Niby z miejsca można by było spisać dodatek Shadows of the Hist do The Elder Scrolls Online na straty, bo jego głównymi bohaterami są Argonianie (a kto by tam się chciał z jaszczurkami w błocku taplać), ale straciłoby się wówczas okazję do sprawdzenia dwóch naprawdę fajnie zaprojektowanych lochów. Rozszerzenie to stanowi bowiem pierwszy wydany do ESO „dungeon pack” i przyznać muszę, że ZeniMax przy swoim lochowym debiucie mocno trzyma fason.
Malutki łącznik
Warto w tym miejscu odnotować, że Shadows of the Hist to przy okazji otwarcie do dłuższej linii fabularnej „Daedric War”, która na dobre rozgorzała w stanowczo większym dodatku Morrowind. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce oba powiązane z instancjami questy stanowią niepowiązane z wydarzenia z Vvardenfell opowieści, a jedynym łącznikiem jest kawałek dialogu z jedną z postaci. Omijając Shadows of the Hist, nie stracicie zatem zbyt wiele w fabularnym aspekcie, ale zdecydowanie warto się pokusić, bo oba lochy oferują niezgorsze wyzwanie i kilka całkiem przyjemnych widoczków.
Ruiny Mazattun
Jeżeli łakniecie przede wszystkim tych ostatnich, to zacząć powinniście od Ruins of Mazattun – malowniczych ruin starożytnego argoniańskiego miasta, w których zniewoleni przez plemię Xil-Xath mieszkańcy okolicznych wiosek zmuszani są do pracy nad jego rekonstrukcją. Lokacja jest absolutnie przepiękna, choć jej labiryntowy układ nie zawsze ma sens (stąd alternatywna nazwa – Puzzle City). W instancji czekać będzie na Was czterech bossów i o ile dwóch pierwszy nie wybija się jakoś specjalnie, to już Xal-Nur the Slaver i rządząca plemieniem Tree-Minder Na-Kesh wypadają świetnie, nie tylko wymuszając szybkie adaptowanie się do sytuacji na arenie (zalewanie jej kwasem, wysysające energię totemy), ale też zapewnia piękne widoki, którymi nacieszyć można się, gdy już opadnie bitewny kurz. Jedynym problemem jest tak naprawdę zagadka z zamkniętymi w klatkach Argonianami, która jest na tyle mało intuicyjna, że nadal nie wiem, jak udało się ją nam rozwiązać.
Kolebka Cieni
Cradle of Shadows stanowi już bardziej standardowy loch, za który służy dawny imperialny fort, przejęty teraz przez ugrupowanie Silken Ring, zrzeszające asasynów-dezerterów z Mrocznego Bractwa, Morag Tong i argoniańskiego Shadowscales. Gdyby tego było mało, to grupa ta obrała sobie za cel mordowanie informatorów swoich byłych pracodawców. Cel jest zatem prosty – ukrócić zarówno ten proceder, jak i żywoty go dokonujących. To właśnie to zadanie nawiązuje do wojny daedr, więc fabularne świry zdecydowanie powinny zacząć właśnie od Cradle of Shadows.
Sama instancja nie jest natomiast jakoś przesadnie zachwycająca pod względem wizualnym. Ot, ciemne jaskinie przerzedzane niekiedy opuszczonymi komnatami, w dodatku pełne pająków. Tym, co wyróżnia Cradle of Shadows, jest natomiast mechanika ciemności, która spowija graczy, spowalniając ich ruchy i powoli wysysając z nich życie. Jest to jednak bardziej niewygoda, aniżeli faktyczne utrudnienie, ale warto poruszać się od jednej oświetlającej dalszą drogę latarni do kolejny, czasami chwytając podręczny kaganek, by uniknąć nieprzyjemności.
Również walki z bossami (tych jest aż pięć) korzystają z tej mechaniki, choć same potyczki są w większości raczej mało skomplikowane. Wyjątkiem jest jedynie finałowe starcie z Velidreth, który nie tylko jest całkiem wymagający, ale też co jakiś czas teleportuje graczy z dala od areny, zmuszając ich do przejścia „ścieżki zdrowia”, by na nią wrócić. Trzeba uważać, bo niekiedy może w ten sposób rozdzielić całą grupę, stwarzając tym samym jeszcze większe zagrożenie dla powodzenia misji.
Jaszczurcza moda
W nagrodę za nasze trudy otrzymujemy możliwość skompletowania pięciu zestawów uzbrojenia – plemienne Heem-Jas’ Retribution, Aspect of Mazzatun i Amber Plams dla Ruins of Mazzatun oraz bardziej imperialne Hands of Mephala i Gossamer dla Cradle of Shadows. Kompletować warto, bo każdy zestaw zapewnia miłe bonusy, jak chociażby potężna regeneracja życia i many po otrzymaniu obrażeń w przypadku Heem-Jas’ Retribution. Zaliczenie instancji na wyższym poziomie trudności zaowocuje dodatkowo nowymi skórami (dosłownie) dla postaci. Można zatem wyglądać jak oblany żywicą biedak lub ktoś właśnie odarty ze skóry. Pierwsze wejście do któregokolwiek lochu odblokuje ponadto nową, heroiczną osobowość, czyli zestaw animacji dla bohatera. Raczej nijaki, dodam.
Pośród jaszczurek
Zawartości – jak to w przypadku „dungeon packów” bywa – nie ma zatem w Shadows of the Hist zbyt wiele, ale jej jakość skutecznie rekompensuje krótki czas trwania. Ten, swoją drogą, również wypada całkiem nieźle. Poszczególne lochy wydają się nieco dłuższe niż w Harrowstorm czy Scions of Ithelia, choć wciąż mowa tu raczej o godzinie-półtorej przy jednorazowym przejściu. Oczywiście skompletowanie wszystkich zestawów uzbrojenia, odblokowanie skórek i zaliczenie nowych achievementów skutecznie wydłuży czas gry spokojnie do kilkunastu godzin, ale nawet i bez robienia tego wszystkie Shadows of the Hist warte jest sprawdzenia.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.