Resident Evil Village – recenzja (PS5). Czy w tej wiosce straszy?

Resident Evil Village Recenzja

Po ponad czterech latach przyszedł czas na kolejną, ósmą już, pełnoprawną odsłonę. Nie będę ukrywał, bardzo czekałem na Resident Evil Village. Większość gier z serii biorę bez pytania i dobrze się przy nich bawię. Byłem szalenie ciekaw, jak dalej poprowadzą historię Ethana Wintersa, protagonisty Resident Evil VII: Biohazard. Choć część osób wolałaby pewnie Leona lub Jill Valentine, tak mnie ten „zwykły” facet przypadł do gustu. Jak więc wypadają jego przygody w „wiosce”? Cóż, okazało się, że nowy RE idealnie trafił w mój gust, choć nie obeszło się bez kilku zgrzytów. Zaraz Wam wszystko opowiem.

Resident Evil Village Potwór

Resident Evil Village na PS5 robi wrażenie

Nie mam w zwyczaju zaczynać od aspektów technicznych, ale w tym przypadku, ciężko tego nie zrobić. REV prezentuje się na najnowszym PlayStation lepiej niż dobrze. Wysokiej jakości tekstury, bogate w detale scenerie, świetnie wykonane modele postaci i wiele więcej. Patrząc na antagonistów, człowiek doskonale zdaje sobie sprawę, że od strony wizualnej to najwyższa półka. Do tego Ray Tracing, ale taki, który bardziej skupia się na oświetleniu, niż samych odbiciach. Dzięki temu udało się oddać niesamowity klimat w danych miejscach.

Zamek Dimitrescu co chwila sprawiał, że musiałem się zatrzymywać, aby podziwiać kunszt twórców. Wszystkie lochy, jaskinie, kopalnia czy moczary robią równie dobre wrażenie. Przez tak wysoki poziom oprawy, inaczej patrzy się nawet na wrogów. Ci pełni detali wydają się straszniejsi i bardziej niebezpieczni niż w poprzednich odsłonach. Dodajcie do tego miejsca, gdzie panuje prawdziwy mrok, widoczność została ograniczona, a każdy dźwięk sprawia, że przechodzi przez Was dreszcz. Tutaj wszystko łączy się w piękną całość. Do tego loadingi, trwające dosłownie sekundy oraz płynność, która przez większość czasu nie zawodzi.

Karl Heisenberg

Capcom ze swoim narzędziem w postaci RE:Engine nie raz udowodnił, na co ich stać, ale tutaj idą o krok dalej. Widać i słychać to dosłownie wszędzie. Nie miałem żadnych glitchy, a pop-up tekstur występował tak rzadko, że nie zwracałem na to uwagi. Techniczne jest to światowy poziom. Podobnie jest zresztą z muzyką gry, za którą odpowiada Shusaku Uchiyama. To ten sam artysta, który dostarczył genialną ścieżkę do Resident Evil 2 Remake. Człowiek spisał się na medal, dodając do produkcji kawałki idealnie wpasowujące się w klimat danych miejsc. Czasami też, miałem wrażenie, jakby głosy nie zgrywały się ustami postaci, ale coś takiego wystapiło ledwie kilka razy. Chciałbym również, aby Village doczekało się wersji VR, bo to może być niesamowite przeżycie.

Ethan, brachu, Ty to nie masz szczęścia

Gra rozpoczyna się bardzo spokojnie. Główny bohater odnosi swoją córeczkę do łóżeczka, a potem wraca do żony, aby zjeść kolację i trochę się zrelaksować. Wtedy padają strzały, wszystkie wymierzone w Mię, a po chwili zjawia się Chris Redfield. To właśnie on stoi za tym atakiem, porywa dziecko i samego Ethana, który nie wie, co się dzieje. Dochodzi jednak do wypadku. Po wszystkich ani śladu, zostały jedynie dwa ciała żołnierzy z oddziału, który wykonał szturm na dom.

Zamek Dimitrescu

Protagonista nie wie, gdzie się znajduje, co się w ogóle wydarzyło i czemu go to spotyka. Szybko jednak wychodzi na jaw, że córka jest w pobliskiej wiosce, w której dzieją się dziwne rzeczy. Nie pozostaje nic innego, trzeba ruszyć na poszukiwania, aby odzyskać ostatnią osobę, na której zależy Ethanowi. Czy Chris stał się zły? Dlaczego Mia zginęła? Po co dziwnej grupie, do której należy sławna Alcina Dimitrescu mała dziewczynka? Gra odpowiada na wszystkie te pytania. Historia jest ciekawa, wyjaśnia wiele rzeczy, a do tego ładnie łączy się z innymi odsłonami serii.

Nie uważam, że fabularnie to dzieło na miarę Oskara, ale dobrze spełnia swoją funkcję. Jest kilka mniejszych wątków, nie brakuje easter eggów, a na koniec wszystko łączy się w całość. Pewne rzeczy mogłyby być zrobione lepiej, gdyż nie wszyscy dostali tyle czasu i uwagi, co Lady Dimitrescu, ale i tak jest naprawdę nieźle. Z ochotą czytałem notatki, szperałem po domach w wiosce, aby dowiedzieć się, jak najwięcej. Tutaj Capcom mnie nie zawiódł.

Wioska

Resident Evil Village to połączenie czwórki z siódemką

Twórcy nie ukrywali, że ich najnowsze dzieło będzie posiadać elementy z kultowego już RE4. Wraca walizka na przedmioty, mamy obleśnego, ale bardzo pomocnego handlarza Duke’a. Wszędzie poukrywane są jakieś klejnoty, waluta i inne dobra, które można sprzedać. Pojawił się również prosty crafting, a nawet możliwość gotowania potraw. Te ostatnie wymagają eliminacji zwierząt hodowlanych, co nie do końca przypadło mi do gustu. W zamiast otrzymujemy stały wzrost do współczynników, w postaci większej ilości życia i tym podobnych.

Nie mogło zabraknąć backtrackingu, który jest stałym elementem serii. Dzięki genialnej mapie ciężko się zgubić, a miejsca, gdzie coś przeoczyliśmy, są zaznaczone na czerwono. Inne studia mogą uczyć się od Capcomu, jak taki element powinien wyglądać. Roślinki już nas nie leczą, ale są jednym ze składników, dzięki którym możemy się leczyć. Co do broni natomiast, to tych zbyt wiele nie ma, ale można je ulepszać. Każdy taki „upgrade” daje widoczne rezultaty. Samo strzelanie jest naprawdę dobrze zrealizowane. Niestety, triggery w PS5 musiałem szybko wyłączyć. Bo o ile z pojedynczymi przeciwnikami spisywały się na medal, tak w trakcie starć z bossami lub większymi grupami, już nie.

Ponury Most

Powróciło barykadowanie się w domach, można wykonywać kontrataki po obronie, a same tereny są większe i pozwalają na więcej, niż w poprzednich odsłonach. Jeżeli ktoś grał w czwórkę, to poczuje się jak w domu. Moim zdaniem, przeniesienie jej elementów i dodanie perspektywy oraz pomysłów z siódemki wyszły Village na dobre. W ten sposób ósemka jest bliższa starszym odsłonom, ale spodoba się też tym, którzy docenili poprzednie przygody Ethana Wintersa.

Czy w tej wiosce straszy?

Jeżeli martwicie się, że Village będzie dla Was jakimś traumatycznym przeżyciem, to uspokajam. W grze jest klimat grozy, jump scare zawsze jakiś się znajdzie i to w zasadzie tyle. Czasami człowiek się lekko wystraszy, ale nie na tyle, aby nie dało się bawić dalej. Siódemka częściej sprawiała, że przechodziły mnie dreszcze, ale też nie na tyle, aby się bać. Mimo to twórcy powiedzieli, że ze względu na poprzednią odsłonę, w ósemce trochę wszystko stonowali. Czy wyszło to grze bokiem? W żadnym wypadku.

Domek w Wiosce

Village uderza w nieco inne tony, co dobitnie pokazuje cała akcja w rezydencji Benevento, gdzie gracz jest pozbawiony broni i musi sobie radzić bez całego osprzętu. Dynamika gry ulega zmianie, czuć presję, ale nadal nic nie wychodzi poza pewne ramy. Drogi ucieczki lub przedmioty, które pomogą uwolnić się z pułapki, są wystarczająco oczywiste, aby za długo nie męczyć się w tej lokacji. Inna sprawa, że nikt raczej nie chciałby tam wracać.

Resident Evil Village idealną odsłoną?

Tutaj musiałem się zastanowić. Gra dostarczyła mi dużo frajdy, ale po przejściu, nie pozostało zbyt wiele, aby poświęcić jej dużo czasu. Brakuje mi trybów z szóstki czy Revelations, które po ukończeniu kampanii nadal trzymały gracza przy sobie. Tutaj możemy podjąć wyzwanie na wyższych poziomach lub pobawić się w Mercenaries. To drugie, choć przyjemne, jest dość ubogie. Kilka aren, trochę strzelania i pobijanie rekordów. Nie można grać z innymi, a samej zawartości jest zbyt mało. Wraz z premierą nowego Residenta mieliśmy otrzymać również RE: Verse, który miał wypełnić lukę.

Resident Evil Village Wioska

Niestety, po bardzo negatywnie przyjętych testach, Capcom zdecydował się na opóźnienie premiery tego „dodatku”. Nic jednak nie wskazuje, że nagle tytuł ten będzie czymś ciekawym. Patrząc na to, jak szybko porzucono Resistance, nie mam złudzeń, że z Verse będzie podobnie. Szkoda, bo niektóre części miały naprawdę fajne i angażujące tryby, na które fani czekają. Zamiast tego wydawca serwuje nam dziwne projekty, które potem przestaje wspierać.

Czy warto kupić nowego Residenta?

Jeżeli siódemka Was wciągnęła i chcecie więcej, to jak najbardziej tak. Nie powinniście się zawieść. Natomiast ci, którzy wolą poprzednie odsłony, mogą się trochę wstrzymać z zakupem. To jednak nieco inna gra, sięgająca do korzeni, ale jednak mocno podobna do Resident Evil 7: Biohazard. Istnieje więc ryzyko, że Wam nie podejdzie. Jeżeli chodzi o czas zabawy, to tytuł podał mi 12 godzin, tylko że on pewnych rzeczy nie liczy. Według PSN spędziłem z Village 19 godzin. Co wydaje mi się dobrym wynikiem.

Lady Dimitrescu

Nie ukrywam, że czekam na jakieś DLC. Im większe, tym lepsze. Jestem fanem, który nie omija żadnego Residenta, nawet Operation Raccoon City czy Umbrella Corps. Niestety, nie zawsze mi to wychodzi na dobre. Wiem jednak, że część z Was, podobnie jak ja, zakocha się w Village. Mimo kilku wad to jedna z najlepszych produkcji w tym roku, na PS5 i ogólnie w serii.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Resident Evil Village (PS5)

Reklama produktu w Ceneo.pl

Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.

1 Comments

  1. […] końcach spektrum podejścia do zabawy. Gatunkiem akcji oznaczymy zarówno niedawno recenzowane Resident Evil Village, Assassin’s Creed Valhalla, jak i niezależną grę Hades. Każda z tych produkcji całkowicie […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Scroll to top