Redragon EISA K686AK – recenzja. Aż chce się pisać i grać

Zdjęcie przedstawiające fragment klawiatury Redragon EISA.

Firma Redragon za wszelką cenę chce, abym porzucał ich poprzedni sprzęt na rzecz nowego. Nie ukrywam, że Ucal Pro uwielbiam i jest to świetny kawałek „plastiku”, ale odkąd otrzymałem do testów kolejny egzemplarz tego producenta, to nie mogę przestać go używać. Mowa tutaj o Redragon EISA, czyli najnowszej propozycji dla fanów klawiatur mechanicznych oraz anime. Tak, cała jest w klimacie animacji z Japonii, co dla jednych będzie wadą, a dla drugich zaletą. Czy jednak warto w ogóle się nią zainteresować? Zaraz wszystko opowiem.

Redragon EISA – wszystko na swoim miejscu

W pudełko znajdziemy same niezbędne rzeczy. Oprócz samej klawiatury otrzymujemy kabel USB-A do C, który ma charakterystycznie zakrzywioną końcówkę — duży plus, instrukcję, narzędzie do wyciągania klawiszy (keycapów) oraz samych switchy. Tych ostatnich też nie zabrakło, więc w razie potrzeby mamy cztery sztuki na zmianę. Wszystko spakowane w ładnym pudełku z motywem anime, gdzie w środku każdy element ma swoje miejsce i nic nie lata. Na całość jest jeszcze położona dodatkowa przezroczysta powłoka z plastiku. Ciężko się tutaj do czegokolwiek przyczepić.

Zawartość pudełka Redragon EISA.

Specyfikacja urządzenia

Wymiary 190 × 430 × 60 mm
Waga produktu 940g
Waga z opakowaniem 1300g
Typ klawiatury Mechaniczna
Rodzaj przełączników Linearne
Łączność Przewodowa, Bezprzewodowa
Interfejs USB / Adapter 2.4 GHz
Liczba podstawowych klawiszy 98
Klawisze numeryczne Tak
Dodatkowe klawisze Tak (1 dodatkowy)
Anti-ghosting Pełny
N-Key rollover Pełny
Podświetlenie klawiszy Tak (RGB)
Długość przewodu 150 cm
Bateria 3000 mAh
Gwarancja 24 miesiące
Kompatybilność Windows, Mac, Linux

Wszystko w jednym miejscu

Omawiany sprzęt podobnie jak Ucal Pro K673 można podłączyć za sprawą kabla, WiFi (2,4GHz) bądź Bluetooth (3.0/5.0). W przypadku tego ostatniego można przypisać do klawiatury trzy różne urządzenia i dość szybko przełączać się między nimi za sprawą skrótu FN+1/2/3. Wszystkie główne przyciski umiejscowiono po lewej stronie i to tam przełączycie się między trybami technologii bezprzewodowej, ustalicie, czy pracować pod systemem Windows lub MAC oraz wyłączycie urządzenie. Po prawej stronie mamy mały slot na odbiornik USB. Od spodu znajdziecie nóżki, które mają dwa stopnie regulacji oraz taką samą liczbę paneli dbających o to, aby EISA nie zmieniała swojego położenia.

Pełne zdjęcie nowej klawiatury firmy Redragon.

W przeciwieństwie do poprzednio recenzowanej klawiatury, w przypadku tej mamy większy układ z numlockiem. Ciekawostką jest to, że mimo 98 klawiszy, całość należy do typu 80%. Mamy więc nieco mniejszy, ale w pełni funkcjonalny sprzęt. Oczywiście, aktywacje niektórych rzeczy wymaga skorzystania ze skrótu przy udziale FN, ale w praktyce działa to świetnie i w ogóle nie czuć, że czegokolwiek nam brakuje. Możliwe, że część z Was musiałaby się przyzwyczaić, jeżeli do tej poru używaliście tylko 100% formatu, ale nauka zajmie Wam co najwyżej chwilę. Nie można też zapomnieć o pokrętle, które podstawowo służy do regulacji głośności lub całkowitego wyciszenia dźwięków. Między numlockiem a resztą klawiatury mamy diody informujące o stanie baterii, aktywacji Caps Lock, używanej technologii oraz z którym urządzeniem jesteśmy połączeni.

Design klawiatury

Nie ma co ukrywać, Redragon EISA najbardziej spodoba się osobom, które lubią seriale animowane z Japonii. Motyw anime mocno przypadł mi do gustu i nie chodzi o samą wojowniczkę, ale ogólny design. Mamy ikonki zamiast napisów Enter, Delete, Alt i tak dalej. To może przysporzyć pewnych problemów, bo trzeba bez patrzenia wiedzieć, gdzie dany klawisz się znajduje. Sam musiałem sprawdzić na instrukcji cały układ. Na szczęście, nauka zajęła raptem dzień i na ślepo klikam to, co chcę. Nie mniej, warto wziąć ten aspekt pod uwagę, bo zamiennych keycapów nie ma, więc graficzki muszą Wam na start wystarczyć.

Zdjęcie przedstawiające prawy fragment klawiatury Redragon EISA.

Wszystkie elementy pokryto nie tylko grafiką, ale też bardzo przyjemną w dotyku fakturą (Dye-Sub-PBT). Ta sprawia, że czuć specyficzną odmienną powierzchnię. Palce się nie ślizgają i człowiek nie ma wrażenia, że dotyka klasyczny klawisz. Interesujące rozwiązanie, do którego łatwo się przyzwyczaić, a potem, pisząc na przykład na laptopie, mózg od razu daje znać, że EISA daje jednak o wiele bardziej „przyjazny feeling”. To tylko przykład, ale naprawdę, pisanie czy granie na tym modelu jest szalenie miłe.

Redragon EISA – switche i „dźwięki”

Dla wielu z Was to, jak „brzmi” tego typu sprzęt jest często ważniejsze, niż cokolwiek innego. EISA nie jest ani najgłośniejszą klawiaturą, jaką miałem, ani najcichszą. Generowany dźwięk stoi gdzieś pośrodku i nie powinien przeszkadzać innym osobom, które znajdują się pobliżu. Producent zadbał o odpowiednie wygłuszenie i oprócz specjalnej pianki wewnątrz, mamy dodatkową matę. Sam „klik”, chociaż w tym przypadku „thock”, wypada w mojej ocenie lepiej niż dobrze. Wiecie, że „feeling” z pisania czy grania jest świetny, ale kiedy dodamy do tego brzmienie, to otrzymujemy kapitalne połączenie. Nagrałem dla Was próbkę, która powinna pomóc zrozumieć, jak to wszystko wypada w praktyce.



HiFi Linear Switch (EISA).

Switche w tym modeli to autorskie Outemu Hifi (liniowe), o których nie wiem zbyt wiele. W sieci próżno szukać w tym momencie odpowiedzi, ale jeżeli chodzi o aktywację i siłę nacisku, to najbliżej im do czerwonych switchów, takich jak zastosowano w UCAL Pro. Warto wspomnieć, że te są fabrycznie nasmarowane i działają bardzo płynnie. W obecnym budżecie cenowym powoli staje się to standardem, ale dobrze wiedzieć, że w przypadku EISA nie trzeba się o to martwić. W zestawie otrzymujemy cztery dodatkowe egzemplarze, więc w razie potrzeby można szybko konkretny sobie wymienić bez problemu.

Oprogramowanie / RGB / Bateria

Oprogramowanie Redragon nie jest może najpiękniejsze wizualnie, ale jego obsługa jest prosta i intuicyjna. W aplikacji znajdziemy wszystkie potrzebne opcje: profile, makra, skróty, kombinacje klawiszy, przypisywanie funkcji oraz kontrolę podświetlenia i jej tryby. Wizualnie aplikacja może nie zachwyca, ale pod względem możliwości nie mam żadnych zastrzeżeń. W odpowiednich rękach pozwala naprawdę wiele zdziałać, umożliwiając personalizację RGB tak, aby było zarówno estetyczne, jak i praktyczne. Warto jednak pamiętać, że oprogramowanie nie wykrywa klawiatury w trybie Bluetooth, więc konieczne jest przełączenie na 2,4GHz lub użycie kabla.

Oprogramowanie od firmy Redragon.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o samym podświetleniu. O ile ogólnie dobrze się sprawdza, szczególnie w nocy, to jednak jego moc jest ograniczona. Przy takim wykonaniu klawiszy i gęstości zastosowanej faktury mamy jedynie widoczny obrys. Mnie to w pełni wystarcza, ale jeżeli lubicie, kiedy całość świeci się naprawdę mocno, to tutaj EISA nie podoła. Jeżeli chodzi o żywotność baterii, to wszystko rozchodzi się właśnie o RGB. Przy maksymalnej mocy trzeba ładować co dwa-trzy dni, przy trybie, gdzie podświetlenie aktywuje się tylko w obrębie wciśniętego klawisza, mówimy o tygodniu-dwóch. Wiele więc zależy od tego, jak korzystacie z tej klawiatury. Jeżeli ograniczycie takie rzeczy do minimum, to spokojnie i miesiąc posłuży na jednym ładowaniu.

Podsumowanie

Redragon EISA K686AK mocno przypadła mi do gustu. Świetnie wykonana, niezbyt głośna, zawiera numpad, działa po kablu, BT i WiFi, „brzmi” wspaniale, a cena oscyluje w okolicach „do 300 zł”. Nie mniej, mało wiemy o samych switchach, podświetlenie to raczej dodatek, część klawiszy ma ikonki, a wzór anime nie jest uniwersalny. W tym przypadku mamy jakby „coś za coś” i trzeba się zastanowić przed zakupem. Polecam, ale trzeba dane rzeczy wziąć pod uwagę, aby przypadkiem się nie zawieść.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie klawiatury dziękujemy producentowi Redragon.
Udostępnienie sprzętu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.

Kup Redragon EISA K686AK

Banner reklamowy X-KOM

Reklama produktu w Ceneo.pl

Artur Janczak
Cześć! Mam na imię Artur i uwielbiam gry wideo niezależnie od platformy. Mimo 30 lat na karku cały czas sprawiają mi radość i liczę, że to się nie zmieni.
Scroll to top