Do premiery serialowego The Last of Us jest coraz bliżej i bardzo się cieszę. To moja absolutnie ulubiona seria gier. Mimo to nie czekałem na serial tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Powód jest prosty — znam już tę historię i nie potrzebuję jej przeniesienia na ekrany kin czy telewizorów. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo kibicuję temu projektowi. Co więcej, ja naprawdę wierzę, że efekt będzie pozytywny w odróżnieniu od większości adaptacji tego medium. Wszystkie nazwiska i przecieki z planu sprawiają, że im bliżej premiery, tym bardziej czuję się podekscytowany.
Parada głośnych nazwisk
Za scenariusz odpowiadają tutaj dwa nazwiska. Pierwszym z nich jest Craig Mazin, który nie ma najlepszej filmografii. Kontynuacje Kac Vegas, Identity Thief, Łowca i Królowa Lodu – wszystkie z nich tragicznie oceniane. Jednakże jest on też autorem scenariusza do wszystkich odcinków Czarnobyla z 2019 roku, który został przyjęty fantastycznie, a umówmy się, The Last of Us zdecydowanie bliżej do Czarnobyla niż do Kac Vegas. Drugim współscenarzystą jest natomiast sam Neil Druckmann, czyli ojciec omawianej marki gier. Cokolwiek by o nim nie mówić, ten człowiek wie, jak pisać postacie. W Uncharted 4 bohaterów poprowadzono w sposób równie mistrzowski, a przecież obydwie marki Naughty Dog czerpią z języka kina. To już pozwala mi założyć, że Druckmann nie będzie miał problemu z przeniesieniem tej historii na serial. Jedyne czego mógłbym się obawiać to tego, że Neil mógłby za bardzo zachłysnąć się swoim dziełem i zrobił z tego zbędną laurkę, ale druga część TLoU uświęca mnie w przekonaniu, że to nie w jego stylu.
Za muzykę ma odpowiadać sam Gustavo Santaolalla, czyli dwukrotnie nagrodzony Oscarem autor rewelacyjnej ścieżki dźwiękowej do gier z serii The Last of Us. To rodzi u mnie obawy o powtarzalność względem materiału źródłowego, ale nawet jeśli, wciąż byłaby to dobra muzyka. Reżyserią zajęli się nominowani i laureaci nagród na takich festiwalach, jak ten w Cannes. Kantemir Balagov czy Ali Abbasi to jedne z nazwisk, jakie wzięły udział przy powstawaniu serialu dla HBO.
Co słychać na planie?
Pozytywnie nastrajają mnie też wszystkie zdjęcia z planu, na których widać scenografię, kostiumy i charakteryzację. Wszystko wygląda jak żywcem wyjęte z gry. Dobór aktorów też mi się bardzo podoba. Bellę Ramsey co prawda mogę ocenić tylko na bazie jej pracy głosowej w animowanej Hildzie, ale akurat jestem ogromnym fanem tejże pracy, więc z zaciekawieniem zobaczę jej Ellie. Nick Offerman jako Bill natomiast wydaje się genialnym castingiem i na ten występ chyba czekam najbardziej.
Nie jestem jednak przekonany do Joela. Nie mam nic do Pedro Pascala. Co więcej, wierzę, że może odegrać swoją postać nawet lepiej niż Troy Baker. Problem mam, z tym że wydaje mi się pasować do Joela wręcz za bardzo. Osobiście chciałbym zobaczyć jakąś nową jej wersję. Zapewne nie miałbym z tym żadnego problemu, gdyby nie plotki, które pojawiły się zaraz przed ogłoszeniem castingu. Według nich Joela miał zagrać Mahershala Ali i żałuje, że nie okazały się prawdziwe, albowiem był to dla mnie bardziej interesujący wybór. Dwukrotny zdobywca Oscara, który na pierwszy rzut oka nie pasuje do protagonisty jak Joel, ale właśnie dlatego byłoby to ciekawe. W sieci najpewniej wybuchłaby burza na wieść, że Joel w serialu byłby czarnoskóry- i cóż z tego! Przynajmniej fani nie żyliby w wiecznym przekonaniu, że adaptacje muszą być tworzone pod ich dyktando.
Największe obawy
Serial nie może imitować gry. Zbyt wielu twórców się na tym przejechało, zamiast po prostu zrobić film. Adaptacja zawsze powinna być najpierw historią na swoich zasadach, a dopiero potem adaptacją. Dlatego tak dobra była Castlevania Warrena Ellisa czy Arcane od Riot. Nie próbowano w nich opowiadać już znanej historii, tylko stworzono własną, korzystając przy okazji z elementów materiału źródłowego. A jak będzie w przypadku The Last of Us? Bardzo wiele sugeruje, że produkcja HBO może być bliźniaczo podobna do dzieła Naughty Dog: dobór aktorów, kompozytor, zdjęcia z planu, charakteryzacja, ubiór postaci, scenografia, Neil Druckmann. Jednakże po bliższym przyjrzeniu się danym na IMDb, znalazłem kilka sprzeczności. Poza główną dwójką bohaterów jedynym aktorem, który ma się pojawić we wszystkich odcinkach, jest Nick Offerman, podczas gdy w oryginale jego postać pojawia się tylko w jednym rozdziale. Jeśli jest to prawda, to mówimy o bardzo dużym odstępstwie od materiału źródłowego. Bill to bardzo charakterna postać, więc ciekawi mnie jego rozszerzona obecność w serialu. Ciekawostką jest też Murray Bartlett jako Frank, którego w grze spotykamy jedynie jako trupa. Zwłoki w aż sześciu odcinkach? To zdecydowanie interesuje mnie najbardziej. Zmiany, dzięki którym nie będę patrzył na serial jak na adaptację, ale jak na serial, który przy okazji jest adaptacją.
Zakończono już zdjęcia na planie i serial wszedł w fazę postprodukcji. Tak więc datę premiery powinniśmy poznać już niedługo. Czekam. Nie jest to mój najbardziej wyczekiwany serial, ale ciekawość i miłość do marki jest u mnie silna.
I błagam, niech zarażeni nie będą w CGI. Ich design aż się prosi o porządną charakteryzację i efekty praktyczne.
Recenzja pierwszego odcinka serialu The Last of Us od HBO już dostępna!
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!