Koniec czekania. Xbox Series X trafił w moje ręce i już stoi obok telewizora. Emocji nie brakowało, w końcu to zupełnie nowy sprzęt i ciężko było ukryć swój zachwyt. Rozpoczęła się kolejna generacja, nawet jeżeli tego jeszcze nie widać. Konsola Microsoftu sprawiła, że przyspieszyło mi tętno i pojawił się uśmiech na twarzy. Mimo to ciężko oprzeć się wrażeniu, że coś ją hamuje. Brakuje gier typowo pod rodzinę Series, pewne funkcje nie są jeszcze doskonałe, a pamięć wewnętrzna mogłaby być większa.
Xbox Series X nowym członkiem rodziny
Kiedy paczka już do mnie dotarła, szybko okazało się, że całość jest dość ciężka. Natomiast nowy Xbox wcale taki opasły nie jest, wręcz przeciwnie. Sprzęt był mniejszy oraz lżejszy niż myślałem, po prostu opakowanie, gdzie wszystko wspaniale zabezpieczono, dokłada trochę wagi. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że to najlepiej zapakowane urządzenie ze świata gier. Ciężko by było tam cokolwiek uszkodzić. Jeżeli chodzi o wygląd, to nie ukrywam, podoba mi się. Niby to wszystko dość proste, ale miło się na to patrzy. Pad niewiele różni się od tego z Xbox One. Podobna jakość konstrukcji, dodany przycisk do łapania obrazów z gier, a w danych miejscach pokryty lekko chropowatą, ale bardzo przyjemną fakturą. Pierwsza inicjalizacja była połączona z aktualizacją, ale cały proces trwał krótko. Można było zabrać się już za samo granie.
Przetestowane produkcje:
- Gears Tactics
- Forza Horizon 4
- Hellblade: Senua’s Sacrifice
- Sekiro: Shadows Die Twice
- Final Fantasy XIII
- Final Fantasy XV
Jest dobrze, nawet bardzo, ale czegoś brakuje
Kilka dni przed premierą wykonałem update Xbox One X, więc dashboard Series X nie był dla mnie niczym nowym. Nareszcie interfejs działa jak błyskawica, choć trochę ciężko mi się w nim czasami połapać. Tutaj wolę rozwiązanie z PS4 czy nawet Switcha. Oczywiście, jest lepiej niż kilka lat temu na XO, ale do ideału jeszcze trochę brakuje. Plus jest taki, że menu podręczne jest w pełni wystarczające i tam ciężko się do czegoś przyczepić. Najważniejsze są jednak gry, a tych ogólnie jest naprawdę dużo. Posiadacze Game Pass mają dostęp do ogromnej liczby pozycji, dzięki integracji z EA Play. Sprzęt obsługuje wszystko to, co poprzednia generacja w tym klasyki z X360 i Xbox Classic w ramach wstecznej kompatybilności. Jest w czym wybierać. Brakuje tylko czegoś, co pokaże moc Xbox Series X.
no images were found
Skrócono loadingi, produkcje typu Forza Horizon 4, Final Fantasy XV czy Sekiro błyszczą na nowym sprzęcie, ale żadnej nie nazwiemy tą next-genową. Mocno liczyłem tutaj na Gears Tactics, ale trochę się zawiodłem. Choć wizualnie ładna, to oprócz cut-scenek ciężko ją docenić. Dla kogoś, co świeżo przeszedł czwórkę i Gears 5 wielkiej różnicy niestety nie ma. Cieszę się, że wszystko z poprzedniej konsoli działa i wygląda lepiej, ale to trochę mało. Trzeba tutaj poczekać na tytuł, tworzony od początku pod Series X. W moim przypadku będzie to nadchodzący Black Ops. W tym momencie jeszcze nie czuję tej mocy, która drzemie w młodziutkim sprzęcie.
To dopiero początek
Czy Xbox Series X sprawił, że wyskoczyłem z kapci? Nie. Czy nie mogę się doczekać, aż skończę ten tekst i dorwę się do niego? Jak najbardziej. To ulepszona wersja konsoli, którą naprawdę lubię i wiem, że muszę uzbroić się w cierpliwość. Pozytywów nie brakuje, bo maszynka jest cichutka, szybka i czuć drzemiący w niej potencjał. Funkcja Quick Resume sprawdza się całkiem nieźle, ale nie wszystkie gry ją obsługują. Warto wypatrywać podczas uruchomienia informacji w prawym górnym rogu ekranu, aby mieć pewność, czy w przypadku tej pozycji jest ona dostępna. Pad sprawdza się doskonale i choć nie zmieniono w nim wiele, to ciężko mu cokolwiek zarzucić. To w sumie tyle. Xbox Series X mam raptem trzy dni, więc na prawdziwy test przyjdzie trochę poczekać.
PS. Mój egzemplarz nie ma nałogów od urodzenia i nie pali. Xbox Arka z Twittera też nie pali, ale coś na pewno z nim nie tak.
25 listopada 2020
[…] Sprawdź pierwsze wrażenia z Xbox Series X […]