Jeśli nie jesteście zaznajomieni z zamysłem kapsuły czasu, to specjalnie się nie dziwie. Mam wrażenie, że za granicą jest to o wiele bardziej popularne zjawisko. O ile nie mieliście dużego szczęścia do szkoły, czy organizatorów wydarzeń w okolicznych miejscowościach, to jedynym sposobem na zapoznanie się z taką inicjatywą, są zagraniczne filmy. Macie okazję skorzystać z kącika — Pograne uczy i bawi, więc proszę otworzyć swoje zeszyty i lecimy z tematem. Kapsuła czasu zwykle przybiera formę pojemnika, który pieczętujemy lub zakopujemy na określony okres. Zwykle ponowne otwarcie nie następuje już za życia pomysłodawców, więc jest to wgląd w przeszłość. Takowe wypełnione są zazwyczaj listami do następnych pokoleń, przedmiotami jak zabawki z dawnej epoki czy zdjęciami. Kilka takich „skrzynek” poleciało nawet w kosmos razem z nadzieją, że przetrwamy na tyle długo, aby ktoś je kiedyś odnalazł i poznał zawartość.
Nie będę tu jednak monologować o grach, które zakopano w ziemi na lata. Chyba że jednak? Bo takim sławnym przypadkiem byłoby wtedy E.T na Atari 2600, spoczywające gdzieś pod pustynnym piaskiem. Żarty na bok, to byłoby zbyt proste! Chciałbym przywołać kapsuły czasu jako figurę retoryczną. Pomysł ten zaczął funkcjonować też w taki sposób. Mogliście się spotkać z takim określeniem w kontekście przenoszenia odbiorcy dzieła w czasie. I nie mam tu na myśli byle sentymentu, który sprawia, że znów czuje się na biodrach pampersa. Nie dajcie się nigdy temu złudzeniu oszukać. Tylko produkcji, które rozgrywają się w okolicy swojej premiery. Dzięki temu pełnią one rolę ten rolę zatrzymanego w czasie wspomnienia swojego okresu.
Personalna kapsuła czasu
Pozwolę sobie zacząć od gry, która była inspiracją do powstania tego felietonu. Choć można odnieść to do całej serii, szczególnie mam na myśl Personę 4. Jestem późnym millennialsem i to na tyle, że etykietka ta bywa zastępowana innymi. Dawnej Polska odstawała na tyle, że wiele technologii i zabawek docierała tu ze znaczącym dla kultury opóźnieniem. Przez to załapałem się jeszcze na smyranie Furby’ego czy bieganie po szkolnym korytarzu z Tamagotchi, gdy reszta świata była na etapie porzucenia tych gadżetów. Tu właśnie pojawia się klimat Persony 4. Fabuła rozgrywa się w małym pobocznym miasteczku, w którym lokalne przedsiębiorstwa padają ofiarami coraz większej korporacyjnej inwazji. Sam może nie żyłem nigdy w mikro mieścinie, bo dorastałem w miejscowości liczącej tylko i aż 200 tysięcy mieszkańców, ale pamiętam moment znikających szyldów. Targi ewoluowały w wielkopowierzchniowe sklepy, okoliczne kina znikały lub zmieniały się w dzisiejsze multipleksy, a parki i łąki stały się osiedlami. To niecodzienne deja vu towarzyszyło mi zwłaszcza na początku Persony 4 Golden.
Ten klimat nie był jedynym, co wyskoczyło z tej kapsuły czasu po uruchomieniu produkcji. Podobnie zadziałała na mnie technologia, z którą obchodzą się nastoletni bohaterowie. Gra bierze na warsztat wątki komercjalizacji i pogoni za wyidealizowaną rzeczywistością rodem z telewizora. Nie mogło więc zabraknąć w niej tych właśnie urządzeń. Telewizory z CRT z tak zwaną „dupą”, choć jeszcze wtedy wszem obecne, to powoli odchodzą do lamusa. Zastępowane pierwszymi płaskimi ekranami. Przypominam, że bohaterami są nastolatki, więc nie mogło zabraknąć już wtedy głównego gadżetu młodzieży — telefonu. Oczywiście ten jeszcze z czaderską klapką, służył nam do nocnych rozmów z towarzyszami. Całokształt tego doświadczenia był dla mnie ową kapsułą czasu. Nawet pierwsze podejście do produkcji było dla mnie masą sentymentu, a dodatkowo każdy powrót do niej działa równie mocno. Szkoda tylko, że w Personie 3 Reload wszystkie rozmowy przez telefon straciły ten wydźwięk. Mimo bohatera trzymającego w ręku starszy model, twórcy w interfejsie postanowili pójść w kierunku lepiej kojarzonym nowym graczom.
Magazyny, które wyryły się w naszych głowach
Fani motoryzacji bez wątpienia wskażą teraz swój ulubiony tytuł wyścigowy jako tę kapsułę czasu. W końcu duża część z nich była formą celebracji swojego motywu przewodniego. Samochody były ikonicznie dla swoich czasów, a z oczywistych powodów modele takie nie mogły pokazać przyszłości. Auta na loading screenach zawsze prezentowały się jak rodem wyjęte z okładek magazynów im poświęconych. A nawet jeśli z dzisiejszej perspektywy wydają się reliktem przeszłości, wtedy rozbudzały wyobraźnie. Każdy z nas miał tego jednego znajomego, którego ściany pokoju były oblepione różnymi plakatami dwuśladów. Zagranie w taką grę jest jak odwiedzenie go po szkole i zapomnienie o swojej rozmoczonej kanapce w plecaku. Włączenie dziś Photo Mode w Gran Turismo na pewno przeniesie grającego do czasów przeskakiwania się wzajemnie z kolegami efektami swojej pracy. Założę się, że nawet dziś łatwo wpaść w przekonanie, że byłoby się lepszym samochodowym fotografem, gdyby tylko dać na to szansę.
Kapsuła czasu jako obraz świata którego już nie ma
Im dłużej myślę o kapsułach czasu, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie pomijalnym tytułem jest tu Grand Theft Auto. Każda odsłona tej serii pełni rolę odbitej i nieco wypaczonej wersji rzeczywistości. Korupcja, ciągła ekspozycja na erotykę i korporacje nadające kierunek światu. Chwila… mamy mówić o przeszłości, a nie teraźniejszości. Jeszcze raz — każda część zawsze ma na celu komentarz na temat społeczeństwa i czasów akcji toczącej się w wątku fabularnym. Nie wszystkie odsłony serii dziś mogę przywołać, bo czasem sięgały one wstecz. Wtedy zamiast kapsułą czasu, stają się bardziej laurką, a nawet listem miłosnym do przeszłości. Jeśli spojrzymy dokładnie na pierwszą część cyklu, GTA III, GTA IV i GTA V, to szybko okaże się, że produkcje te biorą na warsztat czasy z okolic swoich premier.
Możemy to określić po urządzeniach, z jakimi bohater wchodzi w interakcję, podejmowanych tematach społecznych, muzyce, jak i architekturze. Zaczynając od tych pierwszych, wrócić mogę znów do samochodów. Choć w tej serii nie było nigdy licencji na znane marki, tak pewnie formy i znajome wizualnie tropy myślowe podczas projektowania ich są znamienne. Nawet taki ignorant motoryzacyjny jak ja z łatwością wskaże, których aut na ulicach od dawna nie ma. Wrócić łatwo mogę też do telefonów. Gdy GTA IV wprowadziło jako jeden z interfejsów właśnie takie urządzenie. Twórcy bazowali na popularnych wtedy modelach z klawiaturą numeryczną. Dodatkowo wrażenie kapsuły czasu dopełnia szereg funkcji, w które był on wyposażony. Można było go spersonalizować jak swoje własne urządzenie w kieszeni, a nawet dzwonić na numery z bilbordów i audycji radiowych. Przeklikiwanie się przez wewnętrzne opcje tego urządzenia przypomina mi godziny spędzone z moimi pierwszymi telefonami. Umożliwiały jedynie zmiany palety barw, tapety czy typu fontu, ale nie mogłem się od nich oderwać. Wtedy też za połączenie internetowe płaciło się jak za zboże, a gdy ktoś miał fajny obrazek, to podawał go dalej przez irdę z kultowym „nie dotykaj, bo się przesyła”. Wszystko po to, tylko aby na końcu okazało się, że mój stary sprzęt nie poradzi sobie z plikiem. Możliwości telefonów w grze, tak samo, jak i jego znaczenie w naszym życiu wzrosły w GTA V.
Nic nie starzeje się tak szybko, jak żarty i sprawy polityczne. Społeczna wrażliwość na różne tematy ciągle się zmienia, więc naturalnie te wyskakują z cyfrowych kapsuł czasu. Czasem powoduje to uśmiech politowania, częściej jednak wywołuje niesmak. Mimo wszystko to dobrze! Znaczy, że faktycznie zmieniamy się jako jednostki i całe społeczeństwo. Pamiętać też powinniśmy, że sięgając po retro dzieło, trzeba odbierać je przez kontekst minionego czasu. Co jeszcze pełni bolesną reprezentację przemijania? Oczywiście muzyka! Tej nawet pierwsze GTA jest pełne w swoich stacjach radiowych. Powrót przypomina po latach największe hity, dzięki którym poczuć się możemy znowu młodo. Tylko nie wpadajcie w następną pułapkę przypominającą o minionych wiosnach. Tym samym bywa też poprowadzenie wzroku po krawędziach budynków. Architektura w trójwymiarowych odsłonach GTA też się zmienia, choć oczywiście nie tak widowiskowo, jak pozostałe aspekty. Budynki w końcu są ze swojej natury o wiele bardziej… stabilnymi dziełami. Choć pewnie niewielu z was dorastało w stolicy hamburgera, to łatwo odnieść „betonoze” i pojawiające się coraz częściej wieżowce do realiów naszych większych miast. Teraz sobie myślę, że stolicą hamburgera powinno być Niemieckie miasto Hamburg, skoro to też miejsce pochodzenia dania. Wiem jednak, że doskonale wiecie, o co chodzi!
Co będzie kapsułą czasu następnego pokolenia?
Z dużą dozą pewności wskazałbym zbliżające się wielkimi krokami GTA VI. To się wydaje bardzo bezpieczny i łatwy strzał. To tak jak założyć, że ta produkcja z miejsca zdobędzie tytuł gry roku na Games Awards. Po prostu uczymy się z przeszłości. Jeśli miałbym następną kapsułę czasu teoretyzować, to zostało tylko zgadywanie. Mógłbym się spodziewać, że takim sentymentalnym portalem będzie znowu reprezentacja jakichś technologii. Te zatrą się w pamięci albo zmienia swoją rolę. Zupełnie jak podany wyżej przykład telefonów. Może globalnie media społecznościowe zostaną zdecentralizowane i przewijanie tablicy ze wpisami w Spider-Manie Milesie Moralsie będzie taką kapsułą czasu? Pewnego możemy być jednego. Jeśli już to się stanie, to wspominanie dziś tytuły będą od lat, bezdyskusyjnie uznawane za retro. Nawet może będą pełnić formę żartu międzypokoleniowego, przez to jak zmieni się nasz sposób grania.
Jest to miejsce podsumowań z jakimś inteligentnym zawiązaniem tematu. Choć bardzo korci mnie strzelić frazesem czy innym cytatem o przemijaniu i cieszenia się chwilą, to tego nie zrobię. Zamiast tego zostawię cię czytelniku z pytaniem o to, jakie są twoje kapsuły czasu, przez które wracają wspomnienia? Miejsc na odpowiedzi macie sporo, więc nie ma co się powstrzymywać.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Zdjęcie tytułowe: Levi Stute