Walka z Backlogiem: The Elder Scrolls Online: Blackwood (PS5). Kraina nijakości

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
Blackwood - grafika główna

Spodziewałem się, że prędzej czy później dotrę do momentu, w którym kolejne rozszerzenie The Elder Scrolls Online zacznę odbierać, jako nieziemsko wręcz wtórne. W przypadku Blackwood nie jest to jednak, jak mi się przynajmniej wydaje, spowodowane kilkudziesięcioma wbitymi już w ESO godzinami, ale raczej faktem, że rozszerzenie to nie ma zbyt wiele do zaoferowania dla osób, które przez Tamriel podróżują od dłuższego czasu.

Przyjaciół poznaje się w biedzie

W zasadzie jedyną sensowną nowością okazał się system kompanów, dzięki któremu poza pasywnymi zwierzątkami, podczas przygód mogą teraz towarzyszyć nam bohaterowie niezależni, aktywnie wspomagający nas w walce. Dodatkowo każdy z nich posiada swoją własną linię fabularną, więc nie są to wyłącznie bezpłciowi wojownicy, ale postaci, z którymi faktycznie można nawiązać jakąkolwiek relację. Możliwych do zrekrutowania kompanów poznać możemy przy tym wyłącznie w Blackwood (oraz w krainach z dodatków High Isle i Necrom).

Blackwood - polany
Blackwood nie jest brzydkie, ale brak mu tego czegoś.

To w zasadzie jedyny sensowny powód, by miejsce to odwiedzić. Blackwood okazuje się niestety jedną z najmniej interesujących lokacji w całym The Elder Scrolls Online. To w zasadzie przepastna równina, której polany poprzetykane są bagnami i sporadycznymi wzniesieniami. Nawet dwóm głównym miastom – Gideon i Leyawiin – daleko jest do przepychu metropolii Summerset czy bogactwa Elsweyr. Pewny powiew świeżości stanowią wprawdzie krótkie wizyty w Oblivionie (zarówno fabularnie, jak i w trakcie światowych eventów, odwiedzanych przez specjalne portale), ale są to liniowe lokacje, w niczym nieprzypominające choćby Apocryphy z Necroma.

Zaprzepaszczone Ambicje

Do tej pory tym, co najmocniej przyciągało mnie do The Elder Scrolls Online i kolejnych dodatków do niego, była fabuła. I jasne, przy takim zatrzęsieniu rozszerzeń, którego doczekało się ESO, trudno jest o niewystąpienie w pewnym momencie zmęczenia materiału. O ile jednak dotychczas wtórny okazywał się motyw przewodni – zazwyczaj spiskujące daedry – to zawsze sama historia bawiła zwrotami akcji i ciekawie napisanymi bohaterami. Blackwood niestety wypada pod tym względem mocno średnio, a jedyną godną zapamiętania bohaterką kampanii jest towarzysząca nam w przygody Eveli Sharp-Arrow. Reszta, na czele z głównym złym, okazuje się wręcz wyjątkowo zapominalna.

Blackwood - obraz
Pieska też proszę namalować. Bez pieska obraz się nie liczy.

Szkoda to wielka, bo historia sama w sobie miała całkiem niemały potencjał. Ofiarami morderstw padają kolejni wysoko postawieni urzędnicy Leyawiin, co – jak się niedługo później okazuje – ma związek z legendą o czterech Ambicjach. Czym są te ambicje i dlaczego ich wpadnięcie w niepowołane ręce może skończyć się katastrofą? Nie zdradzę, bo to dość interesujący wątek, który choć na moment rozpalił we mnie nadzieję, że czeka mnie naprawdę ciekawa opowieść. Twórcy podeszli jednak próbowali upchnąć w krótkim rozszerzeniu zbyt wiele i zwyczajnie zmarnowali drzemiący w Ambicjach potencjał, idąc momentami na zbyt duże skróty i niedostatecznie uwypuklając związane z tematem postaci.

Praca na boku

Lepiej wypadają na szczęście wątki poboczne, których ponownie jest tutaj cała masa. Historia konsekwencji nieszczęśliwego mezaliansu czy dość absurdalna przygoda z niekończącymi się klonami pewnego służącego stanowiły miłą odskocznię od nijakiego wątku głównego. Zwłaszcza ta druga okazała się interesującą ze względu na fakt, że poświęcony jej dungeon wymusza zaliczenie kilku łamigłówek – bardzo prościutkich, lecz stanowiły one powiew świeżego powietrza. Standardowo nie mogło też zabraknąć nowego rajdu dla 12 osób (Rockgrove), a także czterech nowych mitycznych przedmiotów oraz tej samej liczby antyków do odnalezienia, rozszerzających wprowadzoną w Greymoor mechanikę archeologii.

Blackwood - daedra

Kraina nijakości

To jednak odrobinę za mało, bym mógł Blackwood zarekomendować z czystym sercem. To wybitnie wręcz miałkie rozszerzenie, które nie wprowadza do zabawy praktycznie nic sensownego. Owszem, możliwość rekrutowania towarzyszy jest świetnym pomysłem, ale z perspektywy czasu zdecydowanie lepiej zainwestować, chociażby w Necroma, w którym ta mechanika również jest dostępna, a przy okazji opowiada on zdecydowanie ciekawszą historię i oferuje znacznie bardziej interesujące wizualnie lokacje. ZeniMax Online Studios nie przyłożyło się ani do fabuły, ani do projektu tytułowej krainy, przez co Blackwood nie wytrzymuje niestety próby czasu. To rozszerzenie wyłącznie dla tych, którzy w The Elder Scrolls Online zobaczyli już absolutnie wszystko i wciąż jest im mało.

Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, to koniecznie sprawdźcie recenzję The Elder Scrolls Online: Blackwood w TrójKast #049 – Bigos z kotem ft. Yohokaru.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top