Powoli zmierzamy ku końcowi. Szósty odcinek The Last of Us przyniósł nam trochę nadziei i tak potrzebnego w podróży wytchnienia. Wszystko to sprawiło, że jest to dla mnie jeden z lepszych epizodów tego sezonu.
Czas dla Joela
W końcu dużo więcej czasu na zaprezentowanie się dostał Joel. Jestem zachwycony kierunkiem, w jakim rozwijana się ten bohater. Dostaliśmy inny obraz człowieka, którym jest Joel i co nim tak naprawdę kieruje. Coś co w grze nie było aż tak przedstawione. Duża w tym zasługa charyzmatycznego Pedro Pascala, który pomimo średniej znajomości materiału źródłowego doskonale rozumie charakter postaci oraz relacje, jakie tworzy z innymi.
Tyle samo pochwał można skierować do Belle Ramsey. Autentycznie polubiłem jej przedstawienie Ellie, nie jest aż tak irytująca jak mi się zdawało. Razem z Pedro to świetny duet, który z przyjemnością ogląda się na ekranie. Szczególnie, gdy zobaczymy więź, która powoli się między nimi tworzy. Tak naturalna i zwykła, co tworzy świetny kontrast w tym opanowanym przez zmutowanego grzyba świecie.
Chwila oddechu
Odcinek zaczynał się bardzo spokojnie, aby dać chwilę oddechu przed następstwami, które czekają naszych bohaterów. Mamy tutaj moment, aby odpocząć i zobaczyć jak Joel i Ellie radzą sobie z codziennością życia w apokalipsie. Udało się nawet w scenariuszu przemycić kilka, dość suchych żartów.
Całe przedstawienie lokacji, znanych z gry ponownie wypada świetnie. Co prawda bardziej ortodoksyjni gracze, będą narzekać na kilka zmian, mi to jednak nie przeszkadzało. Od dawna gra oraz serial to według mnie zupełnie inne dzieła. Mamy okazję bardziej poznać życie w osadzie Jackson oraz zobaczyć, jak mieszkańcy sobie radzą. Świat The Last of Us zaprezentowany przez HBO ma w sobie coś intrygującego, że chce się poznawać tę historię dalej.
Szczególnie, że ten odcinek jako jeden z niewielu zakończył się clifhangerem, który dla osób nie znających gry mógł sprawić, że serce mocniej zabiło. Jestem przekonany, że The Last of Us jeszcze przez długo będzie sztandarowym przykładem tego, jak należy robić adaptacje gier.
Podsumowanie
Kolejny tydzień i kolejny świetny odcinek. Przestałem nawet zwracać uwagę, na brak scen akcji czy efektownych starć. To nie jest typowy serial o „zombie”. The Last of Us pozwala chłonąć nam klimat podróży dwójki osób, która z czasem staje się dla siebie bliska.