Dying Light 2 – recenzja (XSX). Taniec z zombie w Villedor

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
Dying Light 2 Xbox Series X

Po wydarzeniach w Harran z pierwszego Dying Light można było wierzyć, że w jakiś sposób udało się zapanować nad sytuacją, nad wirusem. W pewnym sensie tak się stało. Oryginalny wariant okiełznano, ale pojawił się zupełnie nowy. To właśnie ten szczep rozprzestrzenił się po świecie i doprowadził do zagłady. Nie wszyscy przegrali, część nadal walczy, w tym ludzie z Villedor, które jest sercem Dying Light 2.

Kyle Crane poniósł klęskę

Protagonista pierwszej odsłony przeszedł prawdziwe piekło. Musiał mierzyć się z siłami, o których nie śnił w najgorszych koszmarach. Mimo to nie zatrzymał się, szedł dalej i dał z siebie absolutnie wszystko. Ciężko byłoby go obwinić za to, co stało się później. To czego dokonał w Harran, zasługuje na uznanie, ale mimo wielkich czynów nie zrealizował wyznaczonego celu. O ile wewnątrz miasta sytuacja została opanowana i wynaleziono antidotum, tak zmutowany wirus wydostał się i rozprzestrzenił po świecie.

Dying Light 2
Dying Light 1

Ludzkość nie była gotowa na taką katastrofę. Patrzą na ostatnie lata, chyba nigdy nie będziemy gotowi na tego typu zagrożenie. Nic więc dziwnego, że w świecie gry, nie udało się opanować zarazy. Ci, co ocaleli, muszą mierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami. Brakuje surowców, a normalna wymiana lub ich zdobycie nie wchodzą w grę. Jeżeli dane miejsce nie daje sobie rady lokalnie, wtedy sięga po pomoc garstki, która ryzykuje, poruszając się między miastami lub osadami. Zwą ich Pielgrzymami.

Aiden Caldwell, wyrzutek

Chociaż dla świata są jedyną opcją komunikacji i transportu między aglomeracjami, to tak naprawdę nikt ich nie szanuje. Bycie członkiem “frakcji”, której wszyscy nienawidzą, choć tak bardzo jej potrzebują, musi być dobijające. Nic więc dziwnego, że osoby, które nazywają się Pielgrzymami, nie żyją zbyt długo. To wyrzutki, które nie mogą znaleźć swojego miejsca, więc najczęściej są odpowiednikiem kurierów. Dostarczają dane rzeczy z osady do osady, ryzykując przy tym swoim życiem.

Aiden, protagonista Dying Light 2, nieco odbiega od tego schematu. Oczywiście, w pełni poczuł, jak “miło” jest być tym, który zajmuje się tym specyficznym fachem, ale przynajmniej ma jakiś cel w życiu. Przy czym, udało mu się przeżyć już cztery lata, a to już imponujący wynik. Nasz bohater stara się odszukać zaginioną siostrę. Wszelkie poszlaki wiodą do miasta Villedor, jednej z nielicznych dużych osad ludzi, gdzie w jakimś stopniu oni “żyją normalnie”. Po dotarciu na miejsce szybko się jednak okazuje, że poszukiwania nie będą takie proste.

20 lat po wydarzeniach z Dying Light

Pogrążony w chaosie świat stara się wstać z kolan. Jeszcze bardzo daleka droga przed nim, ale nadzieja jeszcze nie umarła. Ludzie nie chcą się poddać, chociaż mają różne pomysły na to, jak powinna wyglądać przyszłość. Dobitnie to widać w Villedor. To właśnie tam kilka frakcji posiada własną wizję i żadna nie planuje pójść na kompromis. Mamy więc Ocalałych, Strażników i Renegatów. Oprócz nich są jeszcze Nocni biegacze, Pielgrzymi oraz Padlinożercy. Największe jednak są pierwsze trzy grupy i to między nimi dochodzi do starć.

Dying Light 2 Xbox

W zależności od naszych decyzji będziemy, którejś z nich pomagać, a innym szkodzić. Nie jest jednak tak, że jedni są tylko dobrzy, a drudzy w pełni źli. Mamy tutaj wiele odcieni szarości i aby poznać je w pełni trzeba będzie przejść grę więcej niż raz. Oczywiście, nie trzeba tego robić, jeżeli od razu poczujecie, że plany i poglądy jednej ze stron Wam odpowiadają. Mimo wszystko, pewne wydarzenia i postaci najlepiej zobaczyć z różnych perspektyw. Pytanie, czy warto to zrobić? Moim zdaniem tak. Nie wszystkie wybory będą miały ogromny wpływ na wydarzenia, ale część z nich mocno zmieni układ sił.

Nie wszystko od razu

Dying Light 2 trochę wolno się rozkręca i odkrywa swój potencjał po dotarciu do drugiego obszaru miasta. Wtedy otwierają się przed nami różne możliwości, aktywności, system szybkiej podróży i wiele więcej. Poczułem to przechodząc dwójkę ponownie. To nie jest tak, że ten pierwszy etap jest jakiś zły, tylko to trochę jak jazda na rowerze z dodatkowymi kółkami. Kiedy jednak zaczniemy zabawę bez nich, nagle wszystko staje się lepsze. Otrzymujemy paralotnię, bardziej zróżnicowane otoczenie, poznajemy najciekawsze postaci i wątki. Jeżeli więc poczujecie, że czegoś brakuje to, nie zrażajcie się. Dobre rzeczy są przed Wami.

Dying Light 2 Xbox Series X

Big, Better and more Badass? Prawie

Kontynuacja to dość naturalna ewolucja pierwszej odsłony. Parkour działa świetnie i sprawia masę frajdy. Rozwój postaci jest prosty do opanowania, a wiele umiejętności, które odblokowywujemy mocno wpływa na rozgrywkę. Z każdym perkiem Aiden staje się coraz lepszy dosłownie we wszystkim i to się czuje. Broń najczęściej będzie nam się w pełni niszczyć. Oczywiście, można dodawać do niej modyfikacje, które przedłużą żywotność, ale kiedy zapełnimy wszystkie miejsca, to o “naprawie” nie będzie już mowy. Plus jest taki, że im lepszy oręż, tym bardziej wytrzymały. Te najwyższej klasy trzeba długo używać, aby przestały być użyteczne.

Zombie

Nie jest to poziom z The Legend of Zelda: Breath of the Wild, gdzie co chwilą broń ulegała rozpadowi. Jeżeli jednak przyzwyczailiście się do konserwacji, jak to było w DL1, to tutaj tego nie ma. Samych narzędzi do zgniatania, cięcia czy podpalania zarażonych jest naprawdę sporo. Możemy je zmieniać na różne sposoby, a przy tym posiłkować się dodatkowymi przedmiotami. Zabrakło jednak klasycznych pistoletów czy karabinów. Gra niby tłumaczy, że nie ma wystarczającej ilości surowców do wytwarzania ich, a w szczególności amunicji, ale patrząc, czego ludzie w Villedor używają, trochę to naciągane.

Dying Light 2 ma w sobie to coś

Dzieło Techlandu nie jest idealne. Ma swoje lepsze i gorsze momenty, ale potrafi zainteresować odbiorcę. Pewne misje: ucieczka przez tunele, pierwszy lot paralotnią, wejście na pewien wieżowiec i wiele innych, mocno zapadają w pamięć. To samo tyczy się napotkanych postaci. Nie wszystkie dialogi trzymają poziom, pewne wątki można było poprowadzić lepiej, a brak większego zróżnicowania wśród przeciwników to lekki krok wstecz, ale gra potrafi sprawić dużo radości. Do tego nie brakuje momentów, gdzie wszystko jest takie, jak być powinno. Zgadza się oprawa, wybrany utwór, cały klimat i wydarzenia. Do tego twórcy cały czas rozwijają grę za sprawą darmowych aktów, aby po przejściu fabuły dało się robić kolejne rzeczy.

Gra Techland

Dying Light 2 dojdzie do miejsca, w którym jest pierwsza odsłona. Tak, ludzie spędzali mnóstwo czasu w jedynce lata po premierze, wszystko za sprawą dodatków i mniejszej darmowej zawartości. W przypadku dwójki wszystko wskazuje na to, że będzie podobnie. Zresztą sam tytuł przeszedłem na PC zaraz po premierze i sprawdzając teraz wersję pod Xbox Series X, czułem mnóstwo mniejszych zmian, które usprawniły zabawę. Najważniejszym była eliminacja różnych krytycznych błędów. Dane umiejętności działają teraz lepiej, sami przeciwnicy zostali trochę zbalansowani, ale tak na plus. Broń jest nieco wytrzymalsza, a pewnych surowców już tak nie brakuje, jak kiedyś. Nadal jednak trzeba szperać po szafkach i koszach na śmieci.

Zombie na Xbox Series X

Omawiana produkcja wypada naprawdę dobrze na najmocniejszej konsoli Microsoftu. Nie jest to tytuł, który wyznacza nowe standardy, ale jak na 2022, to nie ma się czego wstydzić. Do dyspozycji graczy oddano kilka trybów graficznych: Zbalansowany, Jakość, Wydajność i Rozdzielczość. Każdy może więc wybrać taki wariant, który najlepiej mu pasuje. Sam bawiłem się, mając ustawiony ten pierwszy, ponieważ przez większość czasu trzyma 60 klatek na sekundę, a przy tym oferuje rozdzielczość w okolicach 1440p. Jedyny i dość spory minus to screen tearing. Tutaj trzeba sprzętu obsługującego VRR (Variable Refresh Rate), aby to wyeliminować. Jednak sam dość szybko przestałem zwracać na to uwagę. Można jednak zejść do 1080p i 60 FPS-ów, tam problemu nie ma, ale obraz wydaje się lekko rozmazany. 4K prezentuje się najlepiej, ale prędkość animacji jest zredukowana o połowę. W tym przypadku musicie przetestować i wybrać ten tryb, który Wam odpowiada.

Absolutnie nic złego nie jestem w stanie powiedzieć o ścieżce dźwiękowej. Tak jak w jedynce, tak w Dying Light 2 mamy wspaniałą listę utworów, do których chętnie wracam. Można je legalnie znaleźć, chociażby na Spotify. Kiedy trzeba, jest dynamicznie, w innych przypadkach klimatycznie, a gdy atmosfera się zagęszcza, muzyka w pełni wzbogaca to, co widzimy na ekranie. Postawiono tutaj mocno na instrumenty strunowe, co uważam za kapitalny pomysł. To właśnie dzięki nim wiele kawałów jest bardzo unikalnych i łatwo zapada w pamięć. Nie brakuje spokojnych aranżacji, takich budujących napięcie, energicznych i szybkich, a także dobrze oddających emocje. Klasa sama w sobie. Warto wspomnieć, że gra posiada polski dubbing i nie jest on zły. Sam jednak wolałem słuchać pani Rosarii Dawson w oryginale. Wiem natomiast, że dla wielu osób to istotny aspekt i takowy nie zaostał pominięty.

Podsumowanie

Recenzja wyszła dłuższa, niż zakładałem. O wielu rzeczach można napisać o wiele więcej, bo DL2 to jednak duża gra. Nie jest ogromna, ale jednak oferuje wiele. Jeżeli pierwsza część Was urzekła, to kontynuacja według mnie jest pod wieloma względami lepsza. Natomiast, jeżeli poprzednia część nie była przekonująca, to dwójka tego nie zmieni. Jest lepiej napisana, potrafi wciągnąć, oferuje tryb co-op, którego nie miałem okazji dobrze przetestować, ale to nadal Dying Light z jego plusami i wadami. Gra oferuje kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy, a po przejściu nadal jest co robić. Połączenie zombie z parkour wydaje się interesujące? Nie pozostaje nic innego, jak sprawdzić, czy to produkcja dla Was. Ja bawiłem się świetnie.

Gameplay

YouTube player

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy agencji Better, a także firmie Techland.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Dying Light 2 (XSX)

Reklama produktu w Ceneo.pl


LUB


Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top