Circuit Superstars jest tworem niebywałym. Micro Machines spotyka Gran Turismo i tworzy mieszankę wybuchową! Niech Was jednak nie zwiedzie skromna oprawa tytułu oraz jego obecność w Early Access. Debiutancka gra studia Original Fire Games to wyścig z ogromnym potencjałem!
Muszę przyznać, że początkowo nie byłem przekonany do faktu, iż mała ścigałka kosztuje we wczesnym dostępie 59 złotych. Mogę na palcach obydwóch rąk wymienić tańsze i przy tym bardziej zachęcające do siebie produkcje na Steamie. Tym razem to jednak ja byłem w błędzie. Circuit Superstars to kolejny przykład gry, której nie należy oceniać po okładce.
Gra to projekt zaledwie pięciu osób z małego studia w Vancouver. Jednakże, proces jej produkcji został wsparty przez Square Enix w ramach inicjatywy The Collective. Można by rzec, że to już powoli staje się trendem. Wielcy wydawcy szukają młodych talentów, których gry potem można wydać, poszerzając tym samym swój katalog wydawniczy. Electronic Arts zaliczyło ostatni sukces w przypadku It Takes Two oraz ekipy z Hazelight, być może Square także trafiło na dobrego konia.
Prawie jak na Złotej Piątce!
Pod kątem stylistyki graficznej Circuit Superstars bardzo przypomina omawiane u nas niegdyś art of rally. Patrząc po opisywanym też niedawno Hotshot Racing, wygląda na to, że stylistyka low-poly rozgościła się w racerach na dobre i nie odpuści dopóki nie będziemy mieli jej dosyć. Mając na uwadze rozgrywkę tytułu, produkcji kanadyjczyków najbliżej jednak do Micro Machines. Kamera została sztywno umiejscowiona nad kierowanym przez gracza pojazdem. Jak widać na załączonym obrazku, jest ona umieszczona bardzo nisko.
W połączeniu z zaskakująco wymagającym modelem jazdy, każdy zakręt staje się poważnym wyzwaniem. Głównie z tego względu, że widzimy je niemalże w ostatniej chwili. To daje grającemu bardzo małe okienko na wciśnięcie hamulca oraz prawidłowe pokonanie łuku. Zwłaszcza że atmosfera podczas wyścigu potrafi być naprawdę gorąca, z kilku powodów.
Circuit Superstars, czyli niespodziewanie świetny symulator
Na chwilę obecną głównym mięsem w grze Original Fire Games jest zdecydowanie tryb Arcade. Możemy też pobawić się w jeździe dowolnej, wykonać wyzwania tygodniowe, ale to w pierwszym wariancie zabawy tkwi największa frajda. Składa się on z pięciu pucharów, podzielonych na kilka wyścigów — klasyka.
W każdym z nich zasiadamy za sterami określonego z góry typu pojazdu, mającego zupełnie osobny model jazdy. Każdy wyścig poprzedza okrążenie kwalifikacyjne, które zadecyduje, z jakiej lokaty rozpoczniemy wyścig. Pierwsze dwa turnieje okazały się na tyle łatwe, że bez problemu mogłem spokojnie słuchać w tle ulubionych podcastów. Za to przy trzecim pucharze mnie zamurowało – 5 wyścigów, 15 okrążeń, zużycie opon i paliwa obecne, więc pit-stopy także przewidziane. I to rzeczywiście można odczuć. Z pustym bakiem nie ma co jechać, a zużyte opony zdecydowanie utrudniają osiąganie dobrych czasów okrążeń.
W tym momencie Circuit Superstars przestało się ze mną cackać. Z prostej automatówki gra momentalnie przeobraziła się w długodystansowe Gran Turismo. Jadąc amerykańskim autem na podobę Dodge’a, musiałem wejść w stan pełnego skupienia. Dopiero po jakichś 30 okrążeniach z restartami byłem w stanie ugrać coś sensownego w wyścigu. Wcześniej dostawałem kary za jazdę na skróty, oponenci uciekali z przewagą kilku sekund. Nawet prawidłowy pit-stop okazał się wyzwaniem, bo w porównaniu do starych ścigałek, gracz musi sam prawidłowo ustawić się na wymianę opon i napełnienie baku.
Emocje aż do mety
Ostatni etap, który jest zbliżony do Formuły 1, zawiera Grand Prix mające aż po 25 okrążeń. Mechaniki znane z Micro Machines wypadają w starciu z długimi wyścigami oraz symulacyjnym podejściem do rozgrywki fenomenalnie. Nagle okazuje się, że długie zawody także mogą być emocjonujące.
Do ostatniego okrążenia gracz nie ma pojęcia, czy rzeczywiście uda mu się wygrać i tym samym nie zmarnować włożonego w przejazd czasu. Na małej trasie obecnych jest aż 11 kierowców, więc łatwo o tłok na zakrętach. Jeden błąd potrafi zaprzepaścić szanse na udany pit-stop, dlatego adrenaliny na mistrzostwach zdecydowanie nie brakuje.
Dlatego też łatwo wybaczyć Circuit Superstars stosunkowo małą zawartość. Samo opanowanie wszystkich tras oraz modelu jazdy potrafi zająć mnóstwo czasu. Mechaniki są tak zaskakująco złożone, że kupując tytuł za 59 złotych, z pewnością spędzicie z nim mnóstwo czasu.
A kupić warto, bo gra na etapie Early Access już przytłacza jakością wykonania. Twórcy też z pewnością ucieszą się z każdego wsparcia. Moim zdaniem warto obserwować rozwój tej gry, zwłaszcza że tytuł powolnym krokiem zmierza na konsole. Na chwilę obecną — to mój wyścigowy pozytyw roku!