Studio Vicarious Visions stanęło na wysokości zadania. Deweloper ostarczył graczom trzy wspaniałe odsłony Crasha w zupełnie nowej formie. Ludzie docenili remastery, głównie dlatego, że w pełni bazowały na oryginałach z pierwszego PlayStation, nie wprowadziły zbyt wielu zmian, a cena za całą kolekcję była wyjątkowo niska. Po sukcesie N. Sane Trilogy można się było spodziewać kontynuacji, ale takiej z prawdziwego zdarzenia. Na pełnoprawną czwórkę nie trzeba było zbyt długo czekać, bo raptem trzy lata. Gdy jednak podano kwotę za Crash Bandicoot 4, szybko okazało się, że nie wszyscy tak mocno tęsknią za przygodami wesołego Jamraja. Ta oscylowała — w sumie nadal oscyluje, w granicach 229-249zł i podobno dla wielu jest za wysoka. Bo przecież platformówka powinna być za półdarmo albo najlepiej w abonamencie, prawda?
Crash Bandicoot 4 to tytuł, który musisz mieć, za wszelką cenę!
Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek w ten sposób reklamował nową odsłonę serii zapoczątkowaną przez Naughty Dog. Nikt nie przystawia nikomu pistoletu do głowy i nie zmusza do zakupu tego produktu, a mimo to, ludzie zachowują się, jakby faktycznie tak było. Można lubić, tolerować czy nawet nienawidzić Activision, ale firma ta nie zmusza ludzi siłą do wydawania pieniędzy. Stosują różne praktyki marketingowe, ale na pewno nie takie, które gwarantowałyby im prostą drogę do więzienia. Dlaczego więc gracze zachowują się tak, jakby było zupełnie odwrotnie? Sytuacja wydaje się naprawdę dziwna.
Trzeba było nam 20 lat, aby Crash w końcu doczekał się kontynuacji, która idealnie wpasowuje się w to, w czym ludzie zakochali się na PSOne. Składanka N. Sane Trilogy była pewnego rodzaju sprawdzianem, czy gracze mają jeszcze jakieś uczucie wobec Crasha. Efekty były bardzo pozytywne, dlatego czwórka dostała zielone światło. Studio Toys for Bob wzięło się do pracy i mając na uwadze to, co zastosowano w remasterach, wykonali zupełnie nową odsłonę. Taką, która szanuję oryginał, dodaje coś ciekawego od siebie i nie jest zwykłym skokiem na kasę. Wydawca uznał, że za coś takiego chce pełną kwotę i wychodzi na to, że w oczach niektórych to zła decyzja. Cóż, całkowicie się z tym nie zgadzam.
Trzy lekko odpicowane gry z Mario? Biorę w ciemno! Nowy Crash? Za drogo!
Takiego lamentu i skamlania w sieci spodziewałbym się zaraz po zapowiedzi Super Mario 3D All Stars, szczególnie wtedy, gdy wyszło na jaw, że Nintendo nie poświęciło zbyt wiele czasu na odpicowanie trzech odsłon serii. Dla tych, którzy nie mieli styczności z tymi grami — czyli dla mnie, to naprawdę świetna kolekcja, ale reszta mogłaby obejść się smakiem zupełnie. Zamiast tego gracze rzucili się na preordery i mało kto cokolwiek mówił o cenie. Oczywiście, pojawiły się porównania do trylogii Crasha i Spyro, ale w stosunku do omawianej czwórki, krytyka była wręcz niezauważalna. Jamraj niestety nie miał tyle szczęścia.
W przypadku składanki Nintendo ludzie wytykali jedynie czasową dostępność i brak Galaxy 2. Żadne ze składowych tego zestawu nie była tworzona zupełnie od zera, nie trzeba się było martwić o odbiór, bo oceny i recenzje tych tytułów znane są od dawna. Właściciele Mario doskonale wiedzieli, co robią i byli pewni swego. Toys for Bob nie mogło liczyć na coś takiego, a mimo to niesłusznie obrywa, bo ich dzieło kosztuje tyle, co inne tytuły na premierę. To jest naprawdę niesprawiedliwe i przykre, bo nie po to człowiek przez lata wierzył, że Crash w końcu wróci w glorii i chwale, aby potem czytał o takich rzeczach.
Najwyższy czas powiedzieć, że ludzie się mylą
Crash Bandicoot 4 to godna kontynuacja, wypełniona treścią, przepiękna wizualnie i dopracowana w wielu aspektach. Jestem w stanie zrozumieć tych, którzy nigdy nie wydają tych 240zł na premierę, bo wolą poczekać. Ludzi mających inne priorytety w życiu lub takich dla których platformówki to inna bajka. Można to rozsądnie uargumentować i wtedy wszystko jest w porządku. Natomiast takie bezzasadne gadanie, że za drogo, bo chociażby N. Sane Trilogy było tańsze lub wspominając gatunek produkcji, całkowicie do mnie nie przemawia. Czwórka zachwyca na każdym kroku. Piękne światy, wyszlifowane animacje, dziesiątki ciekawych rozwiązań i masa powodów, aby wracać do danych poziomów po kilka razy. Grając w It’s About Time, człowiek nie może narzekać na nudę, bo atrakcji jest tu pod dostatkiem.
Serwis Polygon napisał, że Crash Bandicoot 4 jest przestarzały. Mają prawo do takiej opinii, choć usprawnień i nowości względem poprzednich odsłon jest naprawdę wiele. Ciężko mi znaleźć potwierdzenie ich tezy, ale może się nie znam? Nie mam problemu z tym, aby wydać 240zł na platformówkę. Tytuł jak wiele innych. Musiało przy nim pracować równie dużo osób co przy jakimś FPS-sie, strategii czasu rzeczywistego lub grze akcji. Widząc, ile włożono pracy w najnowszą część przygód Jamraja, byłbym skłonny dać za nią jeszcze więcej, bo zabawa nie zakończy się po 10 godzinnach. Te już dawno minęły, a ja mam wrażenie, że zaledwie liznąłem ten tytuł.
Crash Bandicoot 4 jest dla wyjadaczy z anielską cierpliwością
Jeżeli ktoś przeszedł pierwsze trzy części, jedynie ze względu na to, aby zaliczyć podstawowe poziomy, nie szukał ukrytych plansz, dodatkowych diamentów i nie wykręcał czasów w Time Trialsach, to tak, dla kogoś takiego czwórka będzie nieopłacalna. Seria słynie z dość wysokiego poziomu trudności, masy sekretów i dużej „powtarzalności”. Odkrycie wszystkiego zajmuje mnóstwo czasu, a licznik śmierci mocno przebija ten, który macie w Dark Souls czy innych produkcjach tego pokroju. Tutaj gracz musi mieć to zacięcie, anielską cierpliwość, ale przede wszystkim, musi mu to sprawiać frajdę. Bez tego będzie bardzo ciężko.
Szkoda tylko, że nikt tak tego nie argumentował, krzycząc w sieci o wysokiej cenie. Łatwo rzucać puste hasła, z których nic nie wynika, zamiast dokładnie przedstawić swój punkt widzenia. Nie ma produkcji idealnej, każdej można wytknąć jakieś błędy, tylko trzeba to robić z głową. Nie musicie grać w Crasha, nie musicie płacić za niego 249zł, nie musicie nic. Bo nikt Was do tego nie zmusza. Produkt, w którym skiny zdobywamy w grze, zabawa może zająć setki godzin, oprawa wgniata w fotel, a to wszystko w duchu starych odsłon nie zasłużył na tak cienką i bezpodstawną krytykę. Szczególnie od osób, które nawet w ten tytuł nie grały.
Kończ waćpan, wstydu oszczędź!
Czwarty Crash Bandicoot nie jest idealny i nigdy nie będzie, ale to naprawdę godna kontynuacja, której nie wstydziłoby się studio Naughty Dog. Czy w zamian za 249zł dostaniecie produkt wypełniony po brzegi treścią, dzięki któremu spędzicie dziesiątki wspaniałych godzin? Tak. Bywa trudny, a raczej wymagający, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale jest wart każdej wydanej złotówki. Nie musicie go kupować, świat nie ulegnie zagładzie, jeżeli nie postawicie go na półce, ale może Was ominąć wspaniała przygoda. Tyle i aż tyle.
12 stycznia 2021
[…] pieniądze dobrze wydane. O ile Blizzard ma coraz większe problemy, Activision pozostaje na fali. Crash Bandicoot 4: It’s About Time udowodnił, że stworzenie dobrej, innowacyjnej platformówki z wielkim budżetem jest jeszcze […]
9 lutego 2021
[…] Jako fan, nie mam powodów do narzekań. Jeżeli zastanawiacie się nad zakupem, to odsyłam Was do swojego felietonu, który odpowie na to […]
19 marca 2021
[…] platformy, tak też trzeba docenić, że nie są one użyte w sposób przekombinowany i na siłę. Gra jest obszerna i starczy na długo każdemu, kto podejmie się wyzwania. Wszystkie minusy gry, jakie znalazłem, odnosiły się do […]