Redfall – recenzja (XSX). Dracula się w trumnie przewraca

Redfall - grafika główna Game Update 2

Najgorsza gra! Fail roku! Xbox się skończył! Arkane też! Phil Spencer się poddał! Gwóźdź do trumny Microsoftu! PlayStation wygrało! Wszystko przez Game Passa! Game Pass niszczy rynek gier! Podobne hasła można było słyszeć przez ostatni tydzień ze wszystkich stron w Internetu. Szczerze? Jestem niesamowicie wręcz zaskoczony, że Redfall wzbudził tak duże kontrowersje, że wszyscy, jak może się wydawać, wieszczą teraz nadciągający koniec Microsoftu. Nie ma co, najnowsza produkcja Arkane Austin musi być zatem horrendalnym kupsztalem. Pytanie tylko: czy faktycznie tak jest, czy może to wyłącznie masowa histeria?

Far Cry z kooperacją

Cóż, nie ma co ukrywać, Redfall zdecydowanie nie jest dobrą grą. To produkcja z masą problemów, które sięgają zdecydowanie głębiej, niż sam stan techniczny gry. Przede wszystkim nie mogę pozbyć się wrażenia, że sami twórcy przez cały okres produkcyjny nie mogli zdecydować się, czym ich najnowszy tytuł ma w zasadzie być. Jasne, Redfall reklamowano nam jako kooperacyjną strzelankę, w której jako jedni z nielicznych ocalałych po „krwawej” apokalipsie staniemy do walki o przetrwanie przeciwko pladze krwiożerczych wampirów. Taki trochę Left 4 Dead z krwiopijcami w roli głównej, mogłoby się wydawać.

Redfall - killer
Ten typ tylko wygląda strasznie.

Jeżeli podejdziecie do Redfall właśnie z takim nastawieniem, niechybnie się zawiedziecie. To bowiem gra, której zdecydowanie bliżej do Far Cry’a z dorzuconą na siłę kooperacją, aniżeli produkcji zaprojektowanej z nią jako rdzeniem. Na pierwszy rzut może się wydawać, że plotę jakieś wierutne bzdury, bo przecież Redfall zapewnia wszystko, czego od gry kooperacyjnej spodziewać się należy. Cztery klasy postaci o różnorodnych umiejętnościach, drzewka rozwoju z nastawionymi na grę zespołową skillami, a także tę… no… możliwość grania z maksymalnie trzema znajomymi? Gra stworzona z myślą o kooperacji, jak w mordę strzelił!

Psikus polega na tym, że grając w Redfall nie potrzeba zbyt wiele czasu, by zacząć dostrzegać rozchodzące się szwy, niszczące swoją obecnością ułudę kooperacyjnej przygody. Śmiem twierdzić, że cała gra została początkowo projektowana z myślą o doświadczeniu dla jednego gracza, a dopiero potem, kiedy zorientowano się, że efekt końcowy nie jest zbyt zadowalający, postanowiono rozpruć pacjenta i zaszyć w nim cały ten co-op. Bo w końcu wszystko w kooperacji jest lepsze, prawda? Żeby nie było, nie mam zielonego pojęcia, jak było naprawdę. To tylko moja teoria, do której coraz bardziej przekonywałem się z każdą minutą gry.

Redfall - wampiry
Światło UV pozwala na szybką petryfikację krwiopijców.

Świat ze zmarnowanym potencjałem

Zacznijmy od struktury fabularnej, skoro już o nią zahaczyliśmy kilka akapitów temu. Redfall nieudolnie stara się połączyć dwa światy – klasycznych dla Arkane gier z ociekającym gęstym klimatem światem i intrygującą fabułą oraz standardowych produkcji kooperacyjnych, w której opowieść ma nie wchodzić w drogę wspólnej zabawie. Efekt końcowy jest mocno rozczarowujący, bo czuć, że miasteczko Redfall i rozgrywające się w nim wydarzenia nie tylko miały olbrzymi potencjał, ale też sami twórcy starali się w pełni go wykorzystać. W trakcie 10-15-godzinnej kampanii poznawać będziemy źródło plagi wampirów, przy okazji dosłownie zagłębiając się w historię i traumy stojących za nią bohaterów. Wraz ze sporą liczbą rozwijających świat tekstowych znajdziek (niestety często dość bezsensownych, jak wezwania do zapłaty mandatu) mogłoby to stworzyć uniwersum na miarę tego z Dishonored.

Problem w tym, że większość zadań, które przyjdzie nam wykonać, to proste misje kurierskie (znajdź, przynieś, zanieś, ewentualnie zabij), rozgrywające się ponadto w absolutnie nieciekawych miejscówkach. Zdarzają się perełki, w których zamiast mordować i nosić przedmioty możemy przez kilka chwil pozwiedzać lokacje i nieśpiesznie poznawać losy ich mieszkańców. To właśnie przy nich bawiłem się najlepiej, ale to właśnie też one sprawiły, że zacząłem kwestionować sensowność kooperacji. W końcu misja, w której nie robimy nic innego poza słuchaniem dialogu kilku „duchów” (działa to na zasadzie ech z The Division 2) niezbyt pasuje do wspólnej rozgrywki, kiedy to fabuła schodzi na dalszy plan, ustępując miejsca podśmiechujkom z rzeczy wszelakich.

Redfall - echo
Tak niestety wygląda lwia część wstawek fabularnych.

Nocny kurier

Zresztą nawet grając w pojedynkę nietrudno się wyłączyć, bo sposób prezentacji opowieści w Redfall woła o pomstę do Nieba. Naprawdę miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie o jakieś piętnaście lat, kiedy to statyczne (za wyłączeniem ruchu kamery) przerywniki filmowe i dialogi prowadzone z nieruchawymi kukłami nikogo nie dziwiły. Zapomnieć nie można też o zadaniach pobocznych, które zazwyczaj mają w sobie tyle polotu, co zwroty akcji w „Klanie” (aczkolwiek ta akcja z meteorytem była całkiem-całkiem) i sprowadzają się do jeszcze większej ilości zabawy w kuriera. Naprawdę nie rozumiem, po co poświęcono tyle sił w zaprojektowanie intrygującego świata, by koniec końców kompletnie go nie wykorzystać…

Wystarczyłoby przecież pokazać graczowi wampira i powiedzieć, że jest zły, by gracz zajął się radosnym szatkowaniem wąpierza przez następnych kilka do kilkunastu godzin. Tak było w końcu w kooperacyjnym Left 4 Dead, prawda? Prawda, ale Left 4 Dead broniło się naprawdę miodnym strzelaniem i przemyślaną rozgrywką, czego o Redfall powiedzieć niestety nie można. To bowiem mocno średnia produkcja, przy której wprawdzie nie bawiłem się źle, ale też skłamałbym, mówiąc, że pada podnosiłem z niewiadomo jaką radością. Ot, taki stosunkowo bezbolesny zabijacz czasu, kiedy akurat nie wiemy, co ze sobą zrobić.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top