Orbital Bullet jest jednym z reprezentantów gatunku rouge-lite. Znaczy to tyle, że każde następne podejście jest łatwiejsze i to nie tylko dzięki rosnącym umiejętnościom gracza. Odblokowywane w grze przedmioty i ulepszenia, zostają z grającym już na stałe. To pozwala na ciągłe poczucie progresu, ale nigdy nie staje się biletem do zwycięstwa. W grze ważna jest również zręczność, spostrzegawczość i znajomość gry.
Cylindryczny gameplay
Elementem wyróżniającym Orbital Bullet nad resztą gatunku jest jego część wizualna. Cała produkcja odgrywa się na cylindrycznych poziomach. Element ten nie jest tylko niespodziewanym haczykiem ale ma też zastosowanie w samej grze. Cała arena jest widoczna dla grającego. Poziomy nie są ucinane przez ramki ekranu i poruszając się na boki, cały poziom obraca się pod stopami bohatera. Dzięki temu gracz widzi co dzieje się po drugiej stronie cylindra. Wystrzelone pociski również podróżują orbitalnym ruchem dookoła poziomu, co pozwala na pokonywanie nieświadomych zagrożenia wrogów.
Oprócz charakterystycznego wiecznie obracającego się walca, tytuł ciekawie łączy ze sobą pikselart, oraz grafikę 3D. Każdy z generowanych przez grę poziomów, zbudowany jest z minimalistycznych brył. Ten nisko poligonalny styl obiektów trójwymiarowych ozdabiają tekstury tworzące pomost między światem i postaciami. Przeciwnicy oraz bohater wyglądają jak wyjęci wprost z ery 16-bitów. Choć na tym polu również znajdziemy wyjątki z postaciami trójwymiarowymi. Te jednak nie wybijają się nad resztą i sporo czasu zajęło mi zauważenie tej różnicy. Jest to dobre świadectwo spójności artystycznej mimo tak niecodziennego połączenia.
Orbital Bullet wieczne urozmaica zabawę!
W trakcie kolejnych podejść gracz prędko zdaje sobie sprawę, że szybki i ryzykowny sposób grania jest nagradzany przez grę. Na niektórych poziomach można odnaleźć wielkie ekrany odmierzające czas. Jeśli gracz dostanie się do nich przed doliczeniem do zera, zostanie mu przydzielona nagroda. Ze skrzynki wysypią się na bohatera bronie, waluta i ulepszenia. Haczyk w tym, że nieznana jest wartość, od której zegar odmierza. Raz na jakiś czas grający dostaje możliwość udania się alternatywną ścieżką. Zamiast wspinać się głównym szlakiem, gra otwiera bonusowe segmenty zwieńczające podjęty trud kolejnymi nagrodami. Oczywiście, jeśli wyzwanie nie okaże się zbyt trudne.
W trakcie rozwoju gry będzie można odblokować na stałe portale, za którymi stoją kolejne trudności. Tam ryzyko porażki rośnie, ale nagroda może okazać się warta podejścia. W grze występują jeszcze wszelakie przeszkadzacze na późniejszych poziomach jak np. wybuchające pod nogami grzyby czy rażąca woda. Oprócz tego w każdym z podejść przydzielane są graczowi inne ulepszenia. Są to upgrade’y tak pospolite, jak rosnący pasek życia czy malejący odrzut broni, ale znajdą się też laserowe buty, przyboczny robot czy szansa na wystrzelenie granatu.
Ale jak w to się gra?
Orbital Bullet daje graczowi do dyspozycji, póki co cztery klasy postaci. Te różnią się jedną dodatkową umiejętnością, którą można rozwijać w trakcie zabawy. Uznać można, że każda dodatkowa wieżyczka, rzucony granat czy miotany dysk jest rzeczą przydatną. Sam podczas zabawy zapominałem o ich istnieniu. Obrażenia, które zadawały, nie robiły na mnie wrażenia, choć rekompensowały to niskim czasem odnowienia i potencjałem ulepszenia w późniejszym czasie. Umiejętności te to i tak trzecia broń, którą postać może nosić. Pierwsze dwa miejsca zarezerwowane są na giwery.
Te znajdowane w skrzynkach i w sklepie są pierwszym, po co się sięga przy kontakcie z przeciwnikiem. W arsenale znajdziemy klasyczne pistolety, karabiny i shotguny, ale też bronie miotające kulami energii i laserami. Twórcy manipulują rozrzutem, siłą czy zasięgami pocisków co pozwala im nie raz okrążać cały poziom. Problem w tym, że miałem wrażenie, że bronią jednego typu strzela się tak samo, jak jej alternatywą. Mimo tego, że Orbital Bullet udostępnia spory zestaw pukawek, te zdają się bardzo podobne. Chciałbym, aby w przyszłości to się zmieniło i przyszłe zabawki stały się bardziej charakterystyczne i zróżnicowane.
Ty kontra wszystko, co się da wymyślić
Za to na brak różnorodności w kwestii wrogów nie można narzekać. Jako że bohater podróżuje po kolejnych planetach, gracz spotka wiele niecodziennie wyglądających istot. Te poza swoim designem różnią się też schematem zachowań. Początkowo spotkamy spokojnych adwersarzy, którzy będą przechadzać się, póki nie podejdziemy zbyt blisko, później będą tacy, którzy teleportują się do samego gracza. Część z wrogów rozpada się na mniejszych przeciwników, często zagęszczając atmosferę. Nie wystarczy brnąć przed i trzymać przycisk strzału. Orbital Bullet w późniejszym etapie zabawy zaczyna dosyć ciasno lokować różnorodnych przeciwników. Trzeba wykazać się sprytem, aby ich rozdzielić, albo sprytnie przeskakiwać między nimi.
Mało finezyjnym strzałem wprost nie rozwiążemy wszystkich problemów, bo część wrogów jest opancerzona. Na tych trzeba początkowo skoczyć, aby pozbawić go zbroi. Inni zaś blokują ataki nadchodzące frontalnie i aby zrobić im cokolwiek, należy najpierw ich obejść lub przeskoczyć. Niektórzy latający przeciwnicy nawet uciekają przed graczem i rzucają z dużej odległości eksplodującymi pociskami. Całą batalię urozmaica też walka z samym poziomem. Wygenerowane w różnych miejscach bloki, kolce i inne pułapki zmuszają do patrzenia, gdzie się staje.
Orbital Bullet to solidna obietnica
W grze widać potencjał. Póki co jest idealna do jednorazowych, krótkich posiedzeń. W Orbital Bullet jest wiele pomysłów i mechanik, które mogą przerodzić się w coś większego, ale na tym etapie istnieją w formie tropu i punktu wyjścia do przyszłego rozwoju. Nie ma się co dziwić, bo gra dalej znajduje się we wczesnym dostępie, co znaczy, że jest w trakcie rozbudowy. Już na tym etapie wrażenie robi, jak spójny jest to projekt. Wszystkie fundamenty wciągającej i satysfakcjonującej rozgrywki zostały położone. Teraz twórcom zostało skupić się na szlifowaniu doświadczenia i podkręcaniu frajdy płynącej z zabawy. Z chęcią będę obserwował, w którą stronę rozwinie się Orbital Bullet.