Gatunek Looter Shooter najczęściej kojarzony jest z tytułami typu live service. A co jeżeli ktoś próbuje oderwać tę łatkę i zamiast tego zrobić porządną grę? Tylko bez całej tej otoczki ciągłego dodawania nowych zawartości i mikrotransakcji. Polski deweloper, People Can Fly postanowił odpowiedzieć na to pytanie, tworząc Outriders. Gra co prawda ma się ukazać dopiero 1 kwietnia, ale już 25 lutego zostało udostępnione dość przepastne demo. Pozwoliło ono szerokiej rzeszy graczy zanurzyć się w świat gry i przetestować to, co też twórcy dla nich zgotowali na powierzchni planety Enoch.
Outriders Story Mode
Większość gier live service spycha fabułę na drugi tor, powodując braki w budowaniu świata. Aby je nadrobić, często trzeba przeczytać niezliczone kodeksy, księgi bądź wsłuchiwać się w długie wiadomości głosowe. Wielu graczy decyduje się nie zagłębiać w takie szczegóły. W takich tytułach kampania służyć ma jednemu celowi. Ma przedstawić mechaniki, którymi dana produkcja się rządzi i doprowadzić nas do „end-game’u”. W Outriders twórcy obrali inną strategię.
Mamy tu normalną historię z tytułowym Outriderem w roli głównej. Zarys jest prosty. Ludzkość jak zwykle doprowadziła Ziemię do ruiny i musi szukać sobie nowego domu. Padło na planetę Enoch. Po wykreowaniu swojego wirtualnego awatara jesteśmy od razu rzuceni na jej powierzchnię. Naszym zadaniem jest upewnienie się, że żadne niebezpieczeństwa nie czyhają na ludzi czekających na orbicie w ogromnej stacji kosmicznej. Oczywiście misja kończy się niepowodzeniem i nasz bohater zostaje zamrożony na kilkadziesiąt lat. Po brutalnym przebudzeniu szybko orientuje się, że dolina, w której misja miała miejsce, jest nękana przez wojnę pomiędzy dwoma frakcjami. Jak mówiłem nic nadzwyczajnego.
Wszędzie przerwyniki
Kampania jest wypełniona filmikami, które wyskakują dosłownie co chwilę. Przechodzisz do nowego pomieszczenia — scenka. Otwierasz jakieś drzwi — scenka. Idziesz do toalety — scenka. Gra pozwala też na konwersacje z NPCami. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby każdej takiej rozmowie również towarzyszyła cut-scenka i to jeszcze w dodatku z cały czas trzęsącą się kamerą. Mam wrażenie, że twórcy naoglądali się za dużo filmów Michaela Baya.
Niestety historia nie porywa tak bardzo, jakbym tego oczekiwał. Jest tu kilka ciekawych wątków, ale całość poprowadzona jest jak słaby film akcji klasy B. Tutaj każdy jest „złodupcem” z głębokim głosem i najchętniej powystrzelałby wszystkich dookoła, zanim zada jakieś pytanie. Na szczęście trafiła się jedna czy dwie postacie, które są nieco bardziej złożone. Co sprawia, że można je polubić.
Shooter and Skill Mode
W Outriders mamy do dyspozycji dwa sposoby na pozbywanie się przeciwników. Pierwszy to standardowe strzelanie, które jest zaimplementowane poprawnie, ale daleko mu na przykład do The Division 2, o Destiny nie wspominając. Umiejętności natomiast to już zupełnie co innego. Mamy dostępne 4 bardzo zróżnicowane klasy. Devastator, który potrafi pokryć swoje ciało kamieniem i przyjąć na klatę pokaźną ilość pocisków. Technomancer posługujący się gadżetami takimi jak wieżyczki czy granaty. Pyromancer, który za pomocą ognia potrafi wysadzać wrogów w powietrze. No i chyba moja ulubiona klasa — Trikster, który spowalnia oponentów.
W demie dostępne były jedynie 4 początkowe umiejętności każdej z klas, ale to w zupełności wystarczyło, żebym zatracił się w przemielaniu hord adwersarzy. O ile gra sama w sobie nie wygląda najpiękniej, to twórcy postarali się, żeby zdolności dawały radę i według mnie udało im się to w 110 procentach. Jedyne co nie robi takiego pozytywnego wrażenie to walka wręcz. Brakuje tu pompy, a cios z wyskoku przesłania praktycznie cały ekran i przez kilka sekund nie do końca wiadomo, co się dzieje. Nadmienię tylko jeszcze, że w produkcji dostępne są legendarne pukawki, które też potrafią mieć ciekawe efekty dodatkowe. Udało mi się na przykład dostać strzelbę, która po trafieniu wroga powodował jego lewitację. Jego panika — bezcenna.
Chowanie się w Outriders
Nie wiem, kto pomyślał, że wprowadzenie tu systemu osłon to dobry pomysł. Nie działa on najlepiej i przyznam szczerze, że przez pierwsze kilkadziesiąt minut trochę bluzgałem, gdy postać po raz n-ty nie chciała odkleić się od ściany. Brakuje tu również możliwości płynnego przechodzenia po rogach osłon, co jest bardzo nieintuicyjne i działa na niekorzyść gry. Na szczęście szybko zdałem sobie sprawę, że używanie tego całego „chowania się, jest zbędne. Dużo lepiej i bardziej widowiskowo jest wpaść w grupkę przeciwników, radośnie rozgniatając ich na miazgę.
Można się ukrywać, ale tylko w ostateczności. Po co więc te wszystkie barykady? A no po to, żeby wrogowie mogli się skryć przed naszymi umiejętnościami. Gdyby nie to, to spokojnie można wdeptać większość standardowych przeciwników w ziemię. Skoro już mowa o oponentach, to udało mi się poznać kilka rodzajów. Szkoda tylko, że ich wygląd zlewa się ze sobą i czasem trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby odróżnić jeden typ od drugiego. Nawet adwersarze, którzy władają podobnymi mocami co my, nie wyróżniają się zbytnio z tłumu. Przekłada się to na negatywny odbiór podczas zabawy.
Loot Mode
O nagrodach można by pisać długo, bo dostaje się je w zasadzie za wszystko. Wypadają ze skrzynek. Wrogowie po pokonaniu też potrafią co nieco po sobie zostawić. Za misje główne, poboczne czy za wykonywanie licznych wyzwań, również coś otrzymamy. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że loot ma znaczenie od samego początku. Większość looter shooterow ciska w nas toną badziewia i dopiero w end-gamie opłaca się skupiać na zbieraniu odpowiedniego sprzętu. W Outriders już pierwsze przedmioty potrafią zabłysnąć jakimś modyfikatorami, które znacząco wpływają na nasze umiejętności.
Z tego, co udało mi się dowiedzieć, każdy z nich można wyciągnąć ze zbroi bądź broni i włożyć do innej części naszego ekwipunku. Ta funkcja nie była niestety dostępna w demie. Do tych wszystkich wyborów dochodzi jeszcze drzewo profitów oddzielne dla każdej z klas. Dzięki zdobywanym punktom możemy jeszcze bardziej dopakować naszego protagonistę. W wersji demonstracyjnej nie można było w tę opcję zainwestować więcej niż kilka punktów, ale potencjał jest ogromny.
Solo vs Co-Op Mode
W Outriders można grać solo oraz w co-opie do 3 graczy. O ile gra samemu jest naprawdę w porządku i dostarcza sporo zabawy, tak dobitnie widać, że People Can Fly przy tworzeniu tego tytułu myślało o graniu w drużynie. Sposób, w jaki umiejętności potrafią się zgrywać, jest naprawdę niesamowity. Trickter wpada w grupkę antagonistów, spowalniając ich ruchy, Pyromancer odpala płomienie, wszystko wybucha, kończyny odrywają się od ciała, głowy strzelają jak korki od szampana. Jatka na całego. Nie da się tego opisać słowami. To po prostu trzeba zobaczyć. Bardzo jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało, kiedy gracze dojdą do najlepszych możliwych synergii. Największą bolączką grania w drużynie jest niestety okropna optymalizacja kodu sieciowego.
Performance Mode
No i to nas sprowadza do największego problemu Outriders. Cierpi ona na to samo, co ostatnio nęka większość dużych tytułów. Mnóstwo gliczy, bugów i niedoróbek. Wszechobecne problemy z dźwiękiem podczas filmików bardzo psują klimat i potrafią brutalnie wyrwać ze świata gry. Wersja na PC potrafi mieć ogromne spadki klatek. Wielu ludzi grających na konsolach raportuje, że gra zawiesza ich sprzęt i tylko restart pomaga w rozwiązaniu problemu. Ja tytuł ogrywałem na najnowszej konsoli Sony i nie spotkałem się z aż tak drastycznymi sprawami, ale nie obyło się bez pomniejszych wpadek.
Próbowałem też przetestować opcję szukania drużyny, ale najwyraźniej nie działa to jeszcze poprawnie, bo gra nie była w stanie znaleźć dla mnie kompanów. Udało mi się jednak pograć ze znajomymi i niestety był to dramat. Lagi, opóźnienia przy używaniu umiejętności czy teleportujący się wrogowie towarzyszyły nam praktycznie przez całą 2-godzinną sesję. Zostaliśmy też kilka razy rozłączeni i musieliśmy ponownie zakładać drużynę. Obawiam się, że strona techniczna nie zostanie poprawiona wystarczająco przez ten krótki czas, który pozostał do premiery.
Graficznie też nie jest najlepiej. Po obecnych produkcjach spodziewałbym się czegoś lepszego. Tymczasem gra wygląda niewiele lepiej niż Mass Effect 3, który swoją premierę miał prawie 10 lat temu. Do tego wszędzie jest szaro, buro i ponuro. Mam nadzieję, że pełna wersja dostarczy nam trochę więcej przyjemnych widoków.
End Game
Podsumowując – pomimo wszystkich niedociągnięć grając w demo, bawiłem się naprawdę dobrze. Potrzebowałem co prawda kilku godzin, żeby docenić, to co ta próbka gry ma do zaoferowania. Nie do końca satysfakcjonujące strzelanie, Outriders nadrabia fajnie stworzonymi umiejętnościami i zróżnicowanymi klasami. Jedyne czego się obawiam to to, że techniczne babole zjedzą ten tytuł na dzień dobry. Trzymam kciuki za People Can Fly. Może uda im się naprawić te wszystkie niedoróbki, bo tytuł ma według mnie naprawdę spory potencjał. Rozumiem, dlaczego wielu graczy uważa, że tytuł ten jest skazany na porażkę, ale ja widzę w nim dobrze rozłożone fundamenty. Nad konstrukcją trzeba jeszcze trochę popracować.
Outriders ukaże się na PC, PS4, PS5, XONE, XSX/S oraz Google Stadia już 1 Kwietnia. Oby twórcy nie zażartowali sobie z nas i doprowadzili grę do porządku. Czego sobie i Wam życzę.