Saints Row: Doc Ketchum’s Murder Circus – recenzja (XSX). Łyżka miodu

Gra dostępna na:
PC
PS4
PS5
XONE
XSX
Murder Circus - grafika główna

Jestem w absolutnym szoku. Po nijakim Saints Row i fatalnym dodatku The Heist & The Hazardous od Doc Ketchum’s Murder Circus nie oczekiwałem absolutnie niczego, nawet rozczarowania. W mojej głowie los drugiego rozszerzenia był już przesądzony. W końcu co dobrego może wyjść ze skupiającego się na walce dodatku do gry, w którym mechanika ta była co najwyżej przeciętna? Tymczasem okazuje się, że może zbyt szybko wydałem wyrok, bo Doc Ketchum’s Murder Circus wbrew pozorom wypada zaskakująco nieźle.

Morderczny cyrk

Brak tu jakiejkolwiek otoczki fabularnej. Ot, w naszym telefonie pojawia się nowa aplikacja, zabierającą nas do tytułowego cyrku morderstw. Jego zalążek możecie pamiętać jeszcze z głównej kampanii fabularnej, aczkolwiek w tym wydaniu wypadał dość blado. Na całe szczęście twórcy przemodelowali nieco jego założenia, dzięki czemu całość przypomina teraz dość prosty, ale mimo wszystko przyjemny tryb hordy, w którym naszym celem jest otworzenie określonej liczby trumien, strzeżonej przez zastępy wrogów o predefiniowanych cechach, jak choćby większą liczbą życia lub odpornością na ogień.

Murder Circus - ptaszek
Dziwnie poubierani przeciwnicy to tutaj chleb powszedni.

Psikus polega na tym, że w walce nie możemy wspomóc się zebranym dotychczas arsenałem. Wcielamy się bowiem w jedną z czterech postaci, każda z charakterystycznymi dla siebie zdolnościami specjalnymi i unikalną bronią. Przykładowo, Kapitan Sprawiedliwość złoi wrogom tyłki przy pomocy zwykłego pistoletu, wspomagając się możliwością uleczenia siebie i towarzyszy, z kolei Consuela Reyes w rękach dzierży obrzyna, a przy okazji wyposażona jest w zestaw koktajli mołotowa. Amunicja jest nielimitowana, ale że podstawowa broń sprawdza się jako tako, to warto poszukać na mapie specjalnych skrzynek z nieco lepszymi pukawkami.

Giń i próbuj dalej

Całość utrzymano w formule roguelite’a. O śmierć zatem tu nietrudno, zwłaszcza że – jak już wspominałem – nie dysponujemy tu arsenałem i umiejętnościami z podstawki. Za pokonywanie przeciwników i odblokowywanie kolejnych trumien otrzymujemy natomiast specjalne monety, które posłużą nam do wykupienia dodatkowych broni i talentów w dostępnym z poziomu menu dodatku sklepie. Każdy z nich okaże się pomocny, ale Doc Ketchum’s Murder Circus mimo wszystko nie jest nadto wymagający, więc wprawni gracze poradzą sobie nawet bez nich. Pojedyncza rozgrywka to jakieś kilkanaście minut roboty, ale zdecydowanie jest tu potencjał kilka sesji naprawdę niezłej zabawy.

Łyżka miodu w beczce dziegciu

Doc Ketchum’s Murder Circus może nie jest wybitnym rozszerzeniem i, szczerze powiedziawszy, trochę mało w nim zawartości, ale wciąż zdumiony jestem, że twórcom udało się zrobić coś sensownego z modelem walki, który mieli do dyspozycji. Potyczki przyjmują momentami formę ciekawej zabawy w kotka i myszkę, w szczególności w momencie, gdy na arenę wkracza finałowy boss. Brak w tym wszystkim polotu znanego chociażby z misji profesora Genkiego z poprzednich odsłon, ale wciąż Doc Ketchum’s Murder Circus sprawił, że nieco bardziej optymistycznie patrzę na nadchodzący trzeci i zarazem ostatni dodatek, mający być przy okazji największym i najciekawszym ze wszystkich trzech. Oby.

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie PLAION.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Avatar photo
Moim ulubionym kolorem jest zielony, ale akceptuję też niebieski i czerwony. Choć preferuję siedzenie na kanapie, nie wzgardzę nawet taboretem. Staram się bowiem nie ograniczać i grać we wszystko, na wszystkim. Pasję do grania z radością łączę ze swoją drugą miłością – pisaniem.
Scroll to top