Na tym etapie miało kto, nie słyszał o Dark Souls. Problem w tym, że rozmowy o tej serii częściej przybierają formę gra dobra, bo trudna. Dopiero później, gdy każdy został ostrzeżony o legendarnym stopniu trudności, czasem wspomni się o innych aspektach. Przez to długo unikałem Dark Souls i szczerze trochę żałuje, bo bawiłem się bardzo dobrze. Wielu pewnie zaskoczy, że przez większość gry przygoda była dla mnie relaksująca. I to też nie jest tak, że mi dobrze szło. Co to, to nie!
Legendy, pieśni i peany o trudności Dark Souls
W życiu na pewno spotkacie osoby, które zjadły zęby na serii i będą Was przekonywać, że Dark Souls nie jest trudne. W tym miejscu mogą nawet wrzucać wygodne zamienniki jak sprawiedliwe, wymagające, czy z wysokim progiem wejścia. Co koniec końców i tak nic Wam nie powie i wychodzi na to samo. Dla mnie takie gadanie można włożyć między bajki. Tak, Dark Souls lubi dać w kość i tym ta seria się wybiła. Różnica polega na tym, że ten legendarny już stopień trudności nie jest w tej serii sztucznie zawyżony. Gra nie stoi na dysproporcji porażek między nami i przeciwnikami jak mi się kiedyś wydawało. Dark Souls, mimo że w każdym aspekcie jest grą RPG, to tak naprawdę cyferki te grają drugie skrzypce. Tak naprawdę pierwsze Soulsy to gra zręcznościowa. Tu liczy się reakcja i obserwowanie ruchów przeciwnika.
Nawet cofnięcie się do wcześniejszych lokacji, gdzie w teorii przykrywamy wszystko poziomem kilkukrotnie, może równać się ze śmiercią, gdy uśpimy swoja czujność. Pierwszy lepszy przeciwnik może skontrować, zajść od tyłu i po prostu pokonać mimo Twoich statystyk. Całe Dark Souls bawi się przyzwyczajeniami gracza. Nie tylko przez większość zabawy je kreuje, aby zaraz grającego zaskoczyć, ale też przewraca te, które nabraliśmy przez lata. I mam wrażenie, że stąd bierze się ta trudność. W większości gier, gdy bierzemy w ręce miecz, spodziewamy się co robić i jak walczyć. Dark Souls zmusza do uczenia się grania troszkę od nowa.
Dark Souls jest nieprzystępne
Taka zabawa oczekiwaniami ma swoje plusy i minusy. Przez to, że pewne rozwiązania są wyjątkowo obce, sprawiają wrażenie nieintuicyjnych. Gra faktycznie wielokrotnie postawiła przede mną schody przez to, że nie myślałem w konkretny sposób. Mimo że już zobaczyłem napisy końcowe, to pewnie nawet teraz gubiłbym się nieco w ekwipunku. Dark Souls jest pierwszą grą od bardzo dawna, która usilnie mnie nie zachęcała do grania dalej. Ona po prostu zakłada, że gracz jest zainteresowany dalszą rozgrywką i chce grać dalej. Dla niektórych motywacją będzie pokonanie w końcu tego przeciwnika, dla innych dojście do napisów końcowych, a inni będą w to grać z innego powodu. I o to mi chodzi. Każdy gracz znajdzie tam inną motywację, bo produkcja tak naprawdę daje co najwyżej pretekst. Nieprzystępność gry objawia się też w narracji. Dark Souls zakłada, że gracz chce ją poznać, dlatego ekspozycja jest niecodzienna.
Osobiście w tym miejscu mam pewne obiekcje. Nie podoba mi się prowadzenie fabuły w przedmiotach, ale może tu znowu wychodzi fakt nieszablonowej wizji Miyazakiego. Pewne mechaniki są dla mnie udziwnione na siłę, ale stały się one już częścią tego gatunku. Krytyka ich skończy się z odpowiedzią „to Dark Souls i tak ma być”. Czy ponownie konformizm zebrał swoje żniwo? Odnoszę wrażenie, że tak. Pewne rzeczy się już utarły, do innych się przyzwyczajono. Na szczęście twórca cyklu również dojrzewa. Mówię w końcu o pierwszym Dark Souls, a od tego czasu pojawiło się już sześciu następców. Elden Ring pokazał, że ludzie mają dosyć takich samych światów, masy znaczników i odświeżenie formuły było potrzebne w gamedevie. Z tym można się nie zgadzać jak niektórzy twórcy, ale w końcu tworzą coś dla mas i tłum już zdecydował.
Gra a jej społeczność
Skoro mowa o już o społeczności, to rozumiem ludzi, dla których ta grupa stała się przeszkodą. Gracze Dark Souls poczuli się na pewnym etapie elitarnie. W końcu to oni pokonali tę grę, której tacy jak ja się boją. I zdaję sobie sprawę, że strasznie generalizuje. Możliwe, że moje doświadczenia są szczególnie nieprzyjemnie, jednak przez wymienianie się nimi w rozmowach z innymi okazywało się, że nie odbiegają one od normy. Gatekeeping, backseat gaming to niestety codzienność. Nieco w obawie o to grałem wbrew sobie. Nie magiem jak zawsze w grach, a dzierżąc miecz i tarcze. Tak, aby nie słyszeć, że z magią przejście gry się nie liczy, że tak to każdy umie itp. Ironiczne jest to, że problem się czasem tylko nasilał. Całą moją zabawę można było obserwować na twitchu, co było dla niektórych wystarczającym powodem, aby tłumaczyć mi, jak robię coś w zły sposób. Mimo wyraźnych oznaczeń i próśb, aby tego nie robić. Zawsze znajdował się ktoś, komu nad wyraz zależało, abym przypadkiem sobie nie zrobił krzywdy, trochę odzierając w ten sposób moje doświadczenie.
Można oczywiście grać bez tego. Włączyć grę w zaciszu domowym i sięgać po pomoc, gdy się tego faktycznie potrzebuje. W rozmowach, gdy pojawia się elitaryzm Dark Souls, można zrobić krok w tył, a i nikt nie powinien oczekiwać doktoratu w temacie lore gry. I teraz plot twist — takie osoby są w każdej społeczności. Zawsze znajdą się hiperaktywne jednostki, psujące opinię całej społeczności. Oddanie serii Dark Souls ma też swoje plusy. Odpowiednie osoby chętnie zasugerują kierunek, dla chętnych przygotowują godzinne opracowania fabularne, a i nawet chętnie posłuchają Twoich świeżych doświadczeń z gry.
Po Dark Souls jestem tym samym człowiekiem
Najmądrzejsza rada, jaką usłyszałem przed graniem w Dark Souls było — zaakceptuj, że śmierć nie jest porażką, a elementem zabawy. I w tym kontekście moje 500 elementów zabawy już tak nie boli. Dalej uważam, że grze nie zaszkodziłby easy mode, nawet jeśli bym się na niego nie zdecydował. Dark Souls było dla mnie zaskoczeniem, jak relaksujące było to doświadczenie. Podróż przez ten monumentalny, nieznany świat po prostu była oczyszczająca. Przez to, że gra ciągle nie odwraca uwagi gracza, nic nie przeszkadza mu w zanurzeniu się w jej świecie. Nie będę kłamać, że kilku bossów zaszło mi za skórę i chciałem już bezmyślnie się przez nich przerąbać, ale ogólnie cieszę się, że podjąłem to wyzwanie. Ba! Planuje w przyszłości przejść grę magiem, zgodnie ze sobą, a i Bloodborne już czeka w backlogu na swoją kolej.
Przed spróbowaniem Dark Souls, była to gra w mojej opinii po prostu trudna. Nie widziałem nic innego oprócz płacenia za wciskanie butem w podłogę. Teraz jest zupełnie inaczej. Gra ta jest niesamowicie dobrze przemyślanym projektem. Szczególnie w kontekście wykreowanej mapy i ścieżek na niej. Choć dalej chętniej będę sięgać po gry inne niż Soulslike, warto w mojej opinii spróbować. Nie będzie łatwo, pewne rzeczy nie będą oczywiste, ale doświadczenie jest tego warte. Szczególnie że gry From Software definiują ostatnio gaming, a spodziewam się, że za kilka lat będziemy o nich mówić, jako o punkcie zwrotnym przez to, jak wpłynęły na nasze ulubione medium.