Jeżeli idzie o drogie hobby, spotkałem się już z trudniejszymi w utrzymaniu, niż granie w gry wideo. Fakt, kupno sprzętu to jest spory wydatek niezależnie od tego, jak podejść do tematu. Na dzień dobry mamy dylemat w postaci wyboru urządzenia do grania. Komputery, które poradzą sobie z najnowszymi tytułami, kosztują przynajmniej kilka tysięcy złotych. Może kusić kupno jednej z konsol, których ceny są już dużo bardziej przystępne, ale to wciąż całkiem spore pieniądze. Nic więc dziwnego, że gracze szukają oszczędności gdzie się da. A najłatwiej oszczędzać jest właśnie na grach.
Pricebug – najlepsza z okazji?
Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie niedawna sytuacja ze sklepem Microsoft i nieziemsko niską ceną za kompletne wydanie Forza Horizon 4 i 5 ze wszystkimi DLC. Normalnie ten zestaw kosztuje grubo ponad 800 zł, w promocjach można go kupić za trzy i pół stówki. A tutaj niespodzianka, bo kupując przez szwedzki sklep, można było gry dostać za… trzy i pół złotego.
Miałem nie lada dylemat, czy skorzystać z tej okazji. Było dla mnie oczywiste, że to zwykły błąd i niemożliwe, by dwie części jednej ze sztandarowych serii Microsoftu, z których druga gra ledwie skończyła rok, były rozdawane praktycznie za darmo. Mimo wszystko pokusa była zbyt silna. Tłumaczyłem sobie, że mój syn, który uwielbia Forzę, będzie zachwycony dodatkami inspirowanymi Hot Wheels i LEGO. Nie ma się jednak co usprawiedliwiać, liczą się fakty.
Ostatecznie okazało się, że podobnie do mnie zrobiło tysiące graczy. Sęk w tym, że niektórzy z nich poszli na całość i pokupowali dziesiątki, jeśli nie setki kopii. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, że zrobili to w celu późniejszej ich odsprzedaży. W obliczu takiej skali Microsoft oddał kupującym pieniądze i zabrał gry. Najwyraźniej straty okazały się dość dotkliwe. W przeszłości zdarzało mi się spotykać sytuacje, gdzie przez pomyłkę wystawiono gry za śmiesznie niskie pieniądze, ale bardzo rzadko widziałem, żeby sklep potem anulował wszystkie transakcje. Wtedy właśnie moje wcześniejsze wątpliwości przybrały jeszcze mocniej na sile.
Drugie życie z drugiej ręki
Bardzo sporadycznie kupuję gry w okolicy premiery w pełnej cenie. W zasadzie to od ostatniego takiego zakupu minęły już ponad dwa lata. I choć jestem zwolennikiem cyfrowych kopii gier, zwłaszcza odkąd w laptopie nie posiadam napędu, ze względu na oszczędności w przypadku konsoli często kupowałem używane gry w pudełkach. Przy takiej okazji dobry znajomy zwrócił mi kiedyś uwagę, że on tego nie lubi praktykować. Zapytany o powód, powiedział, że w ten sposób nie wspiera się twórców i, kurcze, trudno nie przyznać mu tutaj racji.
Ta wymiana zdań nieco zabarwiła moje podejście do kupowania gier i pogłębiła dylemat. Zacząłem częściej zastanawiać się nad tym, w jaki sposób warto dokonywać zakupów. Wydawałoby się, że odpowiedź jest tutaj banalnie prosta, kupować w od oficjalnych źródeł, możliwie w pełnej cenie. Niestety, jeszcze pozostaje jedna bardzo ważna kwestia zależności. To, co jest dobre dla branży, niekoniecznie jest dobre dla mojego portfela. Więc jak tutaj decydować?
Moralność Pani Cebulskiej
Moralność to cholernie skomplikowana kwestia. Całe swoje życie staram się postępować moralnie. Problem w tym, że z czasem moje poglądy na wiele spraw się zmieniły, co też wpłynęło na moje postrzeganie moralności. To, nad czym kiedyś bym się nawet nie wahał, teraz wzbudza we mnie wątpliwości, a coś, co kiedyś traktowałem jako naiwne, teraz wydaje mi się słuszne. I jak z tego wybrnąć?
Weźmy na przykład ten dylemat między branżą a portfelem. Kupując grę za pełną cenę wspieram twórców, co w teorii zapewnia ich dalsze działanie i kolejne produkcje, które powstaną dzięki nim w przyszłości. Wątpię jednak, aby jedna sprzedana kopia czyniła różnicę między sukcesem albo porażką tytułu. Co więcej, za równowartość tej pełnej ceny na promocji pewnie kupiłbym dwie-trzy inne gry. A przecież wydawnictwa dobrowolnie zgadzają się na obniżki cen, więc to nie jest tak, że robię to wbrew ich interesom, prawda?
Od kilku lat furorę na rynku robią abonamenty. Kupując Game Passa za 4 zł (a nawet i niech będzie, że w pełnej cenie 55 zł za miesiąc) mam dostęp do kilkuset gier. W taki sposób nie wspieram bezpośrednio twórców gier. Oni już dostali pieniądze, a to, co my płacimy, idzie tylko i wyłącznie do portfela korporacji. Oczywiście, gdyby gracze zrezygnowali całkowicie z abonamentów, to wielcy tego świata przestaliby je oferować, co z kolei odbiłoby się znowu na twórcach.
Cebulowy dylemat
Dobrze, a co z takimi grami pudełkowymi, ale używanymi? Ode mnie twórcy nie dostają ani grosza. No, chyba że gra oferuje jakieś zakupy wewnątrz produkcji, albo ma dodatkowo płatne DLC. Jednak nie ma co się oszukiwać, niewiele było w moim przypadku takich sytuacji, żebym coś dodatkowo dokupił. A takie błędy w cenie jak w przypadku zestawów Forza Horizon z dodatkami? Nie ma tutaj nawet co spekulować, czy jakieś zyski z takiej sprzedaży trafiłyby do twórców. A co w przypadku takim jak Wolfenstein 2: The New Colossus i premiery w Empiku? To sklep popełnił błąd, twórcy gry dostali pieniądze, Empik musiał pokryć koszty pomyłki, gdy kupujący płacili 1.5 zł za nowiutką grę. Czy to taka sama sytuacja, czy jednak zupełnie inna?
Wielkie hity mają jednak ogromną szansę nie tylko się zwrócić, ale także i zarobić grube miliony. Tylko twórcy – graficy, programiści, testerzy i cała masa innych ludzi – z reguły nie dostają pieniędzy zależnie od liczby sprzedanych kopii. Jasne, mogą dostać jakiś jednorazowy bonus zależny od sprzedaży czy wyniku gry, ale znając realia świata myślę, że można spokojnie założyć, iż cała ta nadwyżka idzie do wielkich korporacji, do prezesów, nie do artystów. A to, czy poczują się oni zobowiązani do kontynuowania finansowania tworzenia gier, zależy w zasadzie od ich widzimisię. Pokładamy więc w nich swoje zaufanie, że w przyszłości powstaną kolejne produkcje. Czy wobec tego kupowanie gier w obniżonej cenie lub używanej kopii powinno wzbudzać poczucie winy?
Kluczowe wątpliwości
Nieco inna sprawa jest z kupnem kluczy czy to przez serwisy takie jak Allegro, czy też rasowe kluczykarnie, których jest pełno w internecie. Z mojego punktu widzenia takie zakupy zawsze są szkodliwe, choć może nie zawsze możemy to dostrzec od razu. Kupowanie z innych rejonów (z którym Microsoft ostatnio zaczął walczyć) to rozwiązanie na pograniczu legalności. Bo o ile samo korzystanie z VPN-a, które często jest wymagane do aktywacji produktu, jest całkowicie legalne, tak w większości świata granie w tytuł z innego regionu już nie jest. Równie dobrze można po prostu założyć opaskę na oko, posadzić sobie na ramieniu papugę i zakrzyknąć “yarr”. To też jakoś rozwiąże ten dylemat.
Często legalność kluczy sprzedawanych przez różne serwisy podawano w wątpliwość. Jasne, kupisz tanio, ale cholera wie, skąd te klucze pochodzą. W przeszłości nie raz okazywało się, że lwia część została kupiona za pomocą skradzionych kart kredytowych. W internecie pełno jest historii użytkowników, którzy po zakupie przekonali się, że ich klucze nie działają. A nawet, jeżeli działają, mogą to być klucze recenzenckie, których sprzedaż również nie jest legalna. Serio, jeżeli już wybieramy jakieś wątpliwe metody, to nie lepiej będzie po prostu zwyczajnie tytuł ukraść? Oszczędzimy sobie przy tym przynajmniej trochę trudu i zachodu. Nie, nie namawiam do kradzieży. Zniechęcam do kupowania kluczy wątpliwego pochodzenia.
Piractwo XXI wieku
Swoją drogą, spotkałem się z wieloma usprawiedliwieniami dla piractwa. Nie stać mnie na pełną cenę. Jak mi się spodoba, to kupię oryginał. Natomiast moim ulubionym wytłumaczeniem było, że okradanie wielkich korporacji jest niemalże moralnym obowiązkiem człowieka. Oczywiście, sam uważam, że jeżeli wystarczająco dobrze się przyjrzeć dowolnej korporacji zawsze znajdzie się masa brudu i zapewne przynajmniej kilka przypadków łamania praw człowieka. Kapitalizm sprzyja w końcu wykorzystywaniu słabych i biednych. Stety lub nie, nie mamy za bardzo wyboru, żyjemy w takim miejscu i w takich czasach. I choć anarchizm może niektórym wydawać się kuszącym wyborem, dla większości z nas nie jest akceptowalnym sposobem, by zażegnać ten dylemat.
Jasne, można okradać wielkie korporacje. Tylko jeżeli korporacja dostanie po tyłku, to ci na szczycie i tak spadną na cztery łapy, w końcu mają znajomości, pozycje i nieskromne majątki. A kto najbardziej na tym wszystkim ucierpi? Pracownicy niższego szczebla. Ci sami, którzy dla nas tworzą gry. Niezbyt to dobry sposób na okazywanie wdzięczności, co? Z drugiej strony, kupując grę, wspieramy te korporacje, a jak pisałem powyżej, jestem przekonany, że każda z nich ma coś na sumieniu. I jak tu znaleźć proste wyjście z sytuacji?
Granie nigdy jeszcze nie było tak tanie
Życie w zgodzie z samym sobą wymaga wiele wysiłku. Kiedy grałem głównie na PC, większość gier kupowałem poprzez serwisy takie jak Humble Bundle. Problem polegał na tym, że wtedy to, co kupowałem, nie do końca zależało ode mnie, było uzależnione od tego, co akurat było dostępne w paczkach. Później był PS Plus. Tam nie dość, że nie było wielu gier, to ich dobór też był losowy. Przy czym warto dodać, że korzystałem z tego abonamentu przed tegorocznymi zmianami. Xbox Game Pass pasuje tutaj najlepiej, biorąc pod uwagę zarówno koszt jak i ofertę. Natomiast nadal nie jest to rozwiązanie idealne, o czym pisałem powyżej.
Najtrudniejszą dla mnie w tym wszystkim kwestią jest to, że każdy z nas jest nieco inny. Wszyscy mamy nieco inne poglądy i spojrzenie na świat, inaczej też traktujemy podobny dylemat. Z jednej strony chciałbym powiedzieć “róbcie tak, a tak nie róbcie”, ale nie mam pewności, że moje poglądy są słuszne. Ba, nie wiem, czy za dekadę będą przypominały choć trochę to, w co wierzę teraz. Zresztą, jeżeli ktoś z Was chce kupować klucze z Argentyny czy Rosji, to czy mam jakikolwiek sposób, by tego Wam zakazać? Mogę pogrozić palcem, powiedzieć, że tego nie pochwalam. Ostateczna decyzja należy jednak do Was. Ja proszę tylko o to, żebyście choć chwilę się nad tym zastanowili. Czy na pewno potrzebujecie kolejnej gry, skoro pełna cena Was przerasta? Może zamiast tego warto nadrobić kupkę wstydu? I czy kupując w alternatywny sposób nikt nie zostanie pokrzywdzony?
Zdjęcia:
- kobieta przy laptopie autorstwa Andrea Piacquadio z Pexels
- pad z grami autorstwa Anthony : ) z Pexels
- cebula autorstwa mali maeder z Pexels
- piratka autorstwa Victoria Akvarel z Pexels
- sędzina autorstwa Ekaterina Bolovtsova z Pexels