, to nawet małe rzeczy okażą się interesujące i chwytające na serce. Ktoś inny jednak może grę ukończyć, ale nie przeżyje już tego samego.
NieR Replicant to smutna gra, która mocno uderza w uczucia
Z omawianą produkcją jest jeden problem, wszystko, co związane z fabułą, ma dość duże znaczenie. Mógłbym napisać o śmierci, katastrofie, stracie ważnych postaci, historiach NPC i w ogóle, ale wydaje mi się, że cokolwiek sensownego bym tu nie napisał, to będzie to spoiler. Gra już na początku uderza w mocne nuty, tylko po to, aby potem bardzo zwolnić tempo. Wszystko jednak się ze sobą łączy i jeżeli graliście w NieR Automata, to również wiecie, że na jednym przejściu zabawa się nie kończy.
Replicanta wręcz trzeba ukończyć kilka razy, ale każde kolejne podejście zmienia coś istotnego, jednocześnie będąc krótszym od poprzedniego. W bardzo dużym uproszczeniu główny bohater ma za zadanie uratować swoją siostrę przed śmiertelną chorobą. Droga ku temu jest trudna, niebezpieczna i pełna cierpienia. Choć człowiek już dawno po 30-stce, to i tak nie raz uronił łezkę. NieR wie, jak wzbudzić różne emocje u odbiorcy i to jest jego siłą.
Archaizmy, fetch questy i świat sprzed dwóch generacji
Nie będę ukrywał, NieR Replicant ma swoje wady i przez nie część osób — podobnie jak ja kiedyś, nie da tej grze prawdziwej szansy. Część lokacji jest pusta i mało atrakcyjna, walki, choć bardzo przyjemne, a teraz jeszcze widowiskowe oraz dynamiczne, są w dużej mierze proste. Starcia z bossami to zupełnie inna bajka, tutaj nie mogę się do niczego przyczepić. Każde z nich mocno zapada w pamięć. Jeżeli graliście w Automatę, to rozgrywka wyda się Wam znajoma, będzie trochę mniej rozbudowana, ale nadal zdobywamy poziomy, mamy spory arsenał broni, a także różnych czarów.
Uwielbiam, jak gra bawi się perspektywą. Kamera głównie jest za plecami bohatera, ale w danych momentach całość przypomina Bloodstained, produkcje z rzutem izometrycznym, a nawet rodem ze starego GTA, mamy widok z lotu ptaka. Widać, że twórcy bawili się konwencją, aby ich dzieło się wyróżniało. Nie udało się to w czasach oryginału, ale później świat docenił ich starania.
Wiele questów pobocznych to nic innego, jak przynieś, zanieś i pozamiataj. Jednak, jeżeli poświęcicie im więcej uwagi i macie podobną wrażliwość do mojej, to z ochotą wykonacie wszystkie z nich. Chodzi o to, że często związane z nimi są małe historie, które chwytają za serce. Mnie mocno uderzyło zadanie z panią w latarni, a także mężczyzny, którego piesek nie wrócił. Takich scenariuszy jest więcej, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie będą dla Was tak samo emocjonalne.
Natomiast to, co dzieje się w wątku głównym, ma większe szanse Was zainteresować. Miejcie jednak na uwadze, że po przejściu gry z pewnością będziecie mieli więcej pytań niż odpowiedzi. Żeby wszystko pojąć, trzeba poznać większy kawałek układanki, którego pierwsze fragmenty są w serii Drakengard. Polecam całą serię Droga do Automaty autorstwa JapSpam, który świetnie wyjaśnia lore NieRa, jak i marki z nią związanej.
Dlaczego warto zagrać w NieR Replicant?
Poruszyłem kilka kwestii dotyczących tej gry, ale domyślam się, że potrzebujecie konkretnych argumentów, czemu mielibyściem dać jej szansę. Jeżeli liczy się dla Was naprawdę dobra historia, ciekawie napisanie postacie, przyjemny system walki z elementami RPG, wręcz obłędna ścieżka dźwiękowa i przyjemna oprawa wizualna, to bierzcie w ciemno. Warto przymknąć oko na pewne archaizmy, nie skupiać się na szukaniu wad, ani tego, czemu NieR jest uznawany za kultowy tytuł. Podejdźcie do niego z otwartą głową, bez oczekiwań z kosmosu. Dajcie się porwać przygodzie, a jeżeli nieobowiązkowe misje będą Was męczyć, to pomińcie je i tyle.
Dziś nie wyobrażam sobie, abym nie znał wątku Emila i Kaine. To są takie persony ze świata gier, których losy naprawdę zapadają w pamięć. Nie patrzcie na strój tej drugiej, też nie wiem, czemu ma taki ubiór, ale to w żaden sposób nie ujmuje, jak kapitalna to postać. No i gwiazda NieRa, Grimoire Weiss, uwielbiam tego skurczybyka, który zawsze musi skomentować daną sytuację. Kto by pomyślał, że magiczna latająca książka może być tak wygadana?
Jeżeli nie dziś, to może jutro?
Nie wiem, czy udało mi się kogoś z Was przekonać do zakupu. Mocno jednak liczę, że tak. Wiem, że świetnych gier nie brakuje, więc nie kupujcie NieRa na siłę. Możecie poczekać, nie powinno dojść już do sytuacji, gdzie gra stanieje do 15zł, a potem wróci do 200zł, jak to było na PS3. Replicant nie ucieknie, ale szkoda by było, gdybyście chociaż nie spróbowali. Przymknijcie oko na pewne stare rozwiązania i niektóre elementy, a zakochacie się, jak ja.
Ja popełniłem błąd 10 lat temu, potem strasznie żałowałem, że podszedłem do tej gry w zły sposób. Plus jest taki, że Replicant wyszedł na większość platform, więc sprzęt nikogo już nie ograniczy. Grałem w wersję na PC, która miała trochę problemów, ale patche zrobiły swoje. Nie jest to Automata, gdzie było znaczenie gorzej na Steamie. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy planujecie sprawdzić dzieło Yoko Taro i jego zespołu?
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Gdzie kupić?