Rozpoczęły się przygotowania do wyruszenia na Złotą Ścieżkę. Do premiery rozszerzenia dodatku Gold Road pozostały jeszcze dwa miesiące, ale niecierpliwi już teraz mogą ruszyć do boju w stanowiącym jego prolog dodatku Scions of Ithelia. Warto przy tym nadmienić, że gracze solo będą raczej zawiedzeni, bo jego zawartość dedykowana jest przede wszystkim tym, którzy preferują rozgrywkę drużynową. Niby nie powinno to dziwić, bo mowa przecież o DLC do produkcji MMO, ale The Elder Scrolls Online jest w swoim gatunku dość wyjątkowym przypadkiem.
Lochy i bajery
Kosztujące około 60 złotych (1500 koron) Scions of Ithelia bynajmniej nie powala swoją zawartością. Jest to w zasadzie zestaw dwóch nowych dungeonów – Oathsworn Pit i Bedlam Veil. Do nich samych przejdziemy sobie za momencik, bo nie są to wszystkie nowości. Kolekcjonerów ucieszą chociażby nowe zestawy strojów – po trzy na każdy raid – a także nowe śluby Nieustraszonych (Undaunted pledges). Jeżeli natomiast ze swojej sakiewki wysupłacie ponad stówę (3500 koron), to w nagrodę dostaniecie nowego wierzchowca w postaci Ashborne Sabre Cat (taki kocurek pomalowany w czerwone pasy, nawet ładny) i zwierzątko Ashborne Echalette (charakterystyczny dla Wrothgaru stworek, również z czerwonymi paskami), a także pięć zwojów doświadczenia.
W kupie siła
Same dungeony, choć jest ich mało, wypadają całkiem sensownie. Teoretycznie da się je przejść samemu, ale nie radziłbym, o ile nie jesteście mocno wylevelowanymi kozakami. Ja nie jestem, więc prędko dostałem w czapę od pierwszego przeciwnika i pobiegłem szukać internetowych przyjaciół, oferując swoje usługi jako healer. W grupie jest już zdecydowanie łatwiej, ale i tak każdy musi skupić się na swojej roli, bo bossowie potrafią szybciutko zmieść co bardziej nierozgarnięte drużyny. Zaprojektowano ich całkiem sensownie i różnorodnie (wliczając w to areny). Zawalczymy bowiem nie tylko z gigantycznymi golemami, ale również między innymi z dziwacznym modliszkopodobnym stworzeniem, przyzywającymi swoich popleczników czy elfickim łucznikiem, wymagającym podzielenia swojej uwagi na niego oraz towarzyszącego mu wilka.
Coś tam, coś tam, kultyści
Oba raidy niby połączono fabularną nicią, ale jest ona na tyle cienka, że wręcz nieistniejąca. Ot, bóg klątw Malacath nakazuje nam pomóc w obronie swojego wymiaru w Oblivionie. Nic, o czym pisano by pieśni. Każdy dungeon to oczywiście osobna, choć posiadająca otwarte zakończenie opowieść. Oathsworn Pit, położony w zamieszkałym przez orków Wrothgarze, wysyła nas, byśmy wymierzyli karę elfom, które sprzeciwiły się Malacathowi i dokonały przejęcia jego dawnego poligonu. W Bedlam Veil, który znajdziemy w regionie The Reach, trafiamy natomiast do obliviońskiego wymiaru Maelstorm, aby obronić skarby należącego do Fa-Nuit-Hen skarbca przed zakusami kultystów.
O ile fabularnie nie jest to nic nazbyt intrygującego, a większość graczy pewnie i tak będzie chciała jak najszybciej dobiec do finalnych bossów, o tyle już same dungeony wypadają całkiem nieźle. Moim faworytem bez dwóch zdań pozostaje pełne portali i imponujące wizualnie Bedlam Veil, w którym dodatkowo umieszczono kilka pobocznych zagadek, których rozwiązanie nagradza graczy bonusowym sprzętem. Oathsworn Pit również oferuje dodatkowe zadania w postaci Lodge Leader’s Trials, ale już sama lokacja okazuje się dużo bardziej zachowawcza, składając się głównie z pokrytych śniegiem ruin i kamiennych korytarzy.
Kosztowna wyprawa
Nie da się ukryć, że Scions of Ithelia stanowi rozszerzenie w zasadzie wyłącznie dla największych fanów The Elder Scrolls Online. Poszukujący fabularnych przygód w regionach Tamriel będą zawiedzeni znikomą ilością fabuły. Jednak jeżeli to nie jest dla Was przeszkoda, to powinniście się bawić naprawdę dobrze, tłukąc bossów i wykonując wyzwania, by skompletować wszystkie wprowadzone w rozszerzeniu przedmioty kolekcjonerskie. Niezbyt przekonuje mnie jednak cena, bo niby zaliczenie wszystkiego, co Scions of Ithelia zajmie Wam trochę czasu, ale jednak większość z tego to drobnica bądź powtarzalne zadania. W moim odczuciu jest to trochę za mało, by wysupłać na ten dodatek 60 zł, więc jeżeli chcielibyście go sprawdzić, to rozważyłbym subskrypcję ESO Plus.
Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, to koniecznie sprawdźcie recenzję The Elder Scrolls Online: Scions of Ithelia w TrójKast #064 – Tessa!.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.