Raz na jakiś czas ktoś uświadamia mi, że piractwo dalej istnieje. Nie jest to tak, że kiedykolwiek pomyślałem, że zniknęło. Po prostu w moim otoczeniu naturalne jest sięganie po legalne opcje. Czym dłużej myślę o tym zjawisku, tym bardziej jestem zaskoczony, że ono dalej istnieje. W dobie takiej masy łatwych i tanich opcji sięgania po kulturę odnoszę wrażenie, że trzeba być usilnie przekornym by piracić. Jedno z takich uświadamiających uderzeń miałem kilka lat temu na studiach. Dowiedziałem się w trakcie płynącej rozmowy, że znajomy postanowił pobrać nielegalną wersję Spotify, aby pozbyć się reklam. W czasie groszowych promocji i pakietów rodzinnych.
Nasuwa się oczywiście stwierdzenie o biednym studencie odliczającym grosiki do bułki. I bez zaglądania komuś do portfela mogę co najwyżej zrozumieć, że nawet jakieś śmieszne z mojej perspektywy kwoty mogą zrobić komuś różnicę w budżecie. Jednak Spotify nie blokuje dostępu za opłatą. Tu właśnie pojawi się wersja darmowa z kilkoma reklamami w czasie słuchawkowego maratonu. Dziwi mnie więc taka uporczywa chęć kradzieży.
Piractwo z przyzwyczajenia
Trudno zaczepić o ten temat nie wspominając naszej tradycji w piraceniu oprogramowania. Przed 1994 rokiem, w Polsce nie było czegoś takiego jak nielegalna kopia. Bez problemu mogliśmy powielić grę, dać ją koledze, a ten mógł powielić ją jeszcze dalej. Nikt nie widział w tym nic złego, tak po prostu działał świat. Oczywiście nie tylko w Polsce, bo globalnie prawo próbowało rozwiązać ten problem. Znaczy to, że wcześniej powielana była muzyka, filmy i oczywiście gry. Te często w swojej nieoryginalnej wersji wracały na rynek bez wiedzy autorów. Trwało to długo, bo aż od lat 60-tych, w których z pomocą pocztówek powielano już muzykę dla tych, którzy nie mogli sobie pozwolić na winyle. Gdzieniegdzie oczywiście ludzie zdawali sobie sprawę, że czyjaś praca rozprzestrzenia się za darmo. Społecznie świadomość tego była żadna i nie ma w tym nic złego, bo jak wspomniałem, prawo nikogo do tego nie zobowiązywało.
Dopiero pojawienie się ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w 4 lutego 1994 r. powoli naprostowało sprawę. Ludzie nie przestali oczywiście powielać oprogramowania z dnia na dzień. Jest to proces, który tak naprawdę trwa do dziś. I nie jest to przesadą, bo co jakiś czas za pośrednictwem komentarzy na Facebooku i postów na Twitterze, można się dowiedzieć od ludzi, że skoro coś jest cyfrowe, to można to po prostu wziąć. Naturalnie takie myślenie to już mniejszość (przynajmniej mam taką nadzieję), ale echo społecznych przyzwyczajeń rozbrzmiewa. Każdy kiedyś coś pobrał nielegalnie, ale przyzwolenie na to po prostu znika z każdym następnym pokoleniem.
Argument finansowy też działa przeciwko piractwu
Jest rok 2022 i argument finansowy jest co jakiś czas podnoszony w rozmowie na temat piractwa. Jednak gry nigdy nie były tańsze. Wydawać się to może kontrowersyjne stwierdzenie, gdy za nową grę w sklepie trzeba zapłacić ponad 300 zł. Jednak nie znaczy to, że zdanie tamto jest błędne. Dla wyjaśnienia wszystkie produkcje tanieją w zatrważającym tempie. Często stało się to też problemem. Jak nie czuć się oszukanym, gdy miesiąc po premierze gra jest o połowę tańsza? Uznajmy, że płaci się za ten pierwszy dostęp. Wskoczenie na falę wspólnej ekscytacji, aby bombardować Internet pięknymi screenami i wrażeniami z gry jest tym, za co się płaci. Jako wierny fan tego medium potrafię to zrozumieć, ale jako człowiek z małym budżetem niekoniecznie. W końcu ta gra będzie równie dobra za miesiąc lub za rok, gdy cena będzie bardziej przystępna. Nie każda premiera jest aż tak niezbędna. Ludzie jedne marki lubią bardziej drugie mniej.
Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, iż wiele gier jest rozdawana dziś za darmo, tym trudniej mi zrozumieć problem na finansowej płaszczyźnie. Co chwilę dochodzą do nas informacje, że jakaś gra jest udostępniona za darmo. Nawet po odsianiu z tego gmachu produkcji mniejszych, zostaje cała lista gier AAA. Na platformach Ubisoftu i EA dostajemy gry, których nikt nie wyobrażał sobie dostać za bezcen kilka lat temu. Sam mam masę nawet nie uruchomionych produkcji, które mogłyby wciągnąć mnie na masę godzin. Jeśli do tego dodamy Epic Games Store rozpieszczający pod tym względem swoich użytkowników, to można spokojnie spędzić parę miesięcy, jeśli nie lat bez sięgania po portfel za grami.
Premiery gier prawie za darmo
Co z tego, że za miesiąc taniej, albo za rok za darmo? Ty nie chcesz czekać. Wielka gra, wielkie oczekiwania i jeszcze ryzykować, że nadziejesz się na spoiler? Rozumiem, że może to być dla Ciebie niedopuszczalne. Na szczęście i w tej kwestii legalne opcje są wygodniejsze niż piractwo. Coraz częściej pojawiają się usługi abonamentowe. Płacąc np. cenę jednej gry, użytkownik dostaje na rok dostęp do bazy tytułów. Co ważniejsze, często też do największych premier. Bez czekania na wersję nielegalną, bez ryzyka pobrania czegoś niechcianego i walki z plikami. Po prostu jeden guzik i prosto od dystrybutora gra jest na naszym urządzeniu. Usługa jako domyślny sposób dystrybucji ma oczywiście swoje wady. Przyszłe gry mogą być projektowane pod utrzymanie uwagi, a nie doświadczenie, ale to temat na inny tekst.
Jeśli do tego dodamy granie w chmurze, to argumentów przeciwko piractwu robi się przytłaczająco dużo. W końcu coraz częściej mówi się o tym rozwiązaniu i trudno wyobrazić sobie przyszłość branży bez dużego udziału streamingu treści. W przeciwieństwie do opcji nielegalnych chmura pozwala grać na wszystkim. Do tego w razie awarii jesteśmy pozbawieni nie tylko gry, ale i postępu w niej. Grając w chmurze, nawet jeśli cofnie nas o kilka minut, to nie stracimy wielogodzinnych sesji. I nie jest to rozwiązanie teoretyczne i odległe. Oczywiście technologia jeszcze musi swoje przejść, coraz więcej doświadczeń ze streamingiem gier jest pozytywnych i w zasięgu ręki.
Bronienie piractwa argumentem finansowym jest dziurawe
Gdy ktoś piractwo tłumaczy ceną gier, mrużę oczy lekko zażenowany. Wydaje mi się, że klarownie wypunktowałem sprawy kosztów software’owych wyżej. W rozmowie na ten temat często zapomina się o dosyć ważnej kwestii. Gry to medium, które na ten moment nie może istnieć na dowolnym ekranie. Nie jest to e-book, czy film, który można wyświetlić na całym wachlarzu urządzeń. Gry potrzebują filaru w postaci hardware’u, aby w ogóle się uruchomić. Choć chmura może to w przyszłości zmienić, na ten moment większość graczy zmuszona jest skonstruować małego potwora. Takie rzeczy po prostu kosztują. W wyniku tego, jeśli chcesz grać w najnowsze produkcje, to musisz mieć sprzęt, który potrafi je unieść. Trudno mi wtedy przytaknąć i smutno poklepać po plecach osobę, która narzekając na ceny gier, uruchamia nielegalne wersje nowych gier na wysokich ustawieniach.
Nawet jeśli komputer jest wiecznie modernizowany, aby jakoś złapać się na te minimalne ustawienia graficzne, to nie są małe koszty. Nawet tutaj opcja zakupu konsoli i wymiana gier używanych jest po prostu tańszą formą zabawy niż modernizacja komputera co dwa lata. Możemy uznać, że komputer nie służy tylko do grania, a jego użyteczność jest też w pracy. Jest to prawda, ale trudno mi wyobrazić sobie zawód, który wymusi silne podzespoły i nie wynagrodzi tego finansowo.
Co z rzeczami, które nie są dostępne legalnie?
Starsze gry przeżywają swoją drugą młodość. Wiele osób organizuje sobie sentymentalne powroty, inni zaś poznają historie. Łatwo wtedy dotrzeć do produkcji, które leżą swoją ceną daleko poza strefą komfortu przeciętnej osoby. Jednak jak scena retro nie byłaby duża, to decyzje o sięganie po te klasyki podejmuje wąski zakres osób z ogółu graczy. Chciałem skupić się na piratach okradających twórców na bieżąco. Dalej jednak wysoka cena wtórna nie jest usprawiedliwieniem, aby sięgać po nielegalne wersje. Wiele starych klasyków wracało nieoczekiwanie w odświeżonych formach na nowe sprzęty. Przed naciągnięciem na głowę pirackiej czapki warto zerknąć w katalog GOG-a, który na bieżąco dodaje do swojej usługi kolejne sentymentalnie produkcje.
Czy piractwo się kończy?
Jeśli mówimy o finansach, to wydaje mi się, że trzeba usilnie, z przekorą nie chcieć mieć legalnej kopii. Form wygodniejszych, tanich, a często nawet darmowych jest po prostu ogrom. Szczerze nie wiem, co takiego ciągnie ludzi w stronę nielegalnego pobierania gier. Jeśli nie muszę czekać, przeglądać plików, ryzykować pobrania czegoś niechcianego, to po co to robić? Na szczęście tendencja piractwa jest spadkowa. Prawdopodobnie nigdy nie zostanie wyeliminowana. Wszystkie próby szacowania problemu wskazują na to, że z roku na rok coraz mniej osób decyduje się na nielegalne kopie dzieł. Wpływa na to prawdopodobnie dostępność, wygoda i świadomość.
Gdy coraz więcej z nas działa, komunikuje się i pracuje w sferze cyfrowej, zmienia się nasze podejście do danych. Wcześniej nienamacalne i teoretyczne teraz coś codziennego. Nie rozgraniczamy filmu kupionego na płycie z danymi na platformach streamingowych. Większość z nas widzi tu to samo dzieło zapisane w inny sposób. Jeśli coraz więcej z nas jest świadomych, a legalne opcje są nieraz wygodniejsze w dostępności nie widzę powodu, aby ktoś miał szukać kopii nielegalnej.