Produkcja na papierze miała być polską odpowiedzią na serię Fallout. Akcja Afterfall Insanity miała dziać się w naszym rodzimym kraju i być wręcz przesiąknięta słowiańskim klimatem. Cóż, jak pewnie się domyślacie, Afterfall nie zawojował świata, co więcej tytuł jest dziś już praktycznie niedostępny. Zapraszam na kolejne kuriozum gier.
Polski Fallout
Przenosimy się do alternatywnej rzeczywistości, gdzie zimna wojna nigdy się nie zakończyła. Doprowadziło to do budowy tzw. Fusion Bomb, która spowodowała masę zniszczeń. W Polsce powstaje projekt „Afterfall” mający pozwolić na przetrwanie ludzi w specjalnym schronie o nazwie „Chwała”. Na dodatek powstaje nowy wirus, który zamienia ludzi w zombie.
Wszystko budzi to skojarzenia z serią Fallout i faktycznie tak jest, jednak Afterfall miał zaoferować coś więcej. Był to survival-horror nastawiony na walkę wręcz. Pomimo otoczki postapo, tytuł bardziej dla mnie przypominał Dead Space, a raczej dość średnią jego podróbę.
Panie Tokaj…
Wcielamy się w postać Alberta Tokaja, lekarza-psychiatry. Pierwsze co zauważamy, to drewniane animacje i okropne aktorstwo godne paradokumentu. Później zaczyna być jeszcze lepiej. Cały schron jest utrzymany w stylistyce biało-czerwonej, a strażnicy mają przypominać Husarie przez umieszczone z tyłu pancerza skrzydła.
Muszę przyznać, że całość prezentuje się dość komicznie, rzucając w nas „polskością” z subtelnością ładunków wybuchowych. Do tego wszędzie widzimy roboty sprzątające, tak jakby nic nie mówiło do nas PRZYSZŁOŚĆ, jak Roomba. W każdym razie nasz bohater otrzymuje zadanie od Pułkownika, który tylko przypadkiem wygląda jak Józef Piłsudski. Sprawdzić co się dzieje na drugim podpoziomie.
Polski Dead Space
Afterfall próbuje być horrorem, jednak nie wychodzi mu to zbyt dobrze. Nie można odmówić tej produkcji klimatu, bo faktycznie czasami jest on gęsty, ale tylko czasami. Ogólnie fabuła prowadzona jest dziwnie. Jakby co chwile chciano szokować gracza, kolejnym fabularnym twistem. Po pewnym czasie staje się to wszystko męczące, bo gubimy się w tym wszystkim. Ostatni najważniejszy twist fabularny, wymyśliłem już kilka godzin przed zakończeniem opowieści.
System walki z lat 90tych
Jak już wspomniałem, rozgrywka przypomina nieco Dead Space. Akcję obserwujemy zza pleców bohatera i głównie posługujemy się bronią białą, okazyjnie strzelając z broni palnej. Zresztą wymiana ognia jest tak drewniana, że ustrzelenie czegokolwiek graniczy z cudem. Zazwyczaj idziemy przed siebie na przysłowiową pałę i walimy wszystkich z tego, co mamy akurat pod ręką.
Praktyka studencka
Jeśli miałbym wymienić jeden element, który w Afterfall nie zawodzi to muzyka. W końcu odpowiada za nią Marcin Przybyłowicz. Kojarzycie go z OST do trzeciego Wiedźmina. Pomagał mu przy tym Arkadiusz Reikowski. Ten Pan pracował przy The Medium. Sugeruję jednak, zamiast grać po prostu posłuchać OST.
Smutny epilog
Tytuł nie zawojował świata. Dla mnie nie była to aż tak zła produkcja. Nie nazwałbym jej jednak dobrą. Moim zdaniem nic nie tracicie. Jak wcześniej wspomniałem, tytuł jest praktycznie nie do kupienia. Wszystko to z powodów licencyjnych. Studio nie zapłaciło za silnik gry i tytuł został ze sprzedaży wycofany, a twórcy zbankrutowali.