Tinykin – recenzja (PC). Mały może więcej

Tinykin logo

Ostatnio zauważyłem pewną tendencję, że dużo lepiej ogrywa mi się mniejsze tytuły. Produkcje indie czy gry ze średnim budżetem prezentują się ciekawiej od wydmuszek segmentu AAA. Tinykin od studia Splashteam to idealny przykład, że świetnym pomysłem na rozgrywkę z unikalnym stylem graficznym.

Tinykin - screen 1

Kosmiczna przygoda

Wcielamy się w Milo, kosmicznego przybysza, który przybywa na ziemię w celu poznania swoich korzeni. Tam okazuje się, że nasz bohater zmniejszył się do rozmiarów mrówki, a wszyscy ludzi zaginęli bez śladu. Naszym zadaniem będzie oczywiście wydostać się z tej pułapki, a pomogą nam w tym tajemnicze stwory — tytułowe Tinykin.

Zarysowany świat, różne owady, które stworzyły swoje plemiona czy nawet projekty poziomów (park rozrywki z pokoju dziecięcego) są tutaj fantastyczne. Wszystko to buduje doskonałą otoczkę, przywodzącą na myśl Toy Story czy serię Pikmin. Trochę szkoda, że fabuła jest tutaj zepchnięta na boczny tor. Pod koniec opowieści dostajemy więcej pytań niż faktycznych odpowiedzi.

Chce się odkrywać i obcować z tym światem, niestety nie dane nam będzie poznać jego dokładnej historii. Jak to się stało, że owady przejęły władze? Skąd pochodzą Tinykin? Na większość pytań, nie dostaniemy odpowiedzi. Jedyna nadzieja w dość otwartym zakończeniu i ewentualnej kontynuacji.

Tinykin - screen 2

Ja i moja armia

Podczas rozgrywki przemieszczamy kolejne pomieszczenia domu i zbieramy części do maszyny, która ma nam pomóc w powrocie do statku. Całość ma otwartą strukturę i jeśli miałbym powiedzieć czym jest Tinykin. To powiedziałbym, że jest to pomieszanie platformówki, gry logicznej i eksploracji.

Schemat rozgrywki jest bardzo prosty. Trafiamy do pomieszczenia i musimy wykonać zadanie, aby otrzymać część do maszyny. W realizacji misji pomagają nam tytułowe stworki. Dzielą się one na kilka rodzajów. Jedne są niezwykle silne i będą dla nas przenosić ciężkie przedmioty, inne będą tworzyć drabinę, a jeszcze inne będą służyły jako bomby do niszczenia przeszkód. Od siebie dodam, że pomocnicy są szalenie sympatyczne.

Tinykin - screen 3

Poziom trudności został tutaj dobrze wyważony i będzie stanowił wyzwanie zarówno dla młodszych, jak i starszych graczy. Tym bardziej że nie uświadczymy tutaj walki, a wszystkie napotkane postaci są do nas pokojowo nastawione.

Eksplorowanie i rozwiązywanie kolejnych problemów, które stawia nam gra to czysta przyjemność. Twórcy każdy taki pokój wypełnili dodatkowymi zadaniami i przedmiotami do zebrania. Skakanie po platformach jest przyjemne i daje masę frajdy.

Tinykin - screen 4

Świat z kreskówki

Grafika to miks 2D oraz 3D. Środowisko jest tutaj trójwymiarowe, ale postaci już są przedstawione w formie rysunków. Uwielbiam oprawę tego tytułu, jest unikalna i pełna ciekawych projektów. Pomimo że poziomy mogłoby wyglądać nieco lepiej, to całość broni się pomysłowym i designem lat 90. Jest prosto, kolorowo i czytelnie. A animowane przerywniki filmowe dodają tutaj świetnego klimatu.

Tak samo jest z muzyką, jest ona przyjemna, mało agresywna. Wpisująca się w styl i klimat Tinykin. Mi od razu skojarzyła się z porannymi kreskówkami, które za moich czasów leciały w telewizji. Gdzie muzyka stanowiła wstęp do przygody.

Tinykin - screen 5

Nie wszystko takie doskonałe

Niestety, ale nie wszystko jest tutaj takie idealne. Tytuł można ukończyć w około 5-6 godzin. W zależności jak bardzo będziecie się skupiać na wykonywaniu dodatkowych zadań i zbieraniu przedmiotów. Nie jest to zły wynik, ale całość pozostawia po sobie niedosyt. Zwłaszcza jeśli dorzucimy do tego mało satysfakcjonujące zakończenie, które niejako urywa historię w połowie.

Szkoda, że tytuł nie otrzymał polskiej lokalizacji. O ile starszy gracz poradzi sobie, tak młodszy może mieć problem ze zrozumieniem fabuły czy zadań, które przyjdzie mu wykonać.

Podsumowanie

To świetna, choć w moim odczuciu nieco krótka przygoda. Świetnie połączony miks takich gier jak Pikmin czy SuperMario. Rozkazywanie tytułowym stworkom daje masę frajdy, a sama rozgrywka jest przyjemna. Pozycja dla nieco młodszych, jak i starszych graczy. A wszystko to w dość unikalnej oprawie graficznej.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie tinyBuild.

Gameplay

YouTube player
Avatar photo
Jakub, człowiek, dla którego nigdy nie ma problemu. Próbował już w życiu wszystkiego: aktorstwa, żonglowania, gotowania, pisanie to jego najnowsza pasja, w której ma nadzieje się spełnić. Gra od kiedy pamięta, na początku na komputerze, później głównie na konsolach. Fan nietuzinkowych produkcji z kraju kwitnącej wiśni. Uwielbia wszelkiej maści komiksy o superbohaterach. Zawsze powtarza, że nie liczy klatek woli po prostu grać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top